Magister Templi

Magister Templi
Alan Chapman
(3 marca 2007)

Pewien czytelnik naszej strony zwrócił uwagę na to, co pozostało mi “do zrobienia” względem magicznego rozwoju [patrz: Zadanie Mistrza Świątyni]. Rzeczywiście, zanim właściwie wszedłem w kontakt z A∴A∴ – jedynie w sensie modelu rozwojowego, pasującego do moich doświadczeń, ponieważ nie należę do żadnej magicznej grupy czy organizacji, która uznaje takie “stopnie” – ja także uważałem “przekraczanie otchłani” za końcowy cel zachodniej tradycji; co jest dziwne, biorąc pod uwagę, że mamy trzy stopnie powyżej otchłani.

Po zapoznaniu się z wspaniałym esejem Daniela Ingrama o arahatach (Ingram 2008), doszedłem do wniosku, że powodem dla tak wysokiego poważania “przekroczenia otchłani” jest powszechne błędne rozumienie tego, co faktycznie zawiera się w atrybutach zyskiwanych przez aspiranta, gdy stanie się Mistrzem Świątyni (pierwszy stopień powyżej otchłani).

Wyznanie

Na początek: Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że naprawdę przekroczyłem otchłań – dowody są niezaprzeczalne. Stwierdzam to jedynie w celu uniknięcia wszelkich sprzeciwów na zasadzie, że pewnie oszukuję samego siebie.

Pomimo faktu, że jestem świadom krążącego na okultystycznej scenie bullshitu dotyczącego tego, co to znaczy być Mistrzem Świątyni, zawdzięczanego w większości tym, którzy nie mają absolutnie żadnego doświadczenia w kwestii, o której mówią, muszę wyznać: istnieje mała część mnie, która jest troszeczkę zawiedziona moim “osiągnięciem”.

Pierwszy raz przeczytałem o Mistrzu Świątyni gdy miałem jakieś 15 albo 16 lat, głównie w dziełach Mr Crowleya. Oczywiście, nie można powiedzieć, że bagatelizował on cnoty osiągnięcia tego stopnia i – choć nigdy tak naprawdę nie wprowadził czytelnika w błąd odnośnie tego, czego oczekiwać – z pewnością stworzył warunki sprzyjające do powstawania bullshitu.

Bullshitu takiego jak:
1. Magister Templi (MT) nie może więcej niczego czynić, myśleć, czy czuć w ten sam sposób, jak przed przekroczeniem otchłani.

2. MT jest w permanentnym stanie samadhi.

3. MT może stać się niewidzialny i lewitować.

4. MT jest wniebowstąpionym mistrzem.

5. MT jest światowej wagi nauczycielem.

6. MT nie może zachowywać się jak skończony dupek (jeśli oczywiście nie robi tego, by przekazać ci wielką duchową prawdę).

Gdy byłem nastolatkiem, niewielka część mnie uwierzyła w te mity i to właśnie ta część mnie czuje się teraz troszkę zawiedziona rzeczywistością, troszkę zawstydzona pretendowaniem do tak “wielkiego” tytułu, i troszkę zadowolona, że mam prawo pretendować; ale to dobrze, ponieważ ta część mnie nadal ma 15 lat, tak jak – jak sądzę – mentalność ludzi, którzy naprawdę kupują te bzdury.

Prawda

Nie byłem świadkiem zniszczenia wszechświata.

Nie przeszedłem nagłej, wstrząsającej transformacji w wniebowstąpionego mistrza.

Nie zyskałem żadnych dodatkowych mocy magicznych (typu lewitacja).

Wciąż nie mam żadnych zwolenników. (Cholera.)

Gdybym miał to streścić w jednym zdaniu, rzekłbym, że (w wyniku powolnego, stopniowego procesu) doświadczyłem absolutu po raz pierwszy.

Jako Mistrz Świątyni, mogę ci powiedzieć:

1. Większość czasu czuję się dokładnie tak samo, jak przed przekroczeniem.

2. Nadal nie spotkałem Wielkiego Białego Bractwa.

3. Nadal zachowuję się jak dureń, gdy jestem wkurzony.

4. Nadal zachowuję się jak dureń, gdy nie jestem wkurzony.

5. Gdy medytuję, ćwiczę bycie “ponad otchłanią” (tj. kiedy chcę, mogę doświadczać świata w jakościowo odmienny sposób i nie muszę medytować, by tego dokonać), a to, czego doznaję, stopniowo się zmienia. Innymi słowy, nadal się rozwijam – nie osiągnąłem “oświecenia”, czymkolwiek to jest.

6. Co ciekawe, przechodzę uświadamiające doświadczenia, jak przewiduje to stopień Mistrza Świątyni w systemie A∴A∴. Chociaż te wyznaczone “zadania”, owe doznania, takie jak zrozumienie transu smutku, mają miejsce bez mojego świadomego udziału, jak gdyby te stopnie były częścią naturalnego procesu.

7. Choć napisałem, że mała część mnie jest zawiedziona, a i nie opisałem nic, co brzmi tak bajecznie jak umiejętność lewitowania, całe to przeżycie było bardziej niesamowite, niż kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrażać.

Aleister Crowley na zdobycie stopnia kolejnego po Mistrzu Świątyni potrzebował sześciu lat, a na końcowy stopień jeszcze więcej. Przekroczenie otchłani to dopiero początek!


Źródło: The Blood of the Saints, Alan Chapman & Duncan Barford, Heptarchia Press, 2009.

Twórcy projektu Ipsissimi nie posiadają żadnych praw do powyższego tekstu.

Napisz Wiadomość | Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s