BERESZIT: Czyli skąd się wzięła magia?

Wszystko, co musisz wiedzieć o historii magii

Poprzez swą Mądrość stworzył On Światy; Słowo będące Bogiem jest nikim innym jak Nim.
Jak ma więc On zakończyć Swą mowę Ciszą? Albowiem On jest Mową.
On jest Pierwszym i Ostatnim. Jak ma przestać przeliczać Siebie Samego?

(Aleister Crowley, “Liber B vel Magi”, cap. 2-4)

Mam taką tendencję, jak być może część z was zauważyła, aby zaczynać swoje ulubione teksty od słów “na początku”. “Bereszit”, co jest hebrajskim wyrażeniem tego zwrotu, to Słowo otwierające pierwszą księgę Biblii, szerzej znaną pod łacińskim tytułem “Genesis”. Osoby, które czytały mój Pamiętnik Głupca, wiedzą, skąd pochodzi to moje dziwne zboczenie. Dla tych, którzy jeszcze tego nie zrobili w skrócie mogę rzec, iż jest to w pewnym sensie magiczna formuła wyrażająca moją twórczą motywację i dlatego często staram się gdzieś wcisnąć ją w swoje dzieła. Tak też chciałbym móc to zrobić i tutaj, jednak problem polega na tym, że – podobnie jak w przypadku Nienarodzonego Boga – nie możemy określić, gdzie właściwie znajduje się ten Początek. Z przymusu, idąc śladem Lona Milo Duquette, niniejszy artykuł zacząłem więc od siebie. (A może to jedno i to samo…?)

Gdy zostaję czasem (czy to z własnej głupoty, czy przez gadulstwo moich przyjaciół) wplątany w dyskusję o magii ze sceptykiem, często słyszę z drugiej strony zarzuty, iż duchowość to tylko współczesne wymysły ruchu New Age, w którą wierzą ludzie za głupi by pojąć geniusz nauki. Och jakże błoga jest ignorancja! Od zawsze, wielu uczonych i badaczy, niezależnie od dziedziny, starało się dotrzeć do tego Początku, znaleźć Go i opisać, ale wszystkie starania na nic. (Dlaczego tak jest, to temat na inny artykuł). Niestety, w naszej próbie prześledzenia historii magii również nie możemy odnaleźć ostatecznego źródła całej tej tradycji. Niemniej, ukażę tutaj wszystkie najistotniejsze fakty, jakie musisz wiedzieć na temat rozwoju magii na przestrzeni wieków, aby w tak niefortunnej jak powyższa sytuacji werbalnie podbić szkiełko i oko swego adwersarza, i włożyć w jego usta mowę Harpokratesa.

Tytuł artykułu sugeruje, że będę się tutaj wzorować na historycznych zapiskach Starego Testamentu i po części jest to prawda, albowiem pomysł na niniejszy tekst zaistniał w mojej głowie w wyniku prowadzenia serii postów o magicznym znaczeniu Biblii (więcej o tym >>tutaj<<), aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, iż nie wszystkie zdania opowieści Pisma Świętego można traktować jako faktyczne wydarzenia i tak samo przestrzegam czytelnika, aby traktował to nawiązanie jedynie jako mityczną otoczkę dla prawdziwych historycznych wydarzeń, do których będę się odnosił. Jednocześnie, pójdziemy w dzisiejszym wywodzie o krok dalej –  i sięgniemy czasów przed biblijnym Adamem.

Zaciekawieni? No to lecimy wstecz!

Magia współcześnie

Zacznijmy od tego, że obecnie społeczność magiczna jest niezwykle różnorodna. Jest tak między innymi dlatego, iż postęp nauki na polu historycznym pozwala nam dziś na coraz dokładniejszą rekonstrukcję dawnych praktyk, co pozwoliło wielu fascynatom dokonać rekonstrukcji wymarłych i zapomnianych tradycji. Tak też poza typowo ceremonialną magią wyrosłą z ezoterycznych tradycji kapłańskich, znajdziemy również całą rzeszę osób podążających ścieżką szeroko pojętego czarostwa (czy “magii ludowej”). Innymi słowy, poza nowoczesnymi systemami, obecnie ludzie zajmują się duchowymi praktykami z wielu różnych epok, do których nawiązywać będę później.

Te dwa pojęcia, “czarostwo” i “magia” (zwane też czasami magią “niską” i “wysoką”), są jednak – wbrew pozorom – dość różne. Pierwsze tyczy się obrzędów zorientowanych (tylko) na materialne korzyści – drugie aspiracji ku duchowym wyżynom. Moglibyśmy co prawda kłócić się o to, która z tych dróg była oryginalna, a która wyrosła jako imitacja pierwszej, ale nie to jest celem dzisiejszego wywodu. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że w obu przypadkach źródło było wspólne, a ich rozwój równoległy. Niemniej, w dalszej części tego tekstu dowiodę, że “rozwój duchowy” to nie jest nowoczesny wynalazek, jak to wielu współcześnie twierdzi. Nim jednak do tego przejdziemy, spójrzmy na najnowocześniejsze znane nam magiczne (po)twory.


Klątwa XXI wieku: Puryzm, Magia Chaosu i New Age

Jak wszyscy chyba dobrze wiemy, przełom XIX i XXI wieku charakteryzuje się gwałtownym postępem na polu odkryć naukowych, tak w dziedzinie fizyki czy biologii, jak i technologii. Jednym z kluczowych wynalazków współczesności, mających duży wpływ na dzisiejszą magię, była dziedzina psychologii. Każdy, kto zna się trochę na okultyzmie, wie oczywiście, że główny jej popularyzator – Carl Gustav Jung (1875-1961) – oraz jego nauczyciel – Sigmund Freud (1856-1939) – opierali się w swoich pismach właśnie na wiedzy magicznej. I tak obecnie niemal każdy człowiek zna podstawy teorii magii, ubrane w psychologiczną terminologię. Przykładowo, cztery temperamenty bazują na astrologicznej koncepcji żywiołów, a nieświadomość zbiorowa to nic innego, jak plan astralny. Wiele osób nie zdaje sobie z tego oczywiście sprawy i prowadzi to czasem do zabawnych kłótni między początkującymi fascynatami ezoteryki i niedoedukowanymi sceptykami, opierającymi się na niedoinformowaniu o wspólnym znaczeniu różnych stosowanych przez nich pojęć.

Z jednej strony, powstanie metody psychoanalizy, jako że doprowadziło do tego, iż spora część dotychczasowych założeń magicznych trafiła do szerszej publiki pod łatką “nauki”, przez co została z łatwością wchłonięta przez masy, uważam za dobre; ale z drugiej, niestety, co jednak dość naturalne, poskutkowało to tym, iż ludzie pominęli hermetyczny aksjomat “jak na górze, tak i na dole” i również w społeczności magicznej zaistniało wiele odkształceń. Znany XX-wieczny mag i poeta, Aleister Crowley (1875-1947), który to miał na dzisiejszą magię niesamowicie duży wpływ, jako że był niezwykle inteligentny i jak każdy geniusz lubił się tym chwalić, pisał w sposób bardzo niezrozumiały dla osób mu współczesnych. W wyniku tego powstał zatem nowy model magiczny, obecnie zwany powszechnie psychologicznym, który zdawał się zakładać, jakoby wszystkie te duchowe praktyki i doznania miały działać tylko w ludzkiej głowie. Oczywiście, ani Jung, ani Freud, ani też Crowley – nikt tak wcale nie uważał (więcej szczegółów nt. >>tutaj<<), ale na tym nieporozumieniu mnóstwo ludzi oparło swoje praktyki i tak zapoczątkowano tradycję zwaną Magią Chaosu.

Główne założenie tego systemu to arbitralność wszystkich stosowanych symboli. Wśród jego praktyków panował z kolei duch postmodernizmu i tak też głównym hasłem, jakie się od nich słyszało, to “nic nie jest prawdziwe (nie licząc tego zdania!), wszystko jest dozwolone”. I w tym wszystkim nie ma właściwie nic nieprawidłowego (albowiem Chaos jest istotnie sferą, w której wszystko jest ze sobą połączone na wszystkie możliwe sposoby), poza faktem, że ci sami ludzie uważali zwykle, iż nauka jest prawdziwa… Taki stan utrzymał się kilka dekad. Po tym część osób doszła do wniosku, jakoby te założenia jednak się nie sprawdzały i wrócili do starych tradycji, co umocniło kolejny równoległy ruch, zwany puryzmem (o tym zaraz); pozostali natomiast, jak np. Alan Chapman, zrozumieli, że prawdy nie tyle nie ma, co jest doświadczalna (patrz “Wielbłąd Znów na Drodze!“), tak więc przywrócone zostało pierwotne znaczenie “Chaosu”, który choć jest rzeczywiście nieskończonym polem czystych informacji, to jednak “podpięcie się” do niego nie jest tak łatwe. Ostatecznie postawiono więc znak równości między modelem psychologicznym i modelem energetycznym.

W Polsce echo nurtu chaotycznego nadal pozostaje i wciąż wielu początkujących, nieświadomych jego zaawansowanych wymagań, obiera sobie ten kierunek, wierząc, iż będzie to łatwa droga samozaspokojenia (co zabawnie odzwierciedla się w najpwszechniej stosowanej przez nich formie praktyki), co oczywiście spotyka się z należną krytyką od strony osób bardziej znających temat. Niestety, ludzie mają tendencje do przechodzenia z jednej skrajności w drugą i tak też popularne stało się niedawno purystyczne podejście do magii. Co to znaczy? Mówiąc krótko, chodzi o bezkrytyczne i bezmyślne traktowanie instrukcji z wybranych grimuarów jako absolutnych wytycznych w praktyce magicznej. Celowo użyłem słowa “wybranych”, ponieważ z jakiegoś powodu puryści (w odróżnieniu od rekonstrukcjonistów, którym niczego nie mogę zarzucić) ignorują fakt, iż założenia współczesnych magicznych systemów (w większości) nie zostały wyssane z palca, a wręcz przeciwnie – pochodzą z tekstów poprzedzających ich ulubione grimuary (charakteryzujące się prostymi przepisami niczym z książki kucharskiej) o setki, a czasem nawet tysiące lat. Znów, komiczna sytuacja, bo takie działanie nie różni się w rzeczy samej od tego, które sami jeszcze niedawno tępili… Cóż.

Równolegle z Magią Chaosu rozwijał się tzw. New Age – ruch, który charakteryzował się podobnymi założeniami, aczkolwiek nieco w innym kierunku skierowanymi, a mianowicie na rozwój duchowy. Powszechnie uważa się, że został on zapoczątkowany przez Helenę Bławacką (1831-1891) (i jej Towarzystwo Teozoficzne), która sprowadziła na zachód wschodnie nauki ezoteryczne, i później spopularyzowany za pośrednictwem Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku, a konkretniej wspomnianego już Mistrza Theriona (Crowleya) i jego ucznia – Israela Regardiego (1907-1985), którzy opublikowali sporą część jego wewnętrznych materiałów. Poza tym, choć nie wiadomo mi, aby ktokolwiek się do tego przyznawał, także crowleyowa filozofia Thelemy zdaje się miała spory udział, co szczególnie dobrze widać np. w koncepcji popularnego dziś prawa przyciągania, które właściwie rozumiane (co rzadko się zdarza) jest identyczne z pojęciem Prawdziwej Woli.

