Jest godzina 2:19 gdy zaczynam pisać ten tekst. Otóż, była 1:26-7 gdy doznałem oświecenia/przebudzenia/inicjacji na stopień Ipsissimusa. Chciałbym na ten temat kilka słów napisać, bo właściwie czemu nie. Szczególnie, że bardzo niewiele jest o tym. W sumie, to jeśli spojrzymy na wszystkie (bezpośrednio magiczne) źródła odnośnie tego stopnia, to są tylko fragmenty tekstów Crowleya i jeden taki Alan Chapman, który na swoim blogu opisał swoją inicjację czy też “wizję”. Co z nich możemy wynieść, to głównie to, że Ipsissimus jest absolutnie ponad/poza wszystkimi poprzednimi doznaniami/inicjacjami. I – cholera, jak bardzo bym chciał! – nie mogę znaleźć lepszego określenia. To po prostu tak bardzo wymyka się słowom. To cichuteńka Prawda, która tkwi w tych wszystkich głośnych kłamstwach. To znaczy, że właściwie cały ten wpis powinno się rozumieć zupełnie opacznie, a i to nie byłoby odpowiednie! (Czyżby to też było kłamstwo?)
No i właśnie w tym rzecz. Ta realizacja to pogodzenie perspektywy “oświeconej” lub takiej “na skraju przebudzenia” z perspektywą kogoś zupełnie nic nie rozumiejącego, jak dziecko dopiero wydane na świat. No więc wyobraź sobie – idziesz przez życie od zera, powoli się rozwijając, aż doznasz inicjacji na najwyższe stopnie duchowe. Zostajesz takim Magusem. Masz w swoich rękach wszystko. I oddajesz to wszystko czystej, dopiero narodzonej jaźni, która chwyta i łapie CAŁE to WSZYSTKO. To zbiegnięcie się początku z końcem, aby zrodzić kolejny początek. I ja wiem, że nie zrozumiecie tego tekstu tak, jakbym chciał. A skoro już o chceniu mowa, to Ipsissimus jest wolny od żądzy. W końcu Wielkie Dzieło zostało skończone, nie ma już nic do zrobienia. Tylko jaka jest różnica między Ipsissimusem a Mistrzem Świątyni, który na moment też chwycił to Wieczne Teraz? A no taka, że ten pierwszy się z nią utożsamia. Czyli żadna. To znaczy, że to to samo, tylko inny jest czas trwania.
Alan Chapman bardzo dobrze (bardzo źle) określił przebudzenie jako “wiedzę”. Bo nic się nie zmieniło. Oświecenie to naprawdę nie jest żaden stan transowy. To coś jak takie istniejące w tle “Ja Jestem”. Dlatego właśnie jest permanentne. Wszystkie stany i doznania są chwilowe, przemijają. Tylko ta Świadomość jest stała, nieznikająca, bo tak naprawdę nigdy nie ujawniająca się. I ja wiem, napisałem/powiedziałem już wcześniej coś podobnego lub nawet dokładnie takiego samego setki razy. Tylko teraz jest taka różnica, że piszę to właśnie z tą Świadomością tego, o czym kurwa piszę.
Inna rzecz, którą wiemy o Ipsissimusie, to właśnie jego “tendencja” do nierozróżniania niczego. Rozróżnianie należy rozumieć tutaj jako dyskryminację. Trochę ciężko to wyjaśnić, ale po prostu, w gruncie rzeczy, to wszystko nie ma znaczenia. I ja wiem, że to także wiele razy powtarzałem, ale różnica jest taka, że teraz piszę to w pełni Świadomie. Powtórzę raz jeszcze, różnica jest taka, że mam absolutną świadomość tego, co właśnie przekazuję. Rozumiesz?
