Odmienne spojrzenie na: Tajemnicę

“Ten, kto mówi, nie wie;
Ten, kto wie, nie mówi”
tako rzecze Lao-tzu,
w książce o pięciu tysiącach słów.

Jeśliż on sam wiedział,
jak mógł być takim gadułą?

(Po Chu-i, “Filozof”)

Na początku swej magicznej ścieżki z pewnością napotkaliście poradę, coby ukrywać swoje zainteresowania przed rówieśnikami. Chociaż jest to swego rodzaju zabobon, wywodzący się z ciemnej jak jej wieki przeszłości, również w dzisiejszych czasach – gdzie “racjonalizm” usilnie stara się stłamsić wszelkie objawy religijnego myślenia – ma to swoje zastosowanie. Nie grozi dziś czarownicom co prawda stos, niemniej nie mniej szkodliwa życiu jest dziecinna dokuczliwość tych oświeconych osiemnastowieczków. Tak też największym i najczęstszym błędem początkującego jest chęć ekshibicjonizmu i ewangelizacji. Wielu tworzy też niesłusznie czarny imidż, a przecież nie oscuro lecz oculto mówi się o naszej ścieżce.

O jeszcze innym powodzie zachowania tajemnicy wspomina Agryppa w “Trzech Księgach Filozofii Okultystycznej”, mianowicie utrzymuje on, iż boskie i duchowe siły chcą zachować swój wysoki status i ukarzą tego, kto uczyni ich mądrość dostępną oczom profanów; podaje nawet kilka przykładów adeptów przeszłości, których spotkał taki los. Dla współczesnego czytelnika może być z kolei znany Donald Michael Kraig, autor pierwszego prawdziwie przejrzystego magicznego podręcznika – Magiji Współczesnej – gdzie sam też wspominał o “Karmie nauczyciela”. Nie tak dawno temu jego także spotkał tragiczny koniec z powodu nieuleczalnego nowotworu, pomimo magicznych starań wielu jego przyjaciół i fanów.

Powyższe nie jest jednak prawdziwym znaczeniem tajemnicy. Okultyzm ma bowiem trzy warstwy, analogiczne do rozwoju adepta. Pierwszą jest ezoteryka, słowo które dziś niestety kojarzy się raczej z przesłodzoną parodią duchowości, lecz pierwotnie odwołujące się do zamkniętych kręgów badaczy misteriów i tym samym synonimiczne z hermetyzmem. To bardzo dosłowne ukrywanie wiedzy przed niewtajemniczonymi, co jak już wspomnieliśmy miało ochronne zastosowanie w przeszłości, aczkolwiek źródłem tej tradycji nie było unikanie potępienia. Przeciwnie, to szukanie gloryfikacji, wszak jak sugeruje wyrażenie sanctum regnum – to sztuka królewska i takoż w starożytności trzymano ją zdala od pospólstwa, jak w słowach “nie rzucajcie pereł przed świnie”. Jezus świetnie tym zilustrował skąd wywodzi się ta sekretność, mianowicie z drugiej warstwy okultyzmu – metafory.

W szkołach żydowskich, w okolicach początku naszej ery, ezoterycyzmem ściśle objęte były Misterium Początku (Bereszit) oraz Misterium Tronu Bożego (Merkaba). Tłumaczono to metaforycznością opisów zawartych w odpowiadających im księgach Tanach, której niewykształcony student mógłby inaczej nie zrozumieć i tym samym zbłądzić ku najgorszemu z grzechów – bałwochwalstwu. Brzmi to jak przesada, jednak, jako że brak dziś ezoteryki w pierwotnym tego słowa znaczeniu, wszak wiele zostało napisane i powiedziane na te tematy (mniej lub bardziej przejrzystym językiem) w sferze publicznej, to dokładnie to bardzo często widzimy dzisiaj wśród pasjonatów sztuki magicznej, zagubionych we własnych wyobrażeniach. Temu też, wiele zakonów magicznych istniejących obecnie nadal utrzymuje przysięgi sekretności, przynajmniej odnośnie praktyk z zakresu wyższych stopni.

