Salomon miał rację – praktyczny przewodnik ewokacji

Salomon miał rację
Praktyczny przewodnik ewokacji

W poprzednim artykule opisana została względnie zaawansowana praktyka projekcji astralnej i duchowej podróży inicjacyjnej z jej wykorzystaniem. Niniejszy tekst skupimy natomiast na drugiej takiej metodzie, zwanej powszechnie ewokacją, a która wyrasta z innego pierwotnego magicznego obrzędu zwanego egzorcyzmem. O egzorcyzmach jako o pierwowzorze magii pisałem już w artykule o historii magii i tamże w tej kwestii odsyłam (z góry uprzedzam, iż wspomniany tekst daleki jest doskonałości i zapewne zostanie w przyszłości przepisany lub też powstanie na jego miejsce inny, z uwzględnieniem wielu nowych odkryć, jakie zdążyłem na ten temat zdobyć). Przejdźmy do rzeczy.

Znaczenie terminu i historia

Wraz z omówioną już duchową wędrówką, praktyki ewokacyjne stanowią kluczowy element z jakim kojarzy się dziś pojęcie działań magicznych. Sam termin “ewokacja” pochodzi najpewniej od łacińskiego “evocare”, co znaczy po prostu “przywoływać”; i jest stosowany współcześnie w sensie przywoływania formy ducha na zewnątrz (najczęściej po to, by zyskać nad nim kontrolę), w odróżnieniu od “inwokacji”, która miałaby odnosić się do wezwania duchowej istoty lub siły do własnego wnętrza (aby przejąć jej atrybuty). Powszechnie przyjęło się w obecnej magicznej społeczności, że “inwokuje” się siły wysokie, a “ewokuje” te niskie; acz nie jest to żadna reguła.

Oczywiście, przywoływanie różnego rodzaju niefizycznych bytów możemy znaleźć już nawet wśród ludów pierwotnych, więc w poszukiwaniach ewokacji w historii nie należy sugerować się jej neologicznym terminem. Przykładowo, swego rodzaju szamanizm, który najpewniej stosował tego typu praktyki, datuje się na nawet 30-40 tysięcy lat wstecz.

Co możemy przypuszczać o tak dawnych działaniach magicznych ludzi pierwotnych, to że – jak postuluje choćby James George Frazer w swej “Złotej Gałęzi” – stosowały się one do dwóch “praw”, które przypuszczalnie wykształciły sobie naturalnie animistyczne umysły prehistorycznych mózgów późnych neandertalczyków i wczesnych homo-sapiens, czyli “prawa łączności” i “prawa podobieństwa”. Animizm zakłada brak rozdzielności między ciałem fizycznym i duchowym (jak zresztą zostało to przeze mnie podkreślone w tekście o astralnej projekcji), a zatem, tłumacząc to na nasz dualistyczny rozum, jeśli coś jest fizycznie w styczności z jakąś rzeczą, jest z nią połączone także duchowo; a fizyczna reprezentacja danej rzeczy odzwierciedla jej prawdziwą duchową formę. Oczywiście, to tylko tłumaczenie, gdyż jak napisałem, dla ludzi pierwotnych zwyczajnie nie było żadnego podziału na ducha i materię.

Powyższe można wyrazić jeszcze bardziej łopatologicznie na niniejszym przykładzie: Archeologiczne znaleziska takich figurek jak Löwenmensch, datowanych na około 40 tysięcy lat wstecz, sugeruje, iż lew (w tamtych czasach żyjący w całej Euroazji), należący do wysoko niebezpiecznych drapieżników, istnie siejący postrach w królestwie zwierząt, był przez odważnych wojowników jakimś sposobem zabijany (przypuszczalnie atakiem z zaskoczenia, podczas rytuału godowego), aby – jak mówi przysłowie – “wejść w jego skórę” i tym samym przywdziać jego potęgę (co ciekawe, tradycja ta uchowała się aż do czasów “Lemegetonu”). Taka skóra, lub wszelkiego rodzaju inne zdobyte w boju artefakty (w tym mniejsze, jak choćby ząb czy kępka sierści) służyły jako pierwsze talizmany bądź amulety, dające czarownikowi moc owego stworzenia, jak i chroniące go przed innymi równymi bądź mniejszymi zagrożeniami, zatem jeśli ktoś był w stanie przeżyć jakiegoś rodzaju śmiertelne zagrożenie, stawał się dla otaczających ludzi kimś wielkim, potężnym i mądrym, a więc nadawano mu rolę przywódcy. Owi pierwsi czarownicy po śmierci stawali się duchowymi patronami dla swoich plemion, z którymi kolejne generacje czarowników-szamanów się następnie kontaktowały (poprzez ówczesne duchowe praktyki) z prośbami o spełnienie życzeń i/lub porady w prowadzeniu ludności. Ten tzw. “kult przodków” był więc źródłem pojęcia “świata duchowego” lub “zaświatów”, a związane z nim obrzędy – pierwszą formą projekcji astralnej oraz ewokacji.

Z czasem, wraz z ewolucją ludzkiego mózgu, stopniowo wzrastała inteligencja naszego gatunku, co z kolei sprowadziło nas do bardziej abstrakcyjnego pojmowania świata. Poza tym, bardziej rozwinięci ludzie w mniejszym stopniu musieli się już starać o samo przetrwanie, więc zaczęli się bardziej zastanawiać nad światem wokoło. Zyskując większą kontrolę nad królestwem naturalnym, mogli nareszcie opuścić nocą jaskinie bez strachu i zacząć obserwować niebo. Tak też dokonano pierwszych astrologicznych bądź astronomicznych obserwacji, datowanych szacunkowo na 25 tysięcy lat, a odnoszących się do lunarnych cyklów, co zapewne powiązano z menstruacją u kobiet oraz zachowaniem wód na Ziemi, prowadząc tym samym do późniejszego utożsamienia tychże podmiotów (Księżyc, kobiety, wody i Ziemia – razem jako “Bogini Matka – Dająca Życie”).

Astronauki rozwijały się później o kolejne koncepcje, czego dobry dowód mamy w piśmie klinowym, szczególnie w Babilonie, w okolicach XX wieku p.n.e., gdzie poza Słońcem i Księżycem doskonale znano już też pięć innych planet. Oczywiście, jako że owe ciała niebieskie zdawały się dla kapłanów Mezopotamii mieć niesamowity wpływ na zjawiska naturalne na Ziemi, dotychczasowy kult przodków musiał również ewoluować. Do tej pory, za największe i najstraszniejsze zagrożenia dla człowieka uznawano różnego rodzaju drapieżniki, jednak na tym etapie historii, nie były one już aż tak groźne jak np. klęski naturalne, nad którymi ludzie nie mieli natomiast żadnej kontroli. Pół-zwierzęce duchy przodków stopniowo ewoulowały więc w znane dziś ze starożytnych mitologii bóstwa o atrybucjach planetarnych, meteorologicznych, czy geologicznych.

Dodatkowo, choć nie sposób określić dokładnie, kiedy to się stało, niemniej przypuszczalnie równolegle z rozwojem astrologii i astronomii musiał też powstać w ludzkich umysłach podział, wyróżniający trzy płaszczyzny: fizyczną, duchową niską i duchową wysoką. W religiach wczesnych cywilizacji, takich jak mitologie starożytnej Mezopotamii, Egiptu, czy Grecji, widzimy bowiem schemat zawierający świat “podziemny” (lub po prostu “zaświaty”), świat materialny (Ziemia) i świat niebiański (Niebo). Największych i najpotężniejszych przodków wyniesiono wówczas do statusu Bogów, którzy w większości mieszkali w Niebiosach, zaś wszelkie niższe duchy, w tym przeciętnych zmarłych ludzi, strącono – że tak poetycko się wyrażę – do Podziemi.

Prawdopodobnie w tym samym czasie, w skutek czegoś, co Crowley nazwał rozpoczęciem Eonu Ozyrysa, rolę głównego bóstwa (tj. “tego, który daje życie”, czyli Stwórcy Wszystkiego) przejęła postać męska, a wszelkiego rodzaju boginie matki – pojawiające się dotąd bardzo często w formie tak zwanych (przypadkowo, bardzo adekwatnie) figurek Wenus – zrzucono do niższego świata duchowego (co, biorąc pod uwagę archeologiczne odkrycia w Çatalhöyük, mogło mieć miejsce już w VIII tysiącleciu p.n.e.). Mistrz Therion, zdaje się, zakładał za powód tegoż postępku złośliwość patriarchów, jednak biorąc pod uwagę, iż owe boginie w starożytnych mitologiach sprawowały funkcję Władcy Zaświatów, a czasem też pełniły rolę żony niebiańskiego Boga Ojca w odpowiednich im panteonach, uważam to stanowisko za nieuzasadnione. Faktyczne globalne wyparcie żeńskiego kultu miało miejsce dużo później, kiedy to zaczął się rozwijać monoteistyczny Judaizm.

Legendarny Mojżesz miał według Biblii odkryć nowe, prawdziwe imię Boga Izraelitów – niewymawialne JHWH. Źródło Tetragrammatonu znajdziemy najpewniej w dawnym semickim “yahwi”, co znaczy “przyczyniać się”, “tworzyć”. Tak też JHWH uważany jest za Pierwotną Przyczynę, Stwórcę Wszystkiego i stąd pojęcie mojżeszowego Jednego Boga. JHWH z konieczności musiał “pochłonąć” więc wszystkich innych znanych Semitom bogów, przejmując ich role, w tym rolę “Władcy Podziemi”. W procesie tym Podziemia zostały jednak w jakiś sposób pomieszane z Niebiosami i tak też w starożytnym Mistycyzmie Merkaby mówi się komicznie o “schodzeniu do Tronu Bożego”, podczas gdy ten jest usytuowany w “najwyższym niebie”. Tak czy inaczej, od tego momentu, czyli około XV-XIII wieku p.n.e., Żydzi wyznawali Jednego Boga. Imię JHWH (celowo niewymawiane), było natomiast magiczną formułą, którą to Mojżesz miał przekazać przez Aarona i kolejnych Arcykapłanów, aż do Salomona. Tego legendarne wyczyny miały zaś zapoczątkować tradycję ewokacyjną, jaką znamy dzisiaj. Czy aby na pewno tak było? Przekonajmy się…


Magia Króla Salomona i jej symbolika

Istnieje wiele różnych legend, opisujących rzekomą Mądrość Salomona. W Biblii, Salomon już z samego urodzenia poświęcony był Bogu, więc zdobycie przez niego Misteriów JHWH było nieuniknione. Samo Tanach nie wchodzi jednak zbytnio w szczegóły tego, jak otrzymał on swoją biegłość w sprawach Bożych. Różne apokryfy mówią o aniołach, które miałyby mu tę wiedzę wręczyć, gdzie najwcześniejszy – “Testament Salomona” podaje tu Archanioła Michaela (o tym później). Niemniej, przed pojawieniem się tego tekstu, ciężko znaleźć jakieś odniesienia do tego, jakoby Salomon jakkolwiek miał do czynienia z ewokacją. Takie praktyki były znane (patrz legenda o Saulu i czarownicy z Endor [1 Samuel 28:3–25]), ale w tradycji biblijnej traktowane raczej negatywnie. Jak natomiast pisałem już w wielu poprzednich tekstach, mnóstwo rzeczy wskazuje na to, że jego magia opierała się na Mistyce Merkaby (zobacz tu, tu, tu i tu) i polegała raczej na duchowej podróży. To jak to w końcu się stało, że dziś ewokacja jest oddzielną praktyką?