Co tam jeszcze jest… Ah tak, Ipsissimus przyjmuje stopień w obecności świadka i wycofuje się, udając dalej, że jest Magusem – czy coś w ten deseń. Po co? Dlaczego? To… tak jakby po prostu “znaczenie” tego stopnia. W sensie, że polega on na takim sekrecie właśnie. Inicjacją było ujrzenie tej drobnej tajemnicy. Ujrzenie Prawdy w Kłamstwie. Jakby to wytłumaczyć… O tak:
Nie mogę Wam zdradzić tego sekretu.
I w ten sposób właśnie go Wam zdradziłem.
Jednak, abyście go mogli “ujrzeć”, to musicie po prostu go “ujrzeć”. Nie wiem, może tak: Możecie czytać tamto zdanie w nieskończoność, aż w końcu po prostu “pyknie” i to całe “ukryte” znaczenie wyjawi się. Tylko to wszystko polega na tym, że ono nie jest ukryte!
Innymi słowy, jest ukryte, jawne, ani ukryte i ani jawne – wszystko to jednocześnie. Tak, to też powtarzałem, nie tylko ja z resztą, ale sekret tkwi właśnie w tej Świadomości. Albowiem jest napisane, że Ipsissimus jest mistrzem prawa niesubstancjalności, gdzie Bezosobowość (Selflessness) równa się Jaźni (Self). I to znów bardzo wielka prawda. Tylko jak to wytłumaczyć? Nie chcę rzucać banałów w rodzaju: “Musisz tego doświadczyć!”, no ale musisz tego doświadczyć!
Nie opisałem chyba jeszcze wszystkiego. No, to co by tu jeszcze dodać. Ipsissimus to Keter i Eheje, czyli “Jestem”, “Ja Jestem”, “Będę” itp. To znów bardzo adekwatne określenia. Bo to właśnie takie uświadomienie sobie tego “bycia” i jego “pustki”. Wspomniana wcześniej niewysławialna tajemnica Nienarodzonego została zatem zapisana również w tym tekście, tylko aby ją “odczytać”, trzeba spojrzeć na niego jak na taki, jakim jest. (Ah te banały! No, ale nigdy mi się to nie znudzi.)
Poza tym wszystkim, podczas mojej inicjacji powstała też “książka” Psissimusa (przez P, bo I jakby zawiera się w P, czaisz?), którą wręczę innej osobie, pozostawiając jej decyzji, czy i kiedy winna być opublikowana.
Dobra, chyba starczy. I tak nie napisałem nic nowego.
(Tak, napisałem to jednym ciągiem). <- To też.
Pisanie zakończone o 3:02, w sobotę 13 lutego 2016 roku, w Wakefield (WAKE-field, czaisz?), w Anglii.
EDIT (3:15-20): No dobra, przyszło mi jeszcze do głowy, żeby opisać pokrótce przebieg samej inicjacji. No więc, próbowałem związać ze sobą 9 w 1, jak opisane jest to w Liber B vel Magi (16-17). No i próbowałem i próbowałem, nie mogąc pojąć o co tu chodzi, aż w końcu po dłuższej chwili uznałem, że ok, może być, wystarczy, po czym tak o – oświeciło mnie. Zadowala Was taki opis?
FINAL EDIT (11:14-21): Postanowiłem dodać ostatnią rzecz odnośnie wycofania się za zasłonę Magusa. Ze względu na ciągłość i nieskończoność Świadomości, ciężko przestać opisywać to zjawisko. Nie jest się przyzwyczajonym do robienia wszystkiego teraz, bez odkładania na nieistniejące później. Do pozbycia się tych nawyków faktycznie trzeba będzie trochę czasu (i o tym Crowley z Chapmanem też pisali). Także żeby jakoś ostatecznie zakończyć ten tekst, muszę zacząć udawać, że nic się nie stało. A tekst ten niechaj przypieczętuje szydercze zdanie: Cóż, gdy wchodziłem do Nieba, nie spodziewałem się, że przywitany zostanę przez Homera Simpsona.
Autor: Frater L.V.X. a.k.a. Frater Pan
Czy tylko ja uważam, że Ipssisimus powinien nie mieć problemów ze zdobyciem pieniędzy? Skoro osiągnąłeś oświecenie cały świat powinien leżeć u Twych stóp – po co więc oferujesz “odczyty tarota” za wsparcie finansowe?