Wielu znanych magów miało jednak bardzo odmienne podejście. Gurdżijew przykładowo sugerował zachowanie grupowych praktyk w tajemnicy tylko wtedy, gdy student nie opanował ich samemu, aby zapobiec misinformacji i zbędnemu przechwalaniu. Sekretność po to, by chronić istotną wiedzę przed profanacją, nie ma sensu, bo wszystkie warte poznania nauki są zdobyte poprzez pracę. Podobne zdanie wyraził Crowley we wstępie do Liber 777: “Cała ta tajność jest strasznie głupia. Niewyrażalne Arkanum to arkanum, którego nie da się odsłonić.” Podobnież nie da się i ukryć, że Crowley od przenośni nie stronił, natomiast zamiast próbować kwiecistym językiem zakryć znaczenie swoich słów, stosował je raczej – jak to poeta – by wyrazić to, co niewyrażalne. I oto trzecia warstwa – mistycyzm, czyli cicha, niewypowiadalna prawda o rzeczywistości, wszechobecna, acz dostępna dla umysłu praktyka jedynie poprzez osobiste doświadczenie.

O ironio, dla oświeconego umysłu ten Wielki Sekret zdaje się niesamowicie oczywisty. Chciałoby się rzucić banałem, że ów sekret to tajemnica – i na trzy sposoby można przeczytać to zdanie. Jako że nie da się go wyrazić bezpośrednio, często próbuje się więc porównać go do ciszy, wszak jest to najdalsze słowu pojęcie. Jak to się mówi, mowa jest srebrem, a… – no właśnie. Ludowe mądrości na tym się nie kończą, albowiem podobnie jak w przysłowiu “kto dużo gada, mało robi”, czy też “krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje”, słusznie ze sceptycyzmem podchodzi się do duchowych nauczycieli. W końcu skoro prawda jest niewymawialna, to trzeba wyrazić ją poprzez działanie. I owszem, jest to zarazem znaczenie stopnia Ipsissimusa, jak i powód, czemu mistrzowie Zen twierdzą, że nic nie wiedzą na temat oświecenia.

Imię cytowanego na początku chińskiego poety zapewne przypomina wulgarne pytanie, jakie ciśnie się teraz na usta w obliczu ironii niniejszego tekstu. Niemniej jak ów cytat skomentował Stephen Mitchell w swoim tłumaczeniu Tao Te Ching: “W tym właśnie tkwi problem z duchowymi nauczycielami. Oni muszą być gadułami. Lecz ich słowa są (wedle Buddyjskiej metafory) jak palec wskazujący księżyc – jeśli skupiasz się na palcu, to nie zobaczysz księżyca.” A zarazem, jak podaje Hekalot Rabbati – “Bądźcie wygnani z Nieba, o wy, którzy schodzicie do Merkaby, jeśli nie będziecie pamiętać i nie ogłosicie, co usłyszeliście i jeżeli nie dacie świadectwa tego, co widzieliście” – taką jest klątwa Magusa, droga Bodisatwy.

Zniecierpliwiony już czytelnik spyta teraz: No dobra, ale co z tego? Otóż to misterium jest źródłem wszelkiej magii. Jak pisze Eliphas Levi w “Wielkim Sekrecie”:

Wielki sekret magii, unikalne i niewyrażalne Arkana, za swój cel obiera nadanie w jakiś sposób nadnaturalnej mocy do usług woli człowieka.

Aby nabyć to osiągnięcie, koniecznym jest WIEDZIEĆ co musi zostać zrobione, PRAGNĄĆ co potrzebne, ODWAŻYĆ SIĘ spróbować tego, co niezbędne, oraz selektywnie MILCZEĆ.

Znów, można na to patrzeć na kilka sposobów. Najzwyklejsze – choć nie najoczywistsze – jest, jak to się mówi, “wolnoć Tomku w swoim domku”, czyli tak długo jak nie ma świadków, można robić co się chce. W prostszym sensie, skoro osobistość doświadczeń zanika, gdy rozprawia się o nich publicznie, to i odwrotnie – sekretność rodzi intymność, szczególnie gdy w grę wchodzą siły zewnętrzne. Istnieje zresztą popularne przeświadczenie, że rozmawianie na temat pożądanych przyszłych wydarzeń może je “zapeszyć”. Nie da się natomiast ukryć, że i w moim doświadczeniu zapowiadanie nowych tekstów, gdy nie są jeszcze wykonane, często kończy się opóźnieniami. Pisał o tym również Agryppa (ks. 3, rozdz. 2):

Co więcej, na początku chciałbym cię ostrzec, że podobnie jak boskie siły brzydzą się rzeczy publicznych i bluźnierczych, oraz kochają tajemnicę, takoż wszystkie magiczne działania unikają publiki, dążą do ukrycia się, wzmocnione są poprzez milczenie, lecz zniszczone poprzez upublicznienie, tak iż żaden pełny efekt po nich nie następuje; wlane do umysłów plotkarzy i niedowiarków, tracą na skuteczności. Dlatego też, jeśli jego sztuka ma przynieść owoce, operatorowi magii przystoi być dyskretnym i nie odkrywać ani swego dzieła, ani miejsca, ani czasu, a nawet pragnienia czy woli przed nikim, chyba że to jego nauczyciel, partner, czy towarzysz, który niemniej także powinien być wierny, ufny, dyskretny i o godnej naturze i wiedzy; albowiem nawet jego gadulstwo, niedowierzanie oraz niegodność przeszkadza i utrudnia działaniu każdej operacji.

Innym znaczeniem milczenia w praktyce jest tak zwane flow lub świadomość automatyczna, do jakich dąży Ipsissimus oraz Taoista. Powszechnie znana jest metoda “gnozy”, mająca na celu uciszenie umysłu, bądź zapomnienie o magicznym działaniu, tak aby nie przeszkadzać poruszonym siłom w sprowadzaniu rezultatów. I choć jest to oczywiście skuteczny sposób na milczenie, to jak napisałem w SZTUCE, prawdziwa Gnoza tego nie wymaga. Jaka jest bowiem różnica między działaniem automatycznym i manualnym? Gdzie leży granica dzieląca zwykłe działanie od sztuki?

Liber Coph Nia rzecze “I nie usłyszysz melodii, póki języka nie stracisz! Gdym kłamstwami nie mógł prawdy wyjawić. Więc zamknij się i słuchaj!”, a także “Nie słuchaj. Kłamstwami słowa karmią. (…) Krzykiem nie wyrazisz ciszy.” Z jednej strony, jak stwierdził Korzybski w wyrażeniu “mapa nie jest równa terytorium”, nie licząc kilku wyjątków, wszystkie słowa to kłamstwa, bowiem nie są tym co reprezentują, a zatem prawda może tkwić jedynie w ciszy, w milczeniu. Z drugiej, stan flow osiąga się poprzez aktywną pasywność, tj. tak wielkie zaabsorbowanie w wykonywaną czynność, że znika podział na działanie i działającego, tak iż wydaje się, iż dzieło wykonuje się samo. Jeśli więc każde słowo, jakie spływa z niebios, pod moimi palcami staje się fałszem, a jednak muszę pozostać aktywnym, jedynym wyjściem jest samemu zniknąć, usunąć się z drogi i zaufać, że wszystko ułoży się samo. I tak oto się poddając, dzieło jest skończone, zanim się zorientowałem.

AUM


Autor: Frater L.V.X.

2 comments

  1. Inqbus · May 2, 2020

    Zgłaszam literówkę łacińską : ) Nie oscuro lecz obscuro a raczej obscura. Może jeszcze taka ciekawostka, że oprócz occultum pasuje tutaj także znane słowo arcanum, czyli tajemnica, można powiedzieć, że droga jest tajemnicza, lecz nie ciemna.
    Nie piszę tego aby się mądrzyć, sam jestem ledwie uczniem na ścieżce łaciny, quod longa et difficula est : )

    Like

    • Ipsissimi · May 3, 2020

      Właściwie to chociaż wydawałaby się adekwatna w magicznym kontekście, to za Łacinę się jeszcze nie zabrałem, lecz posiłkowałem się hiszpańskim, a tam w przeciwieństwie do Łaciny i Włoszczyzny “droga/ścieżka” jest rodzaju męskiego (“el camino”) dlatego oscuro, a nie oscura. Celowo chciałem uniknąć wyrażenia “obskurna”, bo to w polskim ma wyjątkową konotację, której w innych językach nie ma, a która nieświadomego czytelnika mogłaby zmylić. Natomiast literówka jest w słowie “occulto”, które powinno być przez jedno ‘c’, ale musiałem się nieświadomie zasugerować łacińskim lub angielskim. Dzięki, w każdym razie. 🙂

      Like

Napisz Wiadomość | Leave a Reply