Sam termin “Nowa Era” odnosi się do tego, iż mamy rzekomo żyć na przełomie dwóch eonów, co oznacza gwałtowny rozwój ludzkości, jakiego kulminacją ma być globalne oświecenie (patrz mój tekst “Czym jest Wielkie Dzieło?“), na które większość ludzi jest teoretycznie gotowa już w tej chwili. Znów, te założenia nie są ani nieprawidłowe, ani też wyssane z palca (zobacz np. mój esej “Wymówka czasu” lub artykuły z serii “Odmienne spojrzenie na…”) – przeciwnie, mówi się o nich od początków ludzkiej kultury – jednak niestety przyjęcie duchowości przez masy nie mogło skończyć się inaczej, niż ciągiem nieporozumień. Dlatego w społecznościach magicznych określenie “New Age” kojarzy się raczej z przekolorowanymi teoriami spiskowymi oraz przesłodzonymi panteonami wniebowstąpionych kosmitów w obcisłych kombinezonach i świetlistą, tęczową aurą energii miłości. Zwolenników Nowej Ery widzi się natomiast jako osoby charakteryzujące się (godnymi pseudo-maga chaosu) wybiórczością i lenistwem, a także brakiem logicznego myślenia i paranoją, co – choć smutne – to w wielu przypadkach prawdziwe.

Jak widać, tradycja magiczna nie cieszy się obecnie zbyt dobrym stanem. Taka jednak jest natura okultyzmu, że choć jego misteria są cały czas ogólnodostępne, mało kto rzeczywiście je dostrzega. Całe szczęście, pośród mas wyróżniają się konkretne jednostki, które podążają swoją indywidualną ścieżką i na niej osiągają sukcesy. Niestety, ograniczeniem tekstów tego typu jest konieczność uogólniania. Nie jestem w stanie odwołać się do każdego jednego człowieka z osobna – muszę odnieść się do jakiejś szerszej grupy osób. Dlatego też choć w poniższym tekście zawężę swoje poszukiwania do pewnych szczególnie wpływowych organizacji czy osobników, to proszę, aby pamiętać, iż nie reprezentują oni społeczności magicznej jako całości.


Przełom wieków XIX-XX: Złoty Brzask, Aurum Solis i Thelema

Spora część dzisiejszej praktyki magicznej w zachodnim świecie wzoruje się na Crowleyu i jego systemie Zakonu A∴A∴. Istotnie, wśród szerzej znanych magicznych organizacji (wymieniając kilka: Ordo Templi Orientis, Servants of Light, Fraternitas Saturni), każda, jeśli nawet nie bazuje na dziełach Theriona, to i tak w pewnym stopniu została przez nie dotknięta. To bardzo kontrowersyjna postać, przez co też wielu go nie akceptuje, aczkolwiek w świetle faktów przedstawionych w mojej serii biblijnej, a jakie dzisiaj powtórzę, musimy uznać, że istotnie był on Magusem Eonu, wszak jako jedyny w swoich czasach wywarł tak spory wpływ na magiczną społeczność, jednocześnie trzymając się prawdziwej, pradawnej definicji magii, tj. nie rozdzielając jej od mistycyzmu, jak to wielu nieudolnie próbuje.

Niektórzy twierdzą, że Crowley zerżnął wszystko ze Złotego Brzasku, ale to jawny wyraz ignorancji. To prawda, iż był on członkiem tego zakonu i sporą część swojego systemu oparł na jego naukach, lecz nie było to tylko bezmyślną kopią – nie, Therion poszedł krok dalej i zgłębił dokładnie źródła swojej tradycji, tak w teorii, jak i w praktyce. Wtedy właśnie doszedł do wniosku, że Złoty Brzask oparty był na dobrych funtamentach, a po prostu jego przywódca był miernotą. Założyciele tego zakonu, czyli Samuel Liddell MacGregor Mathers (1854-1918), William Wynn Westcott (1848-1925) i William Robert Woodman (1828-1891), byli masonami i dlatego też ich rytuały czy inne nauki były bardzo złożone, często właśnie niepotrzebnie. Crowley natomiast uważał, że proste metody są zwykle najskuteczniejsze, dlatego odszedł w znacznej mierze od ceremonialnego stylu złotobrzaskowców i włączył do swych praktyk dużo prostszą Jogę. Teraz, wielu powie, że jego skupienie się na mistycyzmie w magii wynika z fascynacji tą wschodnią tradycją duchową, ale to nie tak. Mistyka u Crowleya wyrastała bardziej od znanych z Wyroczni Chaldejskich monoteistycznych misteriów Zoroastra, którego kapłani byli właśnie pierwszymi Magami.

Mistrz Therion od większości innych jemu współczesnych wyróżniał się jednak tym, iż faktycznie osiągnął obiecywane przez tradycję magiczną oświecenie. Co więcej, w wyniku swoich praktyk z egipskimi bóstwami oraz enochiańskimi aniołami stworzył system filozoficzny, zwany Thelemą. Był on więc w pewnym sensie (wraz z Johnem Dee) prekursorem popularnych dziś działań określanych jako “channeling”, gdzie jakieś pozaziemskie byty z wyższych sfer mają człowiekowi przekazywać niedostępne mu informacje. Tak w istocie się stało, gdyż, jakby nie patrzeć, za czasów Crowleya religioznawstwo nie było jeszcze zbyt rozwiniętą dziedziną, a pomimo to, w swojej thelemicznej mitologii zgrabnie odwołał się do podstawowego dualizmu, będącego rdzennym wierzeniem pierwszych religii (więcej o tym później).

Warto zauważyć, że system Złotego Brzasku, z którego czerpał Therion, był kombinacją powstałą z naprawdę wielu źródeł. Choć chciałbym odnieść się do wszystkich, jest to prawdopodobnie niemożliwe przy dostępnym dla mnie nakładzie czasowym. Do najistotniejszych i zarazem najbardziej widocznych możemy zaliczyć: Teozofię (i jej wschodnie nauki), Wolnomularstwo, wliczając w to ruch Różokrzyżowców (a więc i Tradycję Chrześcijańską), wspomniane już Wyrocznie Chaldejskie, mitologię Egipcjan (szczególnie “Egipską Księgę Umarłych”), filozofię starożytnych Greków, żydowską Kabałę, dzieła Eliphasa Leviego i całe mnóstwo grimuarów, spośród których możemy wyróżnić szczególnie “Księgę Świętej Magii Abramelina Maga”, “Mniejszy Klucz Salomona”, “Większy Klucz Salomona” i – przede wszystkim – “Magusa” Francisa Barretta.

Therion zrezygnował z wielu elementów tak zasięgniętych. Choć jego filozofia również była pod wpływem Teozofii, Kabały i Eliphasa Leviego, to jednak odpuścił sobie sztywny ceremonializm masoński, a także pozbył się tych wszystkich niepotrzebnych narzędzi wzorowanych na mitologii egipskiej. Szczególnie upodobał sobie natomiast inny wynalazek złotobrzaskowców – rytuały odpędzające (których autorstwo jest właściwie niezupełnie jasne).  Jak się okaże w dalszej części tekstu, są to (nie na żarty!) bardzo przełomowe praktyki, między innymi ponieważ wykorzystują dotąd mało jawnie implementowane kwestie energii i wizualizacji, ale nie tylko. Do tego jeszcze wrócimy.

W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o Ordo Aurum Solis. Jest to dość wyjątkowa organizacja, bowiem utrzymuje, iż nie ma żadnego związku ze Złotym Brzaskiem, lecz posiada własną tradycję, opartą podobnie o mitologię egipską i Kabałę, ale sięgającą rzekomo czasów starożytnych greckich filozofów (którzy – według nich – byli wtajemniczani w Egipcie). Oczywiście, choć faktycznie ich założenia są spójne i autonomiczne, to jednak wykazują spore podobieństwo do systemu złotobrzaskowców. Jego przywódcy, tj. Vivian Godfrey (Melita Denning) i Leon Barcynski (Osborne Philips) nie wstydzili się też w swoich książkach odwoływać (swoją drogą, dość pozytywnie) do Aleistera Crowleya. Niemniej, jest to ciekawa alternatywa dla tych, którym podoba się magia ceremonialna, a dla których Złoty Brzask jest za bardzo skomplikowany lub przekolorowany.


Eliphas Levi, Francis Barrett i Franz Mesmer

Do najistotniejszych magicznych postