Praktyczny Kurs Tarota
Kompletny podręcznik dla każdego
Zapytany o narzędzie do dywinacji, początkującym na magicznej ścieżce zawsze polecam zająć się kartami Tarota. Wtedy jednak narasta wiele wątpliwości odnośnie tego, jak należy się nimi posługiwać. Oczywiście, pokrycie tego tematu nie jest możliwe w kilku słowach, więc zacząłem poszukiwać książki, do której mógłbym odsyłać wspomniane osoby. W ten sposób natrafiłem na dzieło Joan Bunning – “Praktyczny Kurs Tarota”. Muszę przyznać, że przyciągnęła mnie do niej głównie okładka, od której biło jakąś taką pozytywną i tajemniczą aurą. Zapoznałem się z różnymi opiniami, które okazały się głównie poleceniami tej książki. Postanowiłem więc sprawdzić osobiście, czy jest ona tak dobra, jak się wydaje.
Już na wstępie, na wewnętrznej stronie okładki, dowiedziałem się, iż książka ta ma bardzo długą historię. Autorka, Joan Bunning, zajmuje się Tarotem już od początków lat 80. “Praktyczny Kurs Tarota” zaczęła pisać kilka lat później, w roku 1989. W wyniku tego, w 1995 stworzyła z wielkim sukcesem, jako jedna z pierwszych, stronę internetową o tytule “Learning the Tarot” (taki też jest tytuł tej książki w oryginale angielskim), gdzie pomagała innym w nauce tej sztuki, a także zdobywała dodatkowe doświadczenie przez kolejne trzy lata, aby w 1998 wydać w końcu swój kurs w formie papierowej. Po szesnastu latach, w 2014 roku, dzięki Wydawnictwu Illuminatio i tłumaczeniu znanego w Polsce reikowca – Wojciecha Usarzewicza – dzieło to w końcu przywędrowało do nas.
Skupmy się teraz na formie, w jakiej została ta książka wydana. Oprawa jest miękka ze skrzydełkami, więc szybko nie powinna się zniszczyć, nawet używana często, co w przypadku poradnika jest dużym plusem. Od strony wizualnej, mamy tutaj Tarota Marsylskiego (z wyszczególnieniem karty Słońce, sugerującej duchowego przewodnika), na ciepłym, żółtym tle, także ogólnie okładka jest przejrzysta i przyjemna. W książce znajdują się też czarno-białe ilustracje kart, co ułatwi początkującym orientację. Format A5 i 432 strony są również “ok”. Kolejny punkt dla książki zdobył tłumacz, tworząc nie tylko dobry przekład, ale także dodając kilka przypisów, mogących pomóc zwykłemu Kowalskiemu zrozumieć niektóre kwestie. Nie zauważyłem też chyba żadnych błędów, więc korekta tym razem zadziałała na plus. W podsumowaniu, forma jest bardzo dobra.
Co do treści, czytając książkę wciąż byłem zaskakiwany, choć nie zawsze w pozytywnym sensie. Gdy wysnułem już jakiś wniosek odnośnie podejścia autorki do tematu, zaraz zostawałem wyprowadzany z błędu. Moje odczucia były więc bardzo mieszane już od samego początku lektury. Uznałem więc, że najlepiej będzie, jeśli poprowadzę tę recenzję wypisując plusy i minusy.
Zacznijmy od mocnych stron tego dzieła. Jednym z największych jest to, iż już od wstępu czytelnikowi towarzyszy poczucie obcowania z kimś, kto zna się na tym, co robi. Nie ma tutaj jednak megalomanii czy fanatyzmu – autorka ma sceptyczne podejście i nie próbuje nikogo do niczego przekonywać na siłę. Zamiast tego, odznacza się pragmatycznym podejściem i zachęca do sprawdzania wszystkiego samemu, co też odwzorowane zostało w podzieleniu książki na lekcje, a nie tylko rozdziały (podobnie jak w “Magiji Współczesnej”). Z początku byłem trochę negatywnie nastawiony, gdyż autorka sprawiała wrażenie typowej ezoteryczki, nie bardzo mającej pojęcie o jakiejkolwiek duchowości. Jednak wyprowadziła mnie z błędu, gdyż nie traktuje ona Tarota jako jakiejś wyroczni, lecz jako narzędzie do własnej transformacji. Choć faktycznie nie stosuje ona “profesjonalnej” okultystycznej terminologii, to wyjaśnia wiele kwestii duchowych prostymi słowami. Przykładowo, duży plus dla niej za uznanie Wyższej Jaźni za źródło odpowiedzi w rozkładach Tarota, a także za stwierdzenie, iż z czasem takie narzędzia jak karty przestaną być potrzebne do kontaktu z owym Wewnętrznym Przewodnikiem – z czym w pełni się zgadzam.