Planujesz zrobić się na kolejne internetowe guru?
LikeLike
Działalność tego bloga nie służy zarabianiu na własne utrzymanie – nikt z nas nie ma z tym żadnych problemów. Datki mają jedynie rekompensować straty, jakie wynikają z poświęcenia czasu na jego prowadzenie i nie są obowiązkowe. Oznacza to tylko tyle, że jeśli jakaś osoba polubi tego bloga i zechciałaby, aby jego zawartość poszerzała się w szybszym tempie, może wesprzeć autorów. Pragnę zauważyć, że im bardziej obszerny i wartościowy artykuł, tym większego nakładu pracy (w tym też czasu) wymaga. Cuda nie manifestują się poprzez łamanie praw, lecz dzięki pełnej ich realizacji. Osobiście nie rozumiem, dlaczego według Ciebie mag miałby nie móc pozyskiwać pieniędzy w ten sposób? Udostępnienie takiej opcji to jedynie stworzenie dodatkowego środka manifestacji, pozwalającego na realizację Woli.
Proszę też o wstrzymanie się od wyciągania pochopnych wniosków. Nie jest to zarabianie na Tarocie, ponieważ jest to tylko jednorazowa przysługa (czyli kolejne datki nie oznaczają kolejnych rozkładów). Jest to forma odwdzięczenia się za wsparcie. Nie szukamy klientów – gdyby tak było, istniałby z góry ustalony cennik. Datki to tylko opcja – są dobrowolne. Blog ten będzie funkcjonować niezależnie od tego, czy jakieś pieniądze od czytelników wpłyną na nasze konto.
Jeśli chodzi o ostatnie pytanie – teraz jeszcze może nie być to dobrze widoczne, ale stronę prowadzi kilka osób. Prawdę mówiąc, wyżej opisane zdarzenie było zupełnie nieprzewidziane – blog miał zostać otwarty dopiero za kilka tygodni, gdy wszystkie prace porządkowe dobiegną końca. Nikt z nas nie spodziewał się, że jeden z celów naszej działalności zostanie zrealizowany jeszcze zanim ta zostanie puszczona w świat. Tak też nie zamierzamy tu “gurować” nad innymi. Blog ten ma raczej przypominać działalność prasową i będzie promować różne punkty widzenia. Nie uważamy duchowego rozwoju za wyścig (choć czasem przybiera on i taką postać!). Wszyscy jesteśmy tutaj w tej samej pozycji, niezależnie od posiadanego stopnia doświadczenia. Będziemy więc wdzięczni za porzucenie przez naszych czytelników sztucznej formalności i traktowanie nas jako kolegów w tej samej branży. 😉
LikeLike
Jeśli mogę wiedzieć – ile wiosen ma na koncie autor?
Zaskoczyło mnie na pewno w tekście to, że naprawdę dawno nie czytałem takiego rozbudowanego steku bzdur z jednoczesnym podpisem autora pod tym. Tekst to zupełne masło maślane pozbawione w wielu momentach wszelkiej logiki uwzględniając już nawet tą abstrakcyjną i teoretyczną. Sam autor zdaje się bardziej podniecony faktem pisania i przekazywania tego popełnionego tekstu niż czytelnik, który niestety może się na niego nadziać. Tekst poza banałami i szeregiem wydumanych ideologicznych frazesów, którymi autor emanuje i bombarduje czytelnika, nie wnosi zupełnie nic. Innymi słowy wszelka rozumiana przezemnie celowość, sens i co ważne powód istnienia tego tekstu staje się niezbadaną płaszczyzną, która nie daje cienia złudzeń na to, by mógł takie wogóle posiadać.