Wróćmy jeszcze raz do początku. Animistyczne odwołania do duchów były raczej materialne, gdyż nie było podziału płaszczyzn. Praktyki, jakie dziś określilibyśmy jako wizyjne, poza rzadkimi przypadkami raczej nie miały miejsca. Czarownicy odwoływali się do duchów poprzez ich fizyczne odpowiedniki lub inne rzeczy bezpośrednio z nimi związane (jak np. imię). Dopiero z pojawieniem się pierwszych szamanów, którzy w swoich mistycznych stanach transowych doświadczali innego świata, duchowe podróże przeniknęły do praktyk czarowników i rozpoczęły rozwój tego, co dziś nazywamy “magią”. Po wielu, wielu latach, czarownicy o wyższym statusie społecznym, będący najpewniej blisko szamana-przywódcy, stali się jego pomocnymi kapłanami i choć nie mieli oni zdolności wizyjnych, to asystowali w szamańskich ceremoniach, dając początek systemom kastowym.

W czasach wczesnego III tysiąclecia p.n.e., kiedy to rozwinęły się już pierwsze cywilizacje, szamani zostali zastąpieni przez królów i wysokich kapłanów. Samą kastę kapłańską dzieliło się natomiast na kilka różnych funkcji, z czego trzy główne to: Aszipu (głównoprowadzący ceremonii, “egzorcysta”), Zammaru (odpowiedzialni za muzykę i inkantacje) oraz Baru (medium/jasnowidz). Widzimy zatem, że rytuał ewokacyjny prowadziła jedna osoba, a druga pomagała trzeciej wejść w odpowiedni stan umysłu by ta odbierała wizję ducha. Ciekawą rzeczą jest natomiast, że choć Aszipu i Zammaru mógł zostać praktycznie każdy po odpowiednim treningu, to Baru musieli wywodzić się ze specyficznego rodowodu, a konkretniej od siódmego króla Sumeru, żyjącego rzekomo jeszcze przed potopem i będącego jednocześnie kapłanem-jasnowidzem – Enmeduranki (który to stał się później pierwowzorem dla biblijnego Enocha). To oczywiście pozostałość po tradycji, gdzie władcą był szaman.

Wiedząc powyższe, automatycznie staje się też jasne, dlaczego autorzy Biblii Hebrajskiej tak wielką uwagę przykuwali do rodowodu patriarchów, albowiem choć każdy mógł się modlić do Boga, tylko tym z bezpośredniej linii od Enocha dawane było faktycznie ujrzeć Tron Boży. Widzimy zatem, że praktyki ewokacyjne takich magów jak renesansowi John Dee i Edward Kelley, z wykorzystaniem odrębnych ról maga-zaklinacza i maga-jasnowidza, mają swoje korzenie w najstarszej udokumentowanej tradycji magicznej. Współcześnie natomiast, gdy popularna stała się praktyka solo, działania magiczne zaczynają powracać do swojej pierwotnej szamanistycznej formy… Więcej o kwestii podziału ról w ceremonii powiemy sobie później – wróćmy do symboliki Magii Salomonicznej.

Bezdyskusyjnym faktem jest, że żydowska magia pochodzi ze Starożytnej Mezopotamii i z tamtejszych praktyk czerpie garściami. Nikogo chyba zatem nie zdziwi, jeśli powiem, że źródła wielu elementów rytuału, jakie opisuje XVIII-wieczny “Lemegeton”, możemy doszukać się w glinianych tabliczkach sprzed 4-5 tysięcy lat. Faktycznie jednak mało prawdopodobna jest bezpośrednia relacja i to raczej poprzedzający go (o przynajmniej półtora tysiąclecia) “Testament Salomona” – między innymi – był najpewniej wzorem dla autora Mniejszego Klucza Salomona. Jest to bowiem najstarszy tekst przypisany Salomonowi, jaki wspomina o otrzymaniu przez biblijnego króla magicznego pierścienia (będącego pieczęcią z wygrawerowanym pentagramem) od JHWH Tzabaot (Iao Sabao/Pana Zastępów), przez archanioła Michaela; o wzywaniu władców piekielnych i pętaniu ich oraz innych duchów z jego pomocą; o zaklinaniu demonów siłami niebiańskimi; o konkretnych astrologicznych atrybucjach istot; itp.

W przypadku innych elementów rytuału, ciężko jest znaleźć konkretne źródło, wszak w czasach tych wiele z nich było już bardzo powszechnych. Choć łatwo odnaleźć konkretne Boże Imiona, a nawet całe ich zestawienia, w różnych kabalistycznych traktatach (np. w Zoharze), to niestety nie możemy tego samego powiedzieć o rzeczach bardziej ogólnych. Można jednak łatwo doszukać się korzeni tychże patrząc na najdawniejsze z udokumentowanych praktyk. Przykładowo, wykorzystanie kręgu w praktyce magicznej sięga czasów konstrukcji Göbekli Tepe (X tysiąclecie p.n.e.). Jak zaś chodzi o swego rodzaju pieczęci do poskramiania duchów, jedną z najwcześniejszych wzmianek na piśmie jest akadyjskie zaklęcie zwane “Krążkiem Ea”, którym egzorcysta przywdziewał atrybuty bogów magii za pomocą miedzianego dysku. O jako takim lamenie, pełniącym podobną funkcję, czytamy zaś w micie “O zejściu Inanny do Zaświatów”.


O autorytecie maga i panowaniu nad duchami

Najważniejszym elementem ewokacji, co odróżnia tę praktykę od zwykłego przywoływania duchów, jest ustanowienie osobistego autorytetu ponad wzywanymi istotami, aby móc je sobie podporządkować. Obecnie wiele osób, szczególnie z kręgów politeistycznych, uważa tę praktykę za coś niedopuszczalnego. Taki zabieg był stosowany jednak od samych początków magii, u szamanów, a później kapłanów starożytnej Mezopotamii. Sumeryjski panteon też jest, jakby nie patrzeć, politeistyczny, a jednak pewne istoty stoją wyżej w hierarchii od innych, więc naturalnie kapłan może to wykorzystać. Pętanie niższych duchów (a w tym torturowanie ich i zamykanie we wydrążonych naczyniach) to zatem praktyka dużo starsza niż się wielu dzisiejszym poganom wydaje i oczywiście poprzedza monoteizm. Jakby nie patrzeć, swoista hierarchia istnieje przecież w samym królestwie zwierząt w postaci łańcucha pokarmowego. Wniosek jest jeden: Salomon miał rację.

W pierwotnym czarostwie, przywdzianie autorytetu polegało na pokonaniu silnego drapieżnika, jak lew, aligator, czy choćby dodo. Później szamani zdobywali swoją moc kontroli duchów poprzez mistyczną wędrówkę do głębszych warstw rzeczywistości. Pierwsi kapłani, jeśli nie byli zdolni do takiej duchowej inicjacji, odziewali się w atrybuty swoich bogów symbolicznie, podobnie jak wcześniejsi czarownicy. Faktycznie jednak, aby prawdziwie mieć panowanie nad duchami, konieczne jest działanie z poziomu Boskiej Woli. Początkujący adept, jako że nie ma pojęcia o tej Woli, może na wzór praktyk kapłańskich otoczyć się różnymi symbolami władzy i – jeśli będzie mieć szczęście – może Wola Boga/Bogów będzie mu sprzyjać. Do tychże symboli należą np. krąg z pełną kabalistyczną hierarchią sfer, pas z lwiej skóry oraz pentakl i heksakl Salomona. Te narzędzia same w sobie nie mają żadnej mocy, acz użyte z pełnym przekonaniem, mogą pomóc czarownikowi zsynchronizować się z Boską Wolą. Jeśli jednak choć na moment się zawaha, istoty przejrzą jego blef i straci on nad nimi wszelką kontrolę.

Prawdziwy mag lub szaman nie zdobywa swojego autorytetu poprzez tego typu zagrania, lecz samodzielnie wchodzi w komunię z wyższym stanem świadomości. Z tego punktu, zwanego też Tiferet bądź punktem głębi, może on postrzegać Boską Wolę w każdym zewnętrznym przejawie. W ten sposób zdobywa on coś, co zwykło się nazywać “prawdziwym imieniem ducha”. Oczywiście, nie jest to absolutnie imię w werbalnym sensie, a raczej duchowa esencja istoty; choć można też stworzyć słowną formułę, która pomoże później magowi ponownie wejść w punkt głębi danego bytu, by postrzegać stamtąd jego przeznaczenie i móc go kontrolować. Inną opcją jest stworzenie osobistego rytuału; jeszcze inną – graficznego znaku, czego przykładem są liczne sigile i pieczęci w grimuarach, takich jak “Lemegeton”.

Naturalnie, powyższe to raczej stan idealny, niźli konieczny warunek. Możliwa, a wręcz zalecana, jest praktyka ewokacji nawet pomimo braku osobistego połączenia z Boskością. Wprawdzie, osoba potrafiąca działać w zgodzie z Wolą, nie potrzebuje tych instrukcji – tekst ten jest pisany z myślą o osobach średnio-zaawansowanych, więc i praktyka zawartych tu metod nie wymaga wyżej opisanych zdolności, a wręcz odwrotnie – może pomóc doprowadzić adepta do ich uzyskania. Podobnie zatem jak w poprzednim artykule, także i tutaj przedstawię sugerowaną sekwencję działań, aby stopniowo przechodzić kolejne stopnie zaawansowania. Posłuży nam tu model kabalistyczny. Nim jednak przejdziemy do praktyki, musimy omówić coś jeszcze…


Archanioł Michael i trójkąt ewokacyjny

Unikalnymi elementami magii salomonicznej, których nie znajdziemy w żadnej wcześniejszej tradycji, są magiczny trójkąt i archanioł Michael. Oczywiście, różnego rodzaju trójce mają miejsce w różnych religiach i mitologiach, aczkolwiek nigdzie nie znajdziemy adekwatnego odwołania. Wydaje się więc koniecznym napisanie kilku słów na ten temat. Zacznijmy od tego, że symboliczne wykorzystanie trójkąta równobocznego (z jednym wierzchołkiem skierowanym w górę) nie było zbyt szczególnie popularne przed czasami Pitagorasa. Oczywiście, istniały różnego rodzaju piramidy, jednak ich struktury w mniejszym stopniu wiązały się z trójkątem samym w sobie, a bardziej miały ukazywać różne warstwy pałacu, reprezentujące różne warstwy rzeczywistości. Świątynie w Mezopotamii (zwane Ziggurat) były np. budowane z trzema (na wzór 3 światów) bądź siedmioma (na wzór 7 planet) piętrami. Trójkąt w tym sensie był więc niczym drabina, pozwalająca wchodzić i schodzić w górę i w dół przez różne warstwy rzeczywistości, w ten sposób zapewniając zmarłym władcom bezpieczne przejście przez Zaświaty, wejście do Niebios i być może nawet zmartwychwstanie.

Po powstaniu filozofii pitagorejskiej i – wobec tego – narodzin dzisiejszej Kabały, liczba trzy została skojarzona z tym aspektem Boskości, który jest nabliższy materii, więc została skojarzona z astrologiczną planetą Saturna i sefirą Bina. Jakby nie patrzeć, trójkąt to pierwsza figura geometryczna (zaraz po linii), która tworzy ograniczony plan. Ten aspekt Boskości jest jednocześnie skończony i nieskończony, wobec czego w “Lemegetonie” poza formułą kreacji – JHWH (Tetragrammaton), do trójkąta przypisane są jeszcze zarówno Iao Sabaot (Anaphaxeton), jak i Alfa et Omega (Primeumaton). W ten sposób, jako że Ziemia i Zaświaty postawione są w jednej linii u podstawy, a Niebiosa stoją ponad nimi, magiczny trójkąt reprezentuje wpływ z góry na dół, co czyni znaczenie tego symbolu potrójnym: 1) ustanawia władzę Boskości nad światem duchowym i materią, 2) pozwala śmiertelnikom na kontat z istotami duchowymi, 3) daje duchom możliwość wpływu na plan materialny.