W samych lekcjach podoba mi się to, że autorka przestrzega przed próbami unikania odpowiedzialności. Tarot nie rozwiązuje problemów, a jedynie nam je pokazuje – warto o tym pamiętać. Bardzo dobrze zostało w związku z tym opisane formułowanie pytań, pomagające nie wpaść w tę pułapkę. Sesje Tarota są rozpisane krok po kroku, co naprawdę ułatwia zastosowanie podanych wskazówek w praktyce. Autorka wspomina też, że na rozkładaniu kart się nie kończy – problem trzeba rozwiązać realnym działaniem. Odznacza się ona także rozsądnym podejściem – nie powinno się robić kolejnych sesji zbyt prędko, bo to jedynie strata czasu i energii. Jeśli ktoś w kółko będzie siedzieć przy biurku i zadawać pytania, to nigdy nie weźmie się do rzeczywistej pracy.
Do kolejnych plusów, a zarazem oznak rozsądku, można zaliczyć skupienie na jednym rozkładzie – Krzyżu Celtyckim. W wielu książkach o Tarocie znajduje się przesadzenie duża ilość różnych tarotowych rozkładów, co niepotrzebnie miesza w głowie początkującym. Jeden rozkład naprawdę wystarczy – po co komplikować sobie życie? Autorka omawia tutaj “tworzenie opowieści” na podstawie kart w rozkładzie. To zaprawdę świetna metoda. Elementy interpretacji są naprawdę dobrze rozpisane. Podobnie też opisy kart zostały bardzo przejrzyście rozplanowane, a także rozwinięte na czynności, co ułatwia znacznie zrozumienie poszczególnych ilustracji. Znajdziemy też w książce sporo różnych przykładów znaczeń kart w różnych sytuacjach, co daje podstawę do nauki. W dodatku na końcu mamy natomiast opowieść o Jill, która przedstawia, jak może wyglądać tarotowe doradztwo na przestrzeni czasu. Z kolei osoba zainteresowana introspekcją znajdzie w dodatkach przydatne listy cech poszczególnych kolorów i figur kart.
Przejdźmy teraz do minusów. Najpierw rzuca się w oczy to, iż autorka wspomina o duchowej ścieżce, nazywaną “Podróżą Głupca”. Niezupełnie mi się to podoba. Sądzę, że zawarte w tej książce opisy poszczególnych stadiów rozwoju są zbyt przyziemne. Nie podoba mi się także brak magii i Kabały w tej lekturze. Czasem odnosiłem wrażenie, że autorka, choć doskonale zna znaczenia wszystkich kart, to nie ma tak naprawdę pojęcia, skąd się one wzięły. W niektórych momentach drażnił mnie nieco nadużywany ezoteryzm. Choć rozumiem ideę rytualnego podejścia do sesji tarotowych, to uważam, że strzałem w kolano było dla autorki wspomnienie o otaczaniu się takimi udziwnieniami jak kamyczki i muszelki, nawet jeśli postrzega to ona tylko jako pomoce do stworzenia przyjaznej, magicznej atmosfery. Podobnie, popieram chęć poprowadzenia czytelnika za rączkę, ale niektóre ćwiczenia praktyczne są po prostu zbędne. W tym wszystkim jednak najbardziej denerwującą rzeczą jest rozłożenie treści w książce. Lekcje teoretyczne i ćwiczenia, a także rozkład i dodatkowe wskazówki, są w osobnych częściach książki. Wymaga to od czytelnika ciągłego skakania przez kilkadziesiąt stron, co ma pomagać w odnajdywaniu odpowiednich treści, ale jest bardzo nieporęczne.
Jak widać, w porównaniu z plusami, nie ma tych słabych stron tak wiele. Można więc powiedzieć, że dzieło to jest raczej dobre. I faktycznie, oceniam całość książki na 4/5. Nie odnalazłem w niej tego, czego poszukiwałem – to prawda. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest zła. To naprawdę świetny i praktyczny kurs Tarota, który pozwoli zacząć pracę z kartami i rozwijać się w tej kwestii. W związku z tym, polecam go każdemu – pod warunkiem, że nie jest ten ktoś magiem i/lub traktuje Tarota jedynie jako narzędzie dywinacyjne.
Autor: Frater L.V.X.
Pierwszy raz opublikowano: 23.06.2015
Edycja: 23.02.2016