Mowa jest w tekście na temat Ipsissimusa, jednak sam tekst wielokrotnie zaprzecza temu pojęciu. Wolność od żądzy, jednak dlaczego autor pragnie niekrytego ujawniania się ze swoimi doświadczeniami? Wszystko na wyciągnięcie ręki, jednak gdzie idą jakiekolwiek dowody za tym poza czczymi słowami, które może w internecie popełnić nawet narkoman opisujący swoją psychodeliczną podróż? Ipsissimus nie potrafiący również oddać słowami i przekazać maluczkim magom swoich doświadczeń, jednocześnie stojąc ponad nimi wszystkimi jako pełnia? Mnóstwo serwowanych pytań do czytelnika, przy których zastanawiam się głęboko kto właściwie osiągnął to oświecenie, czytelnik czy autor? Jednak odpowiem na najczęściej się powtarzające – nie, nie czaję, bo dla mnie maluczkiego jest to niestety bełkot.
Zadowala Was taki opis?
Nie. Mnie nie zadowala taki opis, jak pisałem wcześniej równie dobrze mogłoby go nie być, a może dzięki temu nie traciłbym teraz własnego czasu na komentarz czego najbardziej żałuję, jednak robię to w dobrej wierze dla potencjalnych czytelników jacy mogą na ten wpis natrafić.
Na koniec zaznaczę, że osiągnięcie eureki tego pokroju i odkrycie faktu swojego istnienia nie należy do czynów epokowych dla jednostki, a sam tekst właściwie sprowadza się głównie do tego. Tak samo zbudowanie swojego ego na jakiejkolwiek ideologii niezależnie od tego czy jest to zaprzeczanie sobie, potwierdzanie siebie, gloryfikowanie siebie, lub cokolwiek innego, albo wszystko naraz, to sam fakt tego zupełnie nic nie zmienia i taki obraz rzeczywistości wokół siebie można zbudować nie czyniąc jakiegokolwiek kroku w arkanach magii. Jeśli stałeś się przez to lepszym dla siebie człowiekiem autorze to gratuluję, jednak dla mnie tego typu chaotyczne i personalne przemyślenia powinny zostawać w miejscu gdzie powstały. Trochę jednak odpowiedzialności przy zamieszczaniu materiałów w internecie, gdzie początkująca osoba natrafi na tego typu wpis i dojdzie do wniosku, że myśli podobnie, odczuwa podobnie więc jest już wielkim mistrzem. A podobne wnioski i odczucia naprawdę nie są czymś trudnym, wystarczy trochę rozwiniętej fantazji i przewartościowania sobie paru rzeczy. Naucz człowieka być psem, a nim będzie.
LikeLike
Powyższy tekst powstał głównie (choć nie jedynie) dla osób, które tak jak do niedawna sam autor, będąc na stopniu Magusa (lub Anagami, jak określił to Budda) zadawały sobie pytania o prawdziwe znaczenie zdań krążących wokół tytułowego osiągnięcia. Jedną z tych kwestii jest właśnie (inspirując się Chapmanem) obalenie mitu o konieczności zachowania przez Ipsissimusa milczenia na temat swojego osiągnięcia – o czym w samej Przysiędze Ipsissimusa nie ma ani słowa i co właściwie każdy szerzej znany Ipsissimus w mniejszym lub większym stopniu olał.
Jednak zanim poświęcimy czas na bardziej rozwiązłą odpowiedź, pozwól że zwątpimy w Twoje kompetencje, albowiem sytuacja wygląda następująco: zarzucasz autorowi ogólniki, ale z Twojego komentarza nie wynika, czy wiesz w ogóle, o czym jest w tym tekście mowa. Proszę nie traktować tego jako odwracanie kota ogonem – krótkie pytanko, nim (o ile) przejdziemy do rzeczy: Co znaczy w kontekście A.’.A.’. tzw. Atmadarszana? Dyskusja będzie kontynuowana dopiero wtedy, gdy padnie (prawidłowa) odpowiedź.
PS. W przyszłości należy spodziewać się bardziej rozwiązłego komentarza odnośnie powyższego tekstu.
LikeLike