W filozofii wschodu, trójkąt reprezentuje element ognia. Nic więc dziwnego, że przypisany został do niego archanioł tego elementu – Michael. Postać ta pierwszy raz w Biblii Hebrajskiej wymieniona jest z imienia w Księdze Daniela, gdzie jest wielkim wojownikiem. Od tamtej pory przypisuje się mu wiele czynów, przede wszystkim walkę z Morską Bestią, z Szatanem (bądź też obu z tych, traktując je jako jedną istotę). Michael, którego imię znaczy “Ten, który jest jak Bóg”, był więc patronem wojny, uzdrawiania i egzorcyzmów, przejmując w ten sposób atrybuty sumeryjskich i babilońskich bogów magii – Marduka i Enkiego/Ea. Nic więc dziwnego, że w późniejszej literaturze naprzemiennie identyfikowano go z Thotem/Hermesem (Merkurym) lub Ra (Słońcem), albo utożsamiano go z Cherubem, który strzegł Edenu po wygnaniu z niego Adama i Ewy (sumeryjskim Huwawa, duchem zodiakalnego Lwa). Biorąc pod uwagę opisaną tu moc płonącego miecza Michaela, oczywiste być powinno, iż jest on doskonałym kandydatem na nauczyciela magii salomonicznej i tym samym strażnika magicznego trójkąta.


Kto może zostać egzorcystą?

Omówiliśmy już krótko źródło symboliki magii salomonicznej, jednak zanim przejdziemy do praktycznych instrukcji, konieczne jest opisanie, kto do tych praktyk podejść może. W czasach szamanizmu i wczesnej monarchii, tylko osoby mające odziedziczone zdolności medialne i swobodnie zwiedzające głębsze warstwy świata duchowego mogły brać udział w tego typu praktykach, aczkolwiek z czasem odstąpiono od tego zwyczaju. Dziś uważa się, że tego typu zdolności są możliwe do wyćwiczenia u każdego poprzez odpowiedni teurgiczny trening, a nawet jeśli ktoś nie ma ku temu żadnych predyspozycji, zawsze może wynająć do pomocy jasnowidza (o tym później). Niemniej, praktyka ewokacji nie jest czymś, czym może zająć się każdy nowicjusz. Na początku tego artykułu napisałem, że to metoda dla osób średnio-zaawansowanych. Co mam przez to na myśli?

Po pierwsze, procedura, którą tu podaję, jest opracowana w kontekście współczesnej magii ceremonialnej, opartej o rytuały Zakonu Złotego Brzasku. Od kandydata wymagam więc tutaj biegłości w mniejszych i większych rytuałach pentagramu i heksagramu (patrz: tu, tu i tu).

Po drugie, adept musi mieć opanowane i choćby częściowo zrównoważone cztery elementy świata fizycznego, a także powinien mieć już za sobą wstępne ćwiczenia projekcji astralnej, takie jak np. te, które opisałem w poprzednim artykule; co oznacza, iż przepracował minimalne wymagania wyjścia ponad sefirę Malkut.

Po trzecie, dobrze by było, aby miał też już za sobą jakieś praktyki z uwzględnieniem sprowadzania na plan fizyczny sił duchowych, szczególnie planetarnych. W tym celu początkującemu poleca się stworzenie siedmiu talizmanów planetarnych, które będą też bardzo użytecznym narzędziem w samej ewokacji. Odsyłam w tym celu do “Sztuki tworzenia talizmanów” Israela Regardiego, acz przestrzegam, by uważać na błędy w zamieszczonej tam symbolice (patrz “The Complete Golden Dawn System of Magic” tego samego autora oraz “Three Books of Occult Philosophy” Corneliusa Agrippy) i polecam poza podanymi tam metodami stosować też wspomniane już rytuały inwokacyjne.

Po czwarte, czego wymaga już sama tradycja magii salomonicznej, oczekuje się, że ewokacjonista będzie znał podstawy Kabały i astrologii, co tyczy się dziesięciu sefir i ich odbicia w czterech światach stworzenia (zobacz “ćwiczenie wstępne” poniżej) oraz podstawowych astrologicznych korespondencji i obliczeń.

Po piąte, konieczna jest świadomość kwestii arbitralności omawianych tu zagadnień, jaką poruszył Crowley w “Liber O”, a co skomentowałem już w poprzednim artykule.

Jeśli powyższe wymagania wydają się komuś spore, to uprzedzam, że wcale nie są. Osobiście jestem świadkiem, jak wielu całkowitych świeżaków było w stanie spełnić je w niewiele więcej niż pół roku regularnego studiowania i praktyki. Śmiem nawet stwierdzić, że za ewokację nie powinien zabierać się ktoś o krótszym magicznym stażu, albowiem nie jest to tylko metoda, a wręcz osobny system pracy, do którego trzeba dojrzeć psychicznie i mentalnie. Z drugiej strony, uważam, że poza powyższym, nic więcej nie trzeba, aby zaczać efektywnie współpracować z istotami duchowymi. Tak też (pomijając wspomniane talizmany), poniższa procedura nie wymaga od adepta żadnych materialnych narzędzi, a jedynie trochę przestrzeni. Później zaś nawet i to nie jest potrzebne, wszak jeśli równolegle z ewokacją praktykowane będzie kabalistyczne ścieżkowanie, mag z czasem dojdzie do etapu, gdy całą operację będzie zdolny przeprowadzić w pełni skutecznie na planie astralnym. To jednak, oczywiście, tylko wtedy, gdy działania zaprowadzą go do odpowiedniego postępu. O tym, jak stopniowo rozwijać się z użyciem tej metody, również napisane zostało poniżej.


Ćwiczenie wstępne – Konstrukcja Drzewa Życia

Jeśli masz już przeczytaną “Sztukę tworzenia talizmanów”, na pewno znasz tzw. Rytuał Środkowego Filaru. Zmodyfikowałem go nieco, tak iż konstruuje się w swojej aurze całe Drzewo Życia, na każdej z czterech płaszczyzn. Przeprowadza się go podobnie jak RŚF, z tym że teraz poza Boskimi imionami, musisz wibrować również imiona archaniołów oraz nazwy zastępów anielskich i sfer planetarnych. Czyli dla Keter wibrujesz 4x Ehejeh, potem 4x Metatron, 4x Chajot ha-Kadesz i 4x Raszit ha-Gilgalim. Wtedy przechodzisz dopiero do Chochmy itd. Korespondencje do pozostałych sefir znajdują się w tabeli poniżej. Aby zachować przejrzystość, darowałem sobie uwzględnienie przyporządkowanych kolorów czy miejsc w ciele. Wiedzę o nich znajdziesz w stosownej literaturze kabalistycznej.

(kliknij, aby powiększyć)

Nim podejdziesz do niżej opisanej procedury ewokacyjnej, przećwicz kilkukrotnie to ćwiczenie. Będziesz wykorzystywać je do ustanowienia wewnętrznego duchowego autorytetu. Innymi słowy, wraz z rytami odpędzającymi, będzie ono zastępować magiczny krąg, gdyż jak już zauważyliśmy, są to te same imiona, które wpisuje się do niego w Mniejszym Kluczu Salomona. Teraz, gdy wszystkie przygotowania zostały zakończone, przejdźmy do właściwej praktyki ewokacji.

Rytuał Magicznej Ewokacji

1. Tak jak przed każdym większym rytuałem, wykonaj rytualną kąpiel, sprzątnij pokój i dobrze go wywietrz. Jeśli jeszcze nie masz tego zrobionego, przygotuj na kartce spisane pytania i/lub prośby do ducha, a także wszystkie narzędzia, których zamierzasz używać. Pamiętaj, aby wykonywać ewokację w dniu odpowiadającym planecie związanej z daną istotą.

2. Wykonaj MROP i MROH aby oczyścić i zabezpieczyć przestrzeń. Wyraźnie wizualizuj sobie biały świetlisty krąg. Utrzymuj świadomość na istnieniu tego kręgu podczas całej operacji. Miej świadomość, że jesteś panem bądź panią tej świętej przestrzeni, tak jak zostało to zadeklarowane słowami Kabalistycznego Krzyża. Wszystko w tym kręgu zależy od ciebie. Po zakończeniu odpędzeń zwróć się do przywołanych istot. Najlepiej, aby każdy archanioł i każde bóstwo z osobna pozdrowione zostało należnym znakiem (np. dla Rafaela znak Theoricusa, a dla Izydy znak „L”) i poproszone o ochronę.

3. Wykonaj WRIP i naładuj się czterema elementami (jednocześnie) doprowadzając do Harmonii i duchowego wzniesienia świadomości. Jeśli chcesz poprawić jakość działania swoich astralnych zmysłów, możesz (nie musisz) wykonać też WRIH Księżyca z odpowiednią fazą: jak jest nów, symbolem w środku heksagramu będzie ciemnofioletowy, niemal czarny okrąg, jeśli przybywa – fioletowy półksiężyc z wypukłą stroną zwróconą w prawo, jak ubywa – odwrotnie do przybywającego, a jak jest pełnia to srebrzysty okrąg; i naładować się energią w kolorze odpowiednim do koloru symbolu.

4. Gdy twoja świadomość będzie już dotykać Boskości, to sprowadź Boską energię z pomocą Konstrukcji Drzewa Życia. Ustabilizuj w ten sposób Boskość w sobie. Przyjmij, że jesteś Jednym z Boskością.

5. Zwróć się teraz do Michaela (tj. na południe) i poproś go o zakreślenie (swoim mieczem) przed tobą (na ziemi lub w powietrzu, jak wolisz) płonącego równobocznego trójkąta (z jednym wierzchołkiem ku górze). Wibruj przy tym imiona znajdujące się na nim (patrz “Lemegeton”). Niech trójkąt jaśnieje białym światłem, a wypisane na nim imiona płoną na czerwono.

6. Wykonaj WRIP (jednego żywiołu) lub WRIH i napełnij pokój energią odpowiadającej istocie, którą zamierzasz ewokować. Zakreśl i aktywuj za trójkątem dodatkowy pentagram/heksagram, który będzie utrzymywać daną energię w trójkącie.

7. Jeśli pracujesz z demonem, dobrym pomysłem będzie przywołanie przeciwnego mu anioła i poproszenie go o pomoc w utrzymaniu demona w ryzach. Doświadczenie mówi, że demon jest dużo bardziej posłuszny, gdy obok niego stoi przeciwny mu anioł (zobacz też “Testament Salomona”). Oczywiście nie jest to konieczne, ale jest naprawdę pomocne. Demony z Goecji są przeciwstawne do aniołów Szemhamforasz (patrz “Master Mandala” w “Book of Solomon’s Magick” Poke Runyon). Jeśli nie możesz znaleźć odpowiedniego anioła, poproś Michaela o pełnienie tej roli. Pamiętaj, że im więcej pomocy, tym lepiej. Gdy przywołasz już taką przyzwoitkę, poproś ją o zajęcie miejsca z prawej strony od trójkąta.

Zaplanuj praktyki tak, aby wszystkie kroki 1-7 wykonać dokładnie przed godziną astrologiczną odpowiadającą danej sile. Krok ósmy należy zacząć dokładnie w momencie, gdy element bądź planeta zacznie wywierać wpływ na Ziemię. Jeśli kroki 1-7 poszły ci szybciej, niż było to przewidywane, to pogrąż się w medytacji pustki umysłu, aż wybije właściwa godzina. Kontempluj w pełni swoją Jedność z Boskością.

8. Umieść sigil na widoku (możesz też go wizualizować w odpowiednim kolorze) i wpatrując się w niego powtarzaj imię przywoływanej istoty. Uwaga: Nie wibruj tego imienia! Powtarzaj, ale nie wibruj. Szczególnie nie należy wibrować imion demonów, gdyż wtedy inwokujemy ich energię.

Możesz też skonstruować konkretne zaklęcie, powołując się na odpowiednie imiona Boga. Np. dla ducha Merkurego móżna powiedzieć: „Wzywam Cię… (imię ducha), w imię Elohim Tzabaot (wibruj imię Boga)! Pojaw się przede mną, w tym oto trójkącie (wskaż ręką trójkąt)! Usłysz mnie!”

Wiele podobnych możesz wymyśleć samodzielnie. Pamiętaj jednak, by zawsze trzymać się hierarchii. Gdy powołujesz się na różne imiona Boga, to najpierw wzywaj te z górnych sefir, a potem te z dolnych. Podobnie w przypadku światów – najpierw wibruj Boskie imiona, potem imiona archaniołów itd. – tak jak w KDŻ.

9. Utrzymuj wciąż świadomość kolorowego światła wypełniającego pokój. Zwróć uwagę na otoczenie z pomocą swoich astralnych zmysłów. Jeśli tak będzie ci łatwiej, to możesz mieć zamknięte oczy. Gdy dostrzeżesz pojawienie się ducha, czy to wzrokiem, czy słuchem, czy z pomocą przeczucia, zwróć uwagę, skąd ten bodziec dobiega. Jeżeli duch nie stawił się w trójkącie, nakaż mu stanowczym głosem, aby się tam udał. Możesz powołać się wtedy na imię istoty, strzegącej trójkąt (Michaela lub innego anioła, a także na imiona wypisane na trójkącie).

10. Zadaj duchowi pytania sprawdzające:

– Jakie jest twoje imię?
– Co jest twoją domeną?
– Skąd przybywasz?
– Jakie są twoje intencje?

Jeżeli wzywasz nieznajomą ci istotę, w szczególności demona, możesz też poza powyższymi zastosować pytania opisane w “Testamencie Salomona”:

– Jakie jest twoje imię?
– Jak powstałeś?

– Do jakiej sfery astrologicznej należysz?
– Jaki anioł ma cię we władzy (w przypadku demona)?
– Za jakie działania na Ziemi odpowiadasz?

Jeśli odpowiedzi będą satysfakcjonujące, czyli pojawi się właściwa istota, kontynuuj. Jeżeli przybędzie ktoś inny, a ty poczujesz dowolnego rodzaju dyskomfort lub niepokój, to nakaż mu odejść. Jeśli nie usłucha się twojego rozkazu, odpędź go kreśląc przed sobą (w kierunku trójkąta) jeden po drugim pentagramy z WROP (razem z symbolami wewnątrz), jednocześnie wibrując odpowiednie do pentagramów imiona i kierując ich moc przeciw istocie. Po takim enochiańskim egzorcyzmie nie powinien się ostać żaden ślad intruza. Wtedy należy jednak ponownie naładować trójkąt odpowiednią energią planety/elementu, zanim ponownie przywoła się ducha.

Jeśli niechciana istota nie wydaje się mieć złych zamiarów, zapytaj, dlaczego przybyła, czy też – kto ją przysłał. Czasem bywa tak, że wyższe istoty (np. królowie Goecji) wysyłają swoich sługusów, aby sprawdzić adepta. Wiele początkujących, nie mających nauczyciela, łapie się na to i nie osiąga nigdy poważnych efektów. Jeśli napotkasz takowego posłańca, nie odganiaj go, a zamiast tego dopytaj o szczegóły jego misji. Zapytaj, co zrobić, aby zjawił się jego pan. Uważaj jednak, aby nigdy nie dać się namówić na żadne pakty. Jeśli coś obiecasz, musisz to spełnić. Jeśli więc chcesz złożyć ofiarę, to tylko wtedy, gdy masz pewność, iż to twoja własna inicjatywa.

Jeśli masz wątpliwości co do prawdomówności ducha (niezależnie od tego, czy jest to posłaniec, czy sam król piekieł), nakaż mu posłuszeństwo powołując się na odpowiednie imiona Boga. Np. „W imię JHWH Aloah va-daat, nakazuję ci, abyś mówił całą prawdę i tylko prawdę, nie ukrywając niczego.” Możesz powołać się też na pieczęć, czy cokolwiek innego mającego władzę nad daną istotą. Powininno się nawet nakazać istocie, aby sama złożyła przysięgę na ważne dla niej imiona (w przypadku demonów może to być np. Samael). Jest to bardzo ważny element i nie należy pomijać go w żadnej ewokacji.

11. Jeśli przyjdzie właściwa istota, to powitaj ją, po czym zwróć w jej kierunku pieczęć i mówiąc jako Boskość nakaż jej absolutne posłuszeństwo. Znów, możesz powoływać się na odpowiednie imiona.

Zadaj wtedy pytania dotyczące:
– właściwości jej sfery
– jej specjalności (np. jeśli w grimuarze pisze, że duch może uczynić maga niewidzialnym, zapytaj się, na czym to polega i jak tego dokonać)
– jej możliwości wywoływania efektów na płaszczyźnie fizycznej, astralnej i duchowej
– wiedzy jaką jeszcze jest zdolna ci przekazać, poza tym, co zostało zamieszczone w grimuarze
– czy jest coś, co ty możesz zrobić dla niej w zamian za usługi (pamiętaj jednak, że to od ciebie zależy, czy to zrobisz, czy nie)

Jeżeli pracujesz z demonem, może się zdarzyć, że nie będzie chciał odpowiedzieć na twoje pytania. Nie krępuj się wówczas i poproś Michaela (bądź innego anioła strzegącego trójkąt) o zmuszenie go do tego. Podobnie też w przypadku jakichkolwiek próśb. Oczywiście, nie musisz za każdym razem torturować duchów. Możesz też zaoferować im nagrodę za spełnienie zadania bądź przekazanie ci jakiejś wiedzy i w ten sposób je zachęcić. W tym wypadku pamiętaj jednak, aby nigdy nie ufać istocie od razu. Po pierwsze dlatego, że nie możemy mieć pewności, czy stworzenia te są prawdziwe, a po drugie, ponieważ mogą umyślnie kłamać. Dlatego też zawsze najpierw weryfikuj inteligencję wzywanych istot (jak zostało to już opisane w tekście o projekcji astralnej) i nigdy nie wręczaj im wynagrodzenia zanim nie upewnisz się, że otrzymana od nich wiedza nie jest prawdziwa, bądź póki nie wykonają zleconego im zadania. Tyczy się to tak samo istot pozytywnych jak negatywnych.

Inną ważną tutaj uwagą jest to, iż nie powinno się prosić istot duchowych o wykonanie rzeczy, które można zrobić samemu. Nim więc przeprowadzisz jakiekolwiek działanie magiczne, upewnij się, że spróbowałeś bądź spróbowałaś wszystkich normalnych środków do osiągnięcia wybranego celu. Dopiero jeśli żadna zwyczajna droga nie przyniesie upragnionych efektów – wtedy możesz poprosić siły duchowe o pomoc. Wytłumaczyć to można na dwa sposoby. Jeden jest taki, że generalnie nie wypada zawracać tyłka istotom duchowym, wszak na pewno mają lepsze rzeczy do roboty, niż wysługiwanie jakiemuś śmiertelnikowi. Drugi zaś zakłada, iż siły te od początku mogą być już w trakcie realizacji naszej woli na planie duchowym i jeśli zamiast po prostu działać w materii, będziemy je wzywać i im w tym przeszkadzać, sabotujemy własne pragnienia.

Ze swoimi pytaniami i prośbami postaraj się zmieścić w czasie godziny planetarnej. Jeśli braknie ci czasu, to zakończ ewokację wcześniej i odłóż część pytań na następny raz. Najlepiej też nie wymagaj żadnych usług od istot przy pierwszej ewokacji, szczególnie gdy jesteś jeszcze początkującym w tej dziedzinie. Gdy zdobędziesz doświadczenie, te ograniczenia przestaną dla ciebie istnieć, ale na razie mogą ci one tylko pomóc, więc kurczowo się ich trzymaj.

12. Gdy rozmowa dobiegnie końca, podziękuj za wszystko przywołanej istocie i pozdrów ją dowolnym sposobem („błogosławię cię, za to, że byłeś mi posłuszny…” itp.), a następnie pożegnaj. Pamiętaj, aby w pożegnaniu, tak jak i we wszystkich poleceniach wymagających od ducha wyjście z trójkąta, podkreślić, aby nie uczynił przy tym nikomu żadnej krzywdy, ani fizycznej, ani jakiejkolwiek innej.

Jeśli zawarłeś z istotą jakąś umowę, albo po prostu z grzeczności, możesz dać jej w podzięce część swojej energii. Wysyłasz ją zwyczajnie – poprzez wizualizację. Po przygotowawczym treningu nie powinno sprawiać ci to żadnego problemu. Możesz też ofiarować istocie fizyczną ofiarę. Nie musi to być oczywiście krwawe bydlę, a zwyczajny posiłek, jak choćby talerz zupy, kanapka, butelka wina, czy nawet kubek herbaty. (Serio). Możesz dopytać ducha o jego preferencje. Niektóre np. lubią konkretne zapachy, wtedy możesz przygotować odpowiednie pachnidełka. Nigdy jednak nie dawaj w ofierze nic swojego (nawet brudnych skarpet), a w szczególności własnej krwi czy nasienia. Najlepiej unikaj jakichkolwiek „ludzkich” ofiar. Może to zaszkodzić tobie i innym. Jeśli istota podająca się za boga czy anioła zażyczy sobie takiej ofiary, to ponownie ją zidentyfikuj – jest duże prawdopodobieństwo, że pojawił się jakiś „zły” duch.

Istoty czyste zazwyczaj nie chcą nic w zamian za swoją pomoc, a za oddanie im odrobiny energii są ogromnie wdzięczne, aczkolwiek może się zdarzyć, że zażyczą sobie coś więcej. Wtedy – jeśli tak chcesz – po prostu daj jej to, czego pragnie. Pamiętaj jednak, aby nie składać ofiar fizycznych zbyt często. Szczególnie unikaj tego przy pierwszych ewokacjach, inaczej duch się „uzależni” od nich i nie będzie chciał pracować bez wynagrodzenia.

Warto tu wspomnieć, że historia stosowania materialnych ofiar ma wiele tysięcy lat i wcale nie korzystano z tego zabiegu tylko wobec Bogów. W dawnych wierzeniach, Zaświaty były bardzo podobnym miejscem do Ziemi, dlatego ofiarowanie zmarłym smakowitego jedzenia wcale nie było niczym dziwnym. Przekazywanie duchom i Bogom swojej woli odbywało się też właśnie poprzez rytualne zabijanie zwierząt, które w skutek tego odbywały podróż do świata nieżywych. Ofiary wręczano nawet złym duchom czy demonom, w nadziei, że uda się w ten sposób je przebłagać, by przestały czynić nam przykrości. Choć równie częstym zabiegiem było proszenie władających nimi Bogów o ich spętanie wzamian za ofiarne wynagrodzenie. Niezależnie od znaczenia, praktyki te zapisały się w historii jako niesamowicie skuteczne.

Aby złożyć ofiarę, przygotuj odpowiednie miejsce, które będzie reprezentować ołtarz ofiarny. Może to być praktycznie każde czyste miejsce. Jeżeli masz, to użyj zwyczajnego taboretu. Jeśli nie, to wystarczy jakaś czysta kartka papieru, albo chociaż sznurek ułożony na podłodze w kształt kwadratu. Werbalnie zakomunikuj istocie, iż dany przedmiot jest poświęcony tylko jej, po czym pozostaw go na jakiś czas (w przypadku ciepłych potraw, może to być do momentu ostudzenia). Po zakończeniu rytuału zabierz ofiarę z ołtarza i pozbądź się jej, w sposób zależny od preferencji istoty. Dopytaj się ją o to. Uniwersalne wydaje się zakopanie w ziemi, najlepiej gdzieś w lesie albo na łące, z dala od ludzi. Na zasypanej ziemi nakreśl wtedy sigil i/lub imię istoty, wpisane w okrąg.

Ofiarą może być też innego rodzaju przysługa dla ducha. Częstą prośbą, szczególnie u demonów Goecji, jest umieszczenie ich imienia lub sigila w widocznym miejscu. Wygląda na to, że atencja osób postronnych jest dla nich bardzo użyteczna. Czy jednak zdecydujesz się na takowe przedsięwzięcia, potencjalnie szkodliwe dla innych, to już twoja sprawa. Istoty anielskie i wszelkiego rodzaju reprezentacje Bractwa Światła mogą cię natomiast poprosić o coś odwrotnego – zdobywanie i szerzenie wiedzy, mającej udoskonalić świat.

13. Przeprowadź teraz WROH lub WROP dla sfery danej istoty. Potem wykonaj raz jeszcze WROP (wszystkich czterech żywiołów), aby odpędzić wszystkie energie, jakie mogły zostać zatrzymane podczas rytuału. Po WROPie wypowiedz stanowczo: „Na najwyższe imię Pana Wszechświata, wyzwalam teraz wszystkie istoty i energie, jakie mogły zostać zniewolone przez mój rytuał. Odejdźcie w pokoju! AMEN!” Nigdy nie pomijaj tego elementu.

Powody tego mogą być różne. Niektórzy uważają, że poprzez praktykę magiczną można przypadkiem zniwelować wpływy przeznaczenia – wtedy powstaje dług karmiczny, jaki trzeba będzie spłacić osobie, której zrobiliśmy krzywdę. Przykładowo, jeśli jakiś tam mag właśnie wysłał energię, aby kogoś uleczyć, a ty tą energię przechwycisz i zatrzymasz w kręgu swoimi zaklęciami, to efekt, który miał nastąpić – nie nastąpi, a ty będziesz wisieć zdrowie choremu oraz spełnienie magowi. Inne dobre wytłumaczenie, to iż jeśli zatrzymasz pewne siły (a tym samego ducha) w swoim okręgu, nie będą mogły one wyruszyć do celu, w jakim posłałeś ducha i po prostu pożądany efekt nie zostanie spełniony.

14. Wykonaj na koniec MROP oraz MROH i zadeklaruj: „Ogłaszam należyte zamknięcie świątyni.”

15. Sprzątnij i zapisz wszystko w dzienniku.

Tak kończy się rytuał ewokacji. Dopóki go nie opanujesz, trzymaj się ściśle instrukcji jego przebiegu i szczegółów z grimuaru. Przeczytaj wszystko co najmniej 3 razy. Póki co, nie podałem, co przywoływać. W tej kwestii, ustaliłem pewien plan, który najlepiej sprawdzi się dla początkującego, aby stopniowo i bezpiecznie zdobywał doświadczenie w ewokacji. Oczywiście, zaczęcie od demonów nie byłoby najmądrzejszym rozwiązaniem, dlatego proponuje się raczej jakieś pozytywne istoty. W tym celu polecam na początek przerobienie hierarchii opisanej w „Praktyce Magicznej Ewokacji” Franza Bardona (generalnie dobrze jest zapoznać się z tą książką w całości).

Pierwsze niechaj będą dwie dowolne istoty ze sfery (elementu) ziemi. Kolejne – dwie istoty ze sfery wody, dwie ze sfery powietrza i dwie ze sfery ognia. Wtedy przejdź do sfer planetarnych, idąc w górę według Drzewa Życia, utrzymując ten sam schemat – po dwie istoty z każdej sfery (wliczając sferę oplatającą Ziemię, Malkut). Przepracuj tak wszystkie sfery, ewokując każdą z istot co najmniej dwa razy, od sfer elementarnych, aż do sfery planetarnej Saturna. (Bardon ostrzega bardzo przed tą sferą, ale absolutnie nie masz się czym martwić. Nim do niej dojdziesz, wykonasz co najmniej 44 rytuały ewokacyjne, więc będziesz mieć całkiem duże doświadczenie w tej dziedzinie).

Za każdym razem, gdy z jakąś istotą rozmawiasz już drugi raz i jesteście w dobrych kontaktach, poproś ją o osobisty znak, gest lub formułę, która da Ci możliwość przywołania jej natychmiastowo bez wykonywania rytuału ewokacyjnego. Ostrzegam jednak, że aby móc w pełni wykorzystać tę metodę, trzeba mieć dobrze rozwinięte astralne zmysły – tak aby w dowolnych warunkach móc porozumiewać się z istotą. Zaznaczam również, że nie każda istota może zechcieć tak szybko (lub w ogóle) nadać tobie taki przywilej. Wtedy nie należy nalegać, lecz dać jej więcej czasu na oswojenie się, co może wymagać kilku dodatkowych rytuałów ewokacji. Wstępny trening ewokacji zakończy się wtedy, gdy uzyskasz 24 niefizycznych przyjaciół i przeprowadzisz minimum 48 rytuałów ewokacyjnych. Wtedy możesz spróbować bardziej hardkorowych rzeczy.


Ewokacja: Praktyki zaawansowane

Gdy ukończysz pracę z dobrymi istotami sfer elementów i planet, będziesz mógł zabrać się za Goecję i inne grimuary, w tym “Księgę Abramelina”, “Heptameron”, czy “Księgę Razjela”. Do ciekawych eksperymentów, jakie poleca się wytrenowanemu ewokacjoniście, należy też np. Liber Arcanorum i eksplorowanie z jego pomocą sekretów ścieżek Drzewa Życia i przypisanej im wiedzy magicznej (patrz Liber 777, kol. XLV, “Magiczne Moce”). W ten sposób możliwe jest odkrycie nie tylko wiedzy teoretycznej, ale i wielu bardzo skutecznych praktycznych metod, które nigdzie jeszcze nie zostały dotąd opisane w żadnej ogólnodostępnej literaturze magicznej.

Przy definicji magii wspominałem, iż ewokowanie istot niskich nie jest regułą, więc możesz też spróbować ewokacji bóstw z różnych panteonów. Tak, mówię poważnie. Jak wynika z wstępnej lekcji historycznej, większość bogów z różnych starożytnych mitologiach było niegdyś zwykłymi ludźmi. Do boskiego statusu urośli w wyniku zapomnienia o ich ludzkości. Niektóre z nich już za życia były oświeconymi mistrzami, inne – zwykłymi jednostkami, które urosły w siłę poprzez kult przodków i przypisane im legendy, niczym egregor. Niezależnie jednak od ich statusu, wszyscy podlegli są w relacji do Absolutu. Prawdziwie Boskie istoty nie będą więc wcale urażone, jeśli będziesz chciał zamknąć je w trójkącie, gdyż ich natura jest nieograniczona i jedynie ich śmiertelna forma może zostać tak spętana. Jakby nie patrzeć, wiele z demonów opisanych w Goecji także było kiedyś uznawane za bóstwa.

Pamiętaj, aby przy takich operacjach zawsze ściśle trzymać się opisu rytuału, wskazówek z grimuaru z jakim pracujesz i/lub wiedzy, którą nabyłeś poprzez czytanie innych ksiąg magicznych. Nie opisuję tutaj szczegółów BHP, takich jak „nie wolno wychodzić z kręgu”, bo dla osoby spełniającej opisane przeze mnie wymagania, powinno być to oczywiste. Musisz mieć świadomość, że praktykujesz magię przede wszystkim dla siebie i to ty poniesiesz konsekwencje za swoje działania. Dlatego też, niezależnie od tego, czy wykonujesz proste czy zaawansowane praktyki, nigdy nie ignoruj podstawowych zasad. Wspominam o tym, gdyż bardzo łatwo jest zapomnieć o podstawach przy operacjach wyższego sortu.

Jeszcze jedną rzeczą, jaką mogę polecić magowi po ukończeniu ewokacyjnego treningu, to pozwolenie wzywanym istotom na przekazanie mu tego, czego same chcą. Więcej o tym napiszę w kolejnym artykule, natomiast generalnie istoty duchowe (szczególnie te wyższe) są w stanie dać nam dużo więcej, niż potrafimy sobie wyobrazić. Często więc bywa tak, że zadając im konkretne pytania i prosząc o specyficzne wyniki, sami się ograniczamy. Świetnie widać to na przykładzie anielskich operacji Johna Dee, który zadawał aniołom pytania o przyziemne sprawy, kiedy to one dyktowały mu jakże potężny system magiczny. Tak też, gdy tylko opanujesz już formalną ewokację, w kolejnych operacjach pozostawaj otwarty, a być może otrzymasz kolejną magię enochiańską.

Poza tym, jeśli równolegle z ewokacją ćwiczona będzie praktyka astralna, to w momencie ukończenia ewokacyjnego treningu, mag będzie też zdolny do przeprowadzania całej opisanej tu procedury na planie astralnym. Wtedy też, stanie się dla niego względnie łatwe wzywanie różnych zaprzyjaźnionych istot w normalnych sytuacjach życia codziennego, poza skomplikowanymi ceremoniami. Co więcej, choć może to brzmieć fantastycznie, osoba na tym etapie zauważy nawet, że często istoty te będą odwiedzać go spontanicznie z własnej woli, by pomagać mu w jego życiowych zmaganiach lub ostrzegać przed niebezpieczeństwami. Szczególnie dobrze widać to w przypadku istot enochiańskich, które raz związane z adeptem, zdają się obserwować każdy jego krok.


Ewokacja z jasnowidzem

Osobną kategorię praktyki stanowią operacje wykorzystujące dodatkową jednostkę pośredniczącą w komunikacji, łączącą dwa światy. Piszę o tym dopiero teraz, bo z jednej strony, nie poleca się ich początkującym. Z drugiej jednak, w rzadkich przypadkach może być to jedyną dostępną opcją. Zdarzają się bowiem tacy ludzie, którzy mają bardzo płytką wyobraźnię i choćby nawet otrzymywali komunikaty od najsilniejszych istot! – to złożone w tak niewyraźnej formie – nie są one dla nich możliwe do odczytania. Jeszcze inny przypadek stanowią osoby chore na tzw. afantazję, co jest całkowitym brakiem zdolności wizualizacyjnych. Wówczas, jeżeli takowa osoba postanowi zostać magiem i zajmować się pracą z duchami, jest ona skazana na współpracę z kimś w większym stopniu do tego odpowiednim.

Uprzedzam jednak, że poza tymi wyjątkami, jednostka początkująca w ewokacji nie powinna zaciągać do swoich operacji dodatkowych współpracowników. Powody tego są dwa. Pierwszy, albowiem będąc niedostatecznie przygotowanym, może sprowadzić niebezpieczeństwo na potencjalnego kooperanta, niczym niedoświadczony lekarz operując pacjenta. Drugi zaś, to iż unikając tą drogą bezpośrednich kontaktów z istotami, ostrość jego wizji jest proporcjonalnie tępiona. Zaleca się tym samym, aby nie podejmować się takich praktyk przez zakończeniem treningu, a i po nim zachować umiar w ich stosowaniu. No dobrze, ale kim są owi pośrednicy? Jeśli już mamy odpowiednie doświadczenie, to jak znaleźć kogoś, kto by się nadawał?

Te osoby, określane terminami np. “medium”, “jasnowidz”, mogą, ale nie muszą być – i faktycznie często nie są – wykształcone magicznie. W praktyce liczy się jedynie wrażliwość, bądź receptywność, a wiedza teoretyczna bywa wręcz niepożądana, aby uniknąć sugerowania się nią w odbiorze wiadomości od duchów. Z tego wynika, że nierzadko dobrym wyborem byłyby kobiety (szczególnie młode) oraz – jak zdaje się pokazuje nam np. “Testament Salomona” – dzieci. Uprzedzam w tym miejscu jednak, że nie chcę w ten sposób nikogo zachęcać i raczej nie radziłbym nikomu zatrudniać do swoich operacji osób prawnie niesamodzielnych, nawet (szczególnie), jeśli jest się ich prawnym opiekunem.

Powyższe nie oznacza też oczywiście, że osobniki płci męskiej nie nadają się do tej praktyki. Tradycyjnie, w starożytnej Mezopotamii brali w tym udział tylko mężczyźni, będący w bezpośredniej linii ojcowskiej od mitycznego siódmego króla Sumeru – Enmeduranki. Z czasem, tradycja ta przeistaczała się, aż w Judaizmie przerobiono ją na linię Enocha, a później zmodyfikowano na Aarona. Z czasem jednak i ten zwyczaj zamarł, a na jego miejsce pojawił kolejny, iż każdy mężczyzna jest ku temu zdolny. Jeszcze później odkryto na nowo kobiece predyspozycje, tak iż męskie zdawały się zaniknąć. Choć faktycznie, płeć w naszych czasach nie ma już tak wiele do powiedzenia w niniejszej kwestii. Historie te nie są jednak bezużyteczne, ponieważ z nich wynikają pewne określone cechy, które uznano za znamiona posiadania talentu miediumistycznego.

W Mistycyzmie Merkaby, systemie korelującym z magią salomoniczną, istnieje specjalny zestaw cech fizjonomicznych i chiromantycznych, a także astrologicznych i psychicznych, dystyngujących podwyżone zdolności wizyjne. Oto kilka najczęściej przytaczanych:
– 3 szerokie, pofalowane linie na czole, przypominające korony (z środkową będącą podzieloną również na 3);
– blada cera (od urodzenia)
– wiek od 8 do 17 lat;
– niski głos;
– przystojna uroda (tj. bez żadnej oczywistej skazy czy deformacji);
– urodzenie w znaku Raka bądź Panny oraz w dniu Merkurego (środa), w godzinie Jowisza lub Księżyca; albo w znaku Wagi, w dniu Słońca (niedziela), również w którejś z tych dwóch godzin;
– znamiona na palcach u dłoni oraz stóp i/lub dodatkowy palec;
– otrzymanie jakiejś zagrażającej życiu choroby w bardzo wczesnym etapie rozwoju (tradycyjnie w siódmym miesiącu, dziesiątego dnia) i cudowne ocalenie;
– posiadanie świętych, inicjowanych, lub w inny sposób uzdolnionych duchowo osób pośród swoich bezpośrednich przodków (jakiejkolwiek płci).

Oczywiście, powyższe przedstawia raczej idealny obraz i w rzeczywistości nawet jedna z tych cech może już świadczyć o predyspozycjach wizyjnych. Naturalnie też, niewykluczone jest poznanie osoby nie posiadającej żadnej, a wciąż będącej niesamowicie uzdolnionym medium. Warto tu wspomnieć, że nawet w samej tradycji Merkaby istniało założenie, iż Łaska ta pochodzi od Boga i nie musi mieć nic wspólnego z czynami danego człowieka, ani też jego rodziców. Acz uważano także postępowanie według przykazań za bardzo ważne i sugerowano możliwość ropoznania tak prawej jednostki poprzez właśnie jej zachowanie.

To ostatnie zdanie jest szczególnie ważne o tyle, że współpraca z jasnowidzem zawsze ma jedną techniczną wadę – opiera się na drugiej osobie. Mag nie otrzymuje wiadomości bezpośrednio, lecz od pośrednika, który przekaz może zniekształcić (przypadkowo bądź celowo) i wobec tego jest on automatycznie dużo mniej wiarygodny. Należy więc uważać, z kim się współdziała, albowiem bez zaufania jakakolwiek kooperacja nie jest możliwa. Oczywiście, testowanie (tak ducha jak i jasnowidza), koniecznie musi zostać wykonane z najwyższą starannością i to nawet niezależnie od tego, jak zaufany by nasz pomocnik nie był. Z tego powodu, w praktyce dobrym wyjściem okazuje się zatrudnienie innego maga.

Jak chodzi o samą formę takiej operacji, to wygląda to identycznie, z tym tylko wyjątkiem, że odbiór wszelkich bodźców – wizualnych, słuchowych, czy jakichkolwiek innych – przypada na medium. Ewokacjonista skupia się więc całkowicie na swoim własnym autorytecie i mocy podczas zadawania istocie pytań czy wydawania jej poleceń. Może też pełnić dodatkowo funkcję skryby, albo zatrudnić do tego jeszcze trzecią osobę – choć w naszych czasach równie dobrze sprawdzi się funkcja dyktafonu w telefonie. W każdym razie, o ile nie ukażą się one jego zmysłom same (co się zdarza), to kompletnie nie rozprasza się kwestią doglądania przejawów ducha; za wyjątkiem jedynie tych operacji, gdzie jest to celowe, np. w przypadku testowania jasnowidza.

W zależności od zdolności samego pośrednika, pomocne mogą być różnego rodzaju dodatkowe działania, jakie są w stanie wspomóc jego zdolności wizyjne. Z tych wyróżnić można bardzo wiele odmiennych metod, począwszy od pośredniego budowania nastroju w sposób ceremonialny, po bezpośrednie zmienianie jego świadomości, przez zastosowanie odpowiednich technik (jak np. hipnoza, medytacja) lub specyficznej technologii (uwzględniając m. in. specjalnie do tego skomponowaną muzykę, pewne substancje psychoaktywne, czy wszelkiego rodzaju inne środki biologicznej stymulacji). Tradycyjnie, w podobnych praktykach stosowano dodatkowe narzędzia w postaci luster lub kryształowych kul. Niechaj pośrednik eksperymentuje z różnymi sposobami i wypracuje sobie własny styl działania.


Słowo końcowe – o głosie wzywanych istot

Ostatnią rzeczą, jaką trzeba tu wspomnieć, to że i w tym wypadku możemy powiedzieć o kilku stopniach zaawansowania, korelującymi z głębią zdolności samego medium. Początkujący mag, bez żadnych szczególnych predyspozycji, może faktycznie nie być w stanie usłyszeć ani zobaczyć niczego różnego od jego własnych myśli i wyobraźni. Na tym etapie jest on niczym ślepiec i musi bardzo ostrożnie podchodzić do wszystkiego. Zaleca się więc, aby implementował on jak najwięcej testów. To także najistotniejszy z powodów, dlaczego nowicjusz nie powinien wzywać demonów, albowiem one umyślnie udają wewnętrzny głos ewokującego, aby namieszać mu w głowie i tym sposobem zmanipulować jego działania.

Uprzedza się jednak, aby się nie zniechęcać, jeśli przy pierwszych ewokacjach wydawać się będzie, że żadna istota nie przyszła. Zapamiętaj: Jeśli operacja została przeprowadzona poprawnie, to duch na pewno się pojawił i jeśli go nie widzisz ani nie słyszysz, to tylko przez wzgląd na własną bezsilność. Niezależnie więc od jego zewnętrznych przejawów, zachowuj się tak, jakby tam był i nigdy przypadkiem nie kończ operacji bez pożegnania i odesłania istoty tylko dlatego, że nie postrzegasz jej obecności. W takich wypadkach postaraj się po prostu obserwować swoje myśli i na koniec operacji zapisać wszystkie wnioski. Nie przejmuj się, jeśli będzie to początkowo wyglądać tak, jak dialog ze samym czy samą sobą.

Podobnie, nie załamuj i nie obawiaj się, jeśli w komunikacji pojawiać się będą zakłócenia w postaci dziwnego szumu i/lub pisku w głowie (po którym często też następują krótkotrwałe zawroty głowy lub zamroczenie pamięci). Wprawdzie, jest to dobry znak, iż rzeczywiście udało ci się nawiązać jakiś kontakt z wezwaną istotą, a po prostu nie jesteś jeszcze wystarczająco gotowy lub gotowa, by wyłapać pełną wiadomość. Takie luki będą się pojawiać przy pierwszych ewokacjach i to nic specjalnego. Nie panikuj także, gdyby po operacjach ewokacyjnych pojawiły się skutki uboczne w postaci bólu głowy. To przy pierwszych ewokacjach całkowicie normalne, szczególnie przy silniejszych istotach, jak duchy Goecji. Po kilku wezwaniach przyzwyczaisz się do ich nadzwyczaj silnych charakterów i przestaną one negatywnie na ciebie wpływać. Generalnie, ta podatność na wszelkiego rodzaju błędy i porażki z praktyką zniknie.

Faktycznie, wiele osób już przy swojej pierwszej lub drugiej ewokacji poczuje intuicyjne przeczucie, że pewne myśli były w jakiś sposób inspirowane. Tak też i początkujące medium może używać takich wyrażeń jak “czuję, że duch próbuje powiedzieć xyz”. To uczucie będzie pogłębiane proporcjonalnie do ilości praktyki, aż z czasem głosy istot duchowych staną się tak różne, że niemal niemożliwe będzie pomylenie ich z własnym głosem wewnętrznym. Podobny stopień rozróżnienia jest niejako celem rozwoju magicznych zmysłów u adepta. Nie jest to jednak jeszcze wszystko. Możliwy jest jeszcze głębszy stan komunikacji z duchem, który powszechnie określa się jako “opętanie”.

Teraz, z powodu wielu nieprecyzyjnych kulturowych odniesień, termin ten może nieść bardzo negatywne skojarzenia. Większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale opętanie nie musi być wymuszone z zewnątrz przez istotę – może też być świadomie wywołane w bezpieczny i kontrolowany sposób. Wówczas duch przemawia bezpośrednio przez ciało medium. Zależnie od tego, jak znaczną władzę ma istota nad ciałem opętanego, możemy wyróżnić kilka stopni zaawansowania owego stanu. Najpłytsze stadium, to gdy pośrednik jest całkowicie świadom tego, co się dzieje, a po prostu miewa spontaniczną ochotę na mówienie pewnych słów, lub wykonywanie ruchów. Te wypływają z niego całkowicie automatycznie, tak iż towarzyszy im wrażenie braku jakiegokolwiek wysiłku. Szczególnie dobrze widoczne jest to w momencie, gdy duch w stosunkowo szybkim tempie tłumaczy z ogromną biegłością jakąś złożoną kwestię, nieznaną świadomemu umysłowi medium. Od tego stanu pochodzi określenie na praktykę zwaną “pismem automatycznym” i jest to także bardzo podobne do tego, czego doświadcza się będąc w Wiedzy i Konwersacji ze Świętym Aniołem Stróżem.

Kolejny poziom jest wtedy, gdy pośrednik doznaje całkowitego bądź częściowego oddzielenia od ciała, które w tym czasie zajmowane jest przez ducha. Zależnie od wielu czynników, może wtedy dosłownie stać z boku i obserwować całe to zdarzenie, doświadczać różnorakich podróży pozacielesnych i sennopodobnych wizji (związanych z daną operacją lub nie), albo też mieć pełną świadomość tego, co się dzieje z jego fizyczną powłoką i wokół niej, ale nie mając na to żadnego wpływu. Przykładowo, taka osoba może widzieć normalnie swoimi oczyma i być w stanie trzeźwo myśleć, jednak jednocześnie nie mając w ogóle panowania nad tym co mówi i co robi. Stan ten jest bardzo podobny do tego, czego doznaje się w tzw. “paraliżu sennym” (acz niekoniecznie są to tożsame zjawiska).

Najgłębsze stadium opętania, jak zapewne można się domyślić, to stan całkowitego zatracenia indywidualnej jaźni u medium. Wówczas ani nie jest ono niczego świadome, ani też nic z tego nie zapamięta. Wprawdzie, nawet po odesłaniu istoty i przywróceniu osobie świadomości, może mieć jeszcze chwilowo problem z przypomnieniem sobie, kim ono właściwie jest, czy jak się nazywa. Jednak tak jak początkowo nie pamięta tych rzeczy i po czasie samoczynnie pamięć o nich powraca, podobnie brakujące wspomnienia z samego opętania mogą później, kawałek po kawałeczku, odsłaniać się przed świadomym jego umysłem.

We wszystkich tych bardziej zaawansowanych eksperymentach nie podaję zbyt wielu szczegółowych instrukcji, aby uniknąć nadużycia ich przez nieodpowiednie osoby. Opisałem je jedynie, aby zaprezentować, iż stanowią one dostępne możliwości dla stosownie wyszkolonego adepta. Zapewniam, że każdy, kto przejdzie opisany wcześniej trening, wszystkie niezbędne informacje – w przypadku, gdy nie są one zamieszczone w żadnym grimuarze – bez problemu zyska u samego źródła, czyli od tych istot, które w jego toku ewokuje. Zachęcam więc do sięgania po tę wiedzę tajemną i tym samym niniejszy traktat o Mądrości Króla Salomona uważam za skończony.


Autor: Frater L.V.X.

24 comments

  1. Edward · October 1, 2017

    Cześć, jak zwykle wartościowy tekst zbierający wiedzę rozrzuconą w różnych źródłach w całość. Czy moglibyście napisć coś o ewokowaniu duchów zmarłych? Czasami jest to konieczne a mało jest o tym w źródłach.

    Like

  2. Edward · October 2, 2017

    Procedura. Czy taka sama jak w przypadku duchów Goecji? Zakładam, że mamy imię i nazwisko, czasem link w postaci zdjęcia. Czy robić sigil z liter?
    Druga rzecz – nie kazdy duch jest miły – kwestia ochrony. Czy metody ogólnie stosowane zadziałają? Duchy zmarłych mają trochę inny charakter niż istoty z wyższych planów.
    Trzecia rzecz – zobowiązanie ducha do czegoś. Np. do mówienia prawdy. Albo do opuszczenia jakiegoś miejsca. Tu chyba nie działają metody magii salomonicznej.
    Kolejna rzecz – odprawienie ducha. Po prostu pozwolenie na odejście, czy jakiś dodatkowy banishing?
    To chyba najważniejsze kwestie, jeśli macie jakieś własne, dodatkowe uwagi będę zachwycony : )
    Pozdrawiam

    Like

    • Ipsissimi · October 3, 2017

      Witaj.

      Myślę, że nie zrozumiałeś zupełnie celu lekcji historyjnej na początku artykułu. Pisząc, iż bóstwa w sporej części to po prostu bardzo dawni przodkowie, chciałem właśnie podkreślić, jak bliska jest magia salomoniczna kultowi przodków. Jakby nie patrzeć, w swojej pradawnej, przedizraelskiej formie, co widać np. w micie o Isztar/Inannie, ewokacja miała być właśnie formą kontaktu ze zmarłymi. Owa bogini, gdy wróciła ze swojej podróży do Zaświatów, sprowadziła jakieś demony ze sobą do świata fizycznego, gdzie zdaje się miała nad nimi pewną kontrolę. Ten sam – albo chociaż podobny – motyw widzimy w Eposie o Gilgameszu, gdy owa bogini grozi swemu ojcu – Anu – iż jeśli nie da on jej Niebiańskiego Woła (innego ducha służącego), to zniszczy ona bramy Zaświatów i wypuści na świat zmarłych, by siali zamęt.

      Magia Salomona wyrasta z praktyk Aszipu, a ci wzorowali się między innymi na tych właśnie mitach. Różnica polega na tym, że Aszipu nabywali swój autorytet od tych różnych bóstw, jak Inanna, Marduk, Enki, czy Anu; zaś syn dawidowy na czele wszystkiego posiada uniwersalną koncepcję Absolutu – Stwórcy – JHWH.

      Technicznie rzecz biorąc, JHWH reprezentuje więc stan nadrzędny nad całą kreacją, niezależnie od płaszczyzny, przez co jest uniwersalnym symbolem do każdej operacji. Nie widzę zatem przeszkód, by stosować magię salomoniczną do ewokacji zmarłych osób.

      Wprawdzie, jeden z duchów Goecji – Murmur – ma w swoich atrybutach przypisaną zdolność do sprowadzania przed adepta zmarłych i zmuszenia ich do odpowiedzi na pytania. Podobnie też w “Testamencie Salomona” jeden z demonów jawnie przyznaje się, iż był kiedyś duchem ludzkim (Aszipu także wierzyli, że jednym ze źródeł demonów są niezaspokojone dusze zmarłych ludzi). Jak widać więc w tych tekstach, tradycja salomoniczna zdaje się nawet zachęcać do ewokowania umarlaków.

      Pod względem samej metodyki, możesz zastosować sigil, jeśli ma Ci to pomóc, jednak bardziej chodzi o mentalne połączenie z tą konkretną, a nie jakąkolwiek inną, osobą. W niektórych mitologiach bóstwa nie mają takiego uniwersalnego symbolu, podobnież wzywa je się poprzez ich atrybuty i przedmioty z nimi powiązane – to możesz zastosować w zaklęciu i tutaj. Jak masz zdjęcie albo jakąś byłą własność tej osoby, to super, ale samo wspomnienie z nią związane zwykle już wystarczy.

      Sam autorytet i ochrona – nie ma potrzeby jakiegoś odmiennego podejścia. Zmarli są tak samo elementem kreacji, podlegają jej prawom jak wszystko inne. Zwykle nawet uważa się raczej, że to dość niska w hierarchii kategoria duchów, więc nie poświęca się tak wielkiej uwagi ochronie przed nimi (wyjątkiem są zmarli, którzy za życia już byli jakoś wybitni, czyli np. duchy magów czy czarowników, jakie mogły zmienić się w bóstwa czy demony).

      W kwestii zmuszania ich do czegoś – znów – nie są wcale różne od innych duchów. Ludziom się wydaje, że są jakoś wyjątkowi, albo że stanowią jakieś odchylenie od natury, ale to bzdura. Człowiek jest częścią natury, zatem i duch człowieka jest tak samo duchem natury, jak duchy minerałów, roślin, zwierząt, miejsc, czy czegokolwiek innego; i podlega tym samym prawom.

      To samo tyczy się banishingu. Gdyby zmarli nie mieli podlegać magii salomonicznej, to chrześcijańskie (i później katolickie) egzorcyzmy nigdy by nie powstały. A jednak, Jezus wyganiał duchy w imię Boga Ojca.

      Oczywiście, należy pamiętać, że każdy duch jest inny. Dlatego podstawą ewokacji jest zdolność – jak to określa Bardon – wchodzenia w punkt głębi. Jeśli takim sposobem poznasz ducha “dogłębnie”, automatycznie zyskujesz nad nim kontrolę, nawet bez odwoływania się szczegółowo do nadrzędnej mu hierarchii. Jeśli ten stan umysłu, ten specyficzny “trans”, powiążesz sobie z jakimś słowem, albo znakiem, to będzie to właśnie jego “pieczęć”, jego “prawdziwe imię”.

      Pozdrawiam,
      Fr. L.V.X.

      Like

  3. Edward · October 3, 2017

    Dzięki za wyczerpującą odpowiedź!
    Moje wątpliwości wynikały z tego, że duchy zmarłych, zwłaszcza “świerzaki” : ) lubią przebywać w sferach tzw. przycielesnych, czyli gdzieś w okilcach niskiego astralu/eteru, podczas gdy bóstwa i “stare” duchy mogą być gdzie indziej, zwykle wyżej. Tylko z tego punktu biorą sie moje wątpliwości.
    Pozdrawiam!

    Like

  4. Edward · October 3, 2017

    Przepraszam, że mnożę te komentarze, ale chciałbym wyczerpać tyemat. Jeszcze dwa pytania:
    – Co sądzisz, fratrze L.U.X. o użyciu przynęty na ducha. Jakiej? Np jego ulubionej potrawy (zapach), alkoholu, papierosów itd?
    – Co sądzisz o użyciu czarnego lustra o którym pisze np Kraig albo Donald Tyson?

    Like

    • Ipsissimi · October 3, 2017

      – Myślę, że przynęta taka równie dobrze może zachęcić jakiegokolwiek innego ducha i nie jest to najlepszy pomysł. Lepiej zastosuj rzeczy wyraźnie z daną osobą powiązane; potrawy czy inne używki możesz przygotować dla niego później w ramach ofiary, jeśli oboje się na to umówicie.

      – Czarne lustro to narzędzie, które pomaga osiągnąć to przestrojenie umysłu na drugi plan (jak to opisałem w artykule o projekcji astralno-mentalnej), aczkolwiek jego skuteczność jest zupełnie różna u każdej osoby, więc ani nie odradzam, ani nie polecam jego stosowania. Każdy musi sprawdzić samemu. U mnie osobiście jest zbędnym aparatem i tylko ciąży. Zdecydowanie lepiej mi jest po prostu zamknąć oczy.

      Like

  5. Edward · October 3, 2017

    Dzięki!

    Like

    • Ipsissimi · October 29, 2017

      Czytając teraz komentarze w poszukiwaniu feedbacku, zauważyłem, że w powyższych odpowiedziach nie zawarłem istotnej dość rzeczy, porównując ewokację zmarłych do bóstw. Mianowicie, gdy ewokuje się bogów, stosuje się dość podniosły ton i wymienia w zaklęciu sporo ich atrybutów. Podobnie przy ewokacji znanych zmarłych osobistości (np. takiego Platona, Crowleya, czy Einsteina) – odnosimy się do nich po jakichś konkretnych atrybutach, m. in. poprzez ich dzieła oraz wizerunki, i choć już nie tak podniośle – to nadal oficjalnie. Gdy jednak ewokujesz zmarłych bliskich, czy ogólnie osoby, które były ci znane, powinieneś podejść do tego zupełnie inaczej. Nie zwracasz się do nich – oczywiście – per “wielki król piekieł”, tylko raczej mówisz jak do bliskiej osoby, trochę tak, jakbyś pisał do niej list np.: “Alicjo! Pamiętasz, jak oglądaliśmy razem występ Kaufmana w Carnagie Hall? Albo jak w lecie 1991 spędziliśmy razem weekend w tatrach? Usłysz mój głos i przybądź do mnie teraz… etc…” Naturalnie, wspólne wspomnienia możesz dowolnie rozwinąć i skomentować. Mów – jak to się mówi – z serca.

      Like

  6. stróż · October 12, 2017

    Czy mógłbyś opisać technikę ,,wchodzenia w punkt głębi”? Jak ten proces wygląda, krok po kroku?

    Like

    • Ipsissimi · October 13, 2017

      “Wchodzenie w punkt głębi” to określenie na pewne szczególne mistyczne doświadczenie, nie na technikę. Autorem tego terminu jest Franz Bardon, który swoją technikę opisał w książce “Wtajemniczenie do Hermetyzmu”. “Punkt głębi” natomiast, sam w sobie, jest tożsamy z kabalistyczną sefirą Tiferet i można oczywiście znaleźć tę ideę też w innych systemach. Metod osiągnięcia tego stanu jest więc całe mnóstwo. W tekście o podróży astralno-mentalnej opisana jest procedura zwiedzania sefirot – ta praktyka może adepta zaprowadzić do tego punktu.

      Like

  7. stróż · October 14, 2017

    Dzięki za odpowiedź. Czy mógłbyś w takim razie spróbować opisaćcharakterystykę tego szczególnego doświadczenia? Lub przytoczyć chociaż cytat z Bardona? Nie przypominam sobie, żebyBardon jakoś szczególnie go opisywał…. Wiem na czym polega eksplorowanie sefirot, ale termin ,,punkt głębi” wciąż brzmi dla mnie bardzo tajemniczo. Może inne systemy proponują bardziej klarowne nazewnictwo?

    Like

    • Ipsissimi · October 14, 2017

      Rawn Clark dał całkiem dobry opis tegoż w książce “Osiem Świątyń”. Stan ten tożsamy jest również z pojęciem dźniany w Buddyzmie i Jodze (gdzie dźniana to po prostu głębszy poziom dharany [koncentracji]). W przypadku zaś, gdy mówimy o wejściu we własny punkt głębi, mamy do czynienia z tym samym, co osiągnięcie Wiedzy i Konwersacji Świętego Anioła Stróża, czego opis dałem już w różnych tekstach, np. w pierwszej części Pamiętnika Głupca. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo ciężko jest to opisać. W praktyce wygląda to tak, że w momencie przekroczenia pewnego stopnia koncentracji na danym obiekcie, uwaga zostaje rozluźniona, bez odpuszczania skupienia, przez co następuje bezwysiłkowy – wręcz intuicyjny – wgląd w naturę danej rzeczy. To tak głębokie postawienie się na czyimś miejscu, iż całkowicie przejmujemy ten punkt widzenia i przez to zyskujemy dostęp do podstawy myśli, emocji i zachowań wybranego podmiotu.

      Like

      • salat · November 6, 2017

        z mojego pkt widzenia bardzo przydatna moze byc ‘zabawa’ przy tworzeniu alfabetu pragnien lub zwyczajnie czesta sigilizacja. uczy to oblekania idei w fizyczna forme tworzac jej symbol. kiedys ten proces nieco szerzej opisywalem na aetheriusie w moich pierwszych postach (wiec mozesz poszukac) skoro w taki sposob bylem w stanie wydobyc sigile globalnych serwitorow to tak samo mozna by wydobyc wlaczniki egregorow zmarlych ludzi

        Like

  8. Ptasznik · November 26, 2017

    A gdzie umieścilibyście miejsce przebywania zmarłych, czy też punkt z którego się pojawiają? Chodzi mi o jakąś strukturę która stanowiłaby punkt odniesienia – na przykład drzewo życia albo sfery planetarne (co akurat częściowo się pokrywa). Chodzi mi o to, w jakie atrybuty się zaopatrzyć i w ogóle o pewną magiczną spójność takiego przedsięwzięcia.

    Like

    • Ipsissimi · November 26, 2017

      Zależy jakiej “klasy” to zmarli. Jeśli chcesz przywoływać cienie zwykłych ludzi, to Malkut. Możesz ewentualnie naładować trójkąt energią Jesod-Księżyca; ta jest ogólnie uniwersalna (wraz z Hod-Merkury) gdy nie wiemy, z czym mamy do czynienia.

      Like

      • Ptasznik · November 27, 2017

        Mam jeszcze pytanie dotyczące użytej symboliki. Podobno jest tak, że duchy nie reagują na symbolikę której nie znały za życia. Więc przywoływanie i zaklinanie Janusza za pomocą symboliki kabalistycznej może się nie udać, bo Janusz nigdy o tym nie słyszał. Tu pojawia się poważny problem przy odpędzaniu. Co o tym sądzicie?

        Like

      • Ipsissimi · November 27, 2017

        Symbolika w rytuałach ewokacji i odpędzania ma służyć Tobie, jako pomoc, abyś był w stanie pociągnąć za odpowiednie sznurki i wprawić w ruch poszczególne siły, które w swojej czystej postaci są uniwersalne.

        W przypadku wzywania ducha, to o ile wzywanie Janusza bezpośrednio poprzez różne kabalistyczne formuły może nie być faktycznie tak skuteczne, o tyle jeśli tymi samymi zaklęciami zawołasz Murmura (stanowiącego reprezentację pewnej konkretnej siły), to Janusz nie musiał znać magii salomonicznej, aby ten duch mógł sprowadzić go przed Twoje oblicze.

        Like

  9. Szczęściarz · April 23, 2018

    Spróowałem dzisiaj zaprezentownej tu techniki zastąpienia RŚF przywołaniem całego drzewa życia. Jako, że nie dysponowałem odpowiednią ilością czasu, a moim celem było zbadanie wszelkich odczuć zdecydowałem się jedynie na wibrację Boskiego Imienia oraz Imion Archaniołów. Wszystko przebiegło pomyślnie – MROP > MROH > w/w rytuał > Technika przywołania swietlistego ciała.
    Na koniec wykonałem, chociaż tego nie robię zazwyczaj, Kabalistyczny Krzyż.
    Wtedy stało się coś dziwnego, co zainspirowało mnie do zapisania tego komentarz:
    Momentalnie Ogarnął mnie przedziwny spokój, przez który nie mogłem się ruszać, a nawet nie chciałem. Podjąłem decyzję, że mogę się poddać zjawisku i stałem w tym zawieszeniu przez około minutę, która zdawała się wiecznością. Chwilę po tym poczułem ucisk na trzecim oku – co nie wydarzyło się od bardzo długiego czasul. Przed oczami natomiast pojawiła mi się dziwna szara mgła, która poruszała się, jeśli dobrze wnioskuję, na granicy mojego okręgu. To było bardzo dziwne zjawisko wzrokowe, które bardzo dokładnie przeanalizowałem – wiem że nigdy mi się nie zdarzyło, nie było to zwykłe rozmnazanie, bo część wzroku była ostra a część nie – tylko zasnuta tą szarą mgłą. Po zamknięciu oczu widziałem gorące światło, ale sam nie wiem czy to nie były Hipnagogi.
    Jeżeli miał byś Fraterze L.V.X. jakiś pomysł co to mogło by być, byłbym bardzo wdzięczny za odpowiedź.
    Pozdrawiam,
    Świat się zmienia, a my razem z nim,
    Szczęściarz

    Like

    • Ipsissimi · April 24, 2018

      Jedyne, co mi to przypomina, to pozytywne przeładowanie. Nie jest to zasługa tego konkretnego rytuału – to samo można osiągnąć przy odrobinie szczęścia samym MROPem. W wyniku przeładowania energią, koncentruje (zagęszcza) się ona, ale zarazem niedostatecznie bardzo, więc zostaje wyrzucona na zewnątrz i stapia się w widoczny sposób z fizycznym otoczeniem, co daje efekt podobny do echolokacji i pozwala do pewnego stopnia widzieć przedmioty z zamkniętymi oczami.

      Like

  10. Morokei · January 9, 2020

    Cześć, świetny artykuł, mnóstwo treści. Mam pytanie: jak poradzić sobie z brakiem miejsca do praktyk? Czy można dokonywać ewokacji w mieszkaniu, np. w pokoju w którym się śpi? Niektórzy autorzy polecają aby robić to na odludziu, np. w lesie. Inni – żeby pracować tylko w specjalnej świątyni. Jaka jest Wasza opinia na temat trudności lokalowych : )

    Like

    • Ipsissimi · January 18, 2020

      Zależy. Warto zastanowić się, co konkretnie Cię powstrzymuje od wykonania danej praktyki w danym miejscu, i przeanalizować jakie masz dostępne środki, którymi możesz te przeciwności pokonać. Nie mogę podać żadnej konkretnej odpowiedzi, jako że nie znam Twoich okoliczności. Sam niegdyś praktykowałem w piwnicy. Gdyby nie szkoda mi było pieniędzy, pewnie wynająłbym lub kupił jakąś małą działkę i tam urządził sobie świątynię. W ostateczności, jak napisałem, możesz iść do lasu, aczkolwiek z tym jest zawsze wiele problemów natury… naturalnej.

      (Wybacz późną odpowiedź, z jakiegoś powodu Twój komentarz trafił do spamu).

      Like

  11. Morokei · January 20, 2020

    Nie szkodzi, tak myślałem, że trafił do spamu.
    Moje pytanie dotyczyło wad i zalet pewnych rozwiązań. Takie konkrety są bardzo ważne a trudno je znaleźć, autorzy piszą o tym tak, jakby każdy miał własną świątynię. Myślę, że na takich konkretach zatrzymuje się najwięcej praktyków.
    Może wymienię moje wątpliwości. Nie oczekuję jakiejś obiektywnej, “naukowej” odpowiedzi, chcę tylko poznać Waszą osobistą opinię.
    1. Praktyka w domu. Ludzie z którymi o tym dyskutowałem praktykują w mieszkaniu. Z reguły mają jakiś pokój który czasowo przystosowują do rytuału. Mam kawalerkę. Jest wystarczajaco duża, żeby umieścić tam krąg i trójkąt. W tym samym pokoju śpię, ćwiczę itd. Nie jest to zbyt komfortowe, bo trzeba przystosować pokój. A nie wiem czy to wystarczy. Być może jakieś przedmioty lub zapachy będą odstraszać ducha. Druga ważna rzecz to sąsiedzi, dzieci, psy itd. Zakłócenia. A poza tym nie każdy chce gościć w sypialni księcia piekieł 🙂
    2. Las, łąka. Pełna izolacja ale trzeba umieścić krąg, ołtarz itd. Jak zrobić, żeby krąg nie został uszkodzony (poplamiony) w lesie? Co zrobić, żeby świece nie gasły, itd. Kolejne problemy.
    3. Piwnica. Robiłem pewne działania w piwnicy, choć innego typu. W piwnicy z reguły jest brudno i śmierdzi, więc nie nadaje się to do wszystkiego. Może niektórym bytom to nie przeszkadza. Poza tym piwnice są z reguły niskie i nie można swobodnie wyciągnąć ręki w górę, a tym bardziej z mieczem albo sztyletem.
    4. Własna świątynia. Wiadomo, najlepiej. Planuję coś takiego. Na początek działka i duży namiot (imprezowy). Też będą wady. Niestabilna konstrukcja, zimno w zimę. Ale to na razie pieśń przyszłości.
    Jak to widzicie?

    Like

  12. Ipsissimi · January 24, 2020

    1. Od sąsiadów i zwierząt niestety ciężko uciec. Zależnie jak grube się ma ściany, może to być mniejszy lub większy problem. Dla samych istot nie jest to wielką przeszkodą. Od tego są rytuały inwokujące i kadzidła, aby duchowi stworzyć przyjazną atmosferę. Mag musi być zdolny nie przejmować się rozkojarzeniami i pozostać skupiony pomimo nich.

    2. Usyp krąg z soli bądź zrób go w jeszcze inny sposób. Plusem przestrzeni otwartej jest znaczenie przymiotnika ją określającego, nie musisz więc ograniczać welkości kręgu. To samo w kwestii świec – dlaczego miałbyś ich używać? Rozpal ognisko jeśli trzeba, albo postaw pochodnie!

    3. Znów, na zapach stosuje się kadzidła. Reszta uwag słuszna.

    4. Warto poczytać o budowie świątyni Salomona. Na niej wzoruje się wiele magicznych świątyń i ma to dobrą podstawę. Sporo o tym już pisałem (patrz spis treści), a i napiszę jeszcze sporo o Mistyce Hekalot.

    Like

Napisz Wiadomość | Leave a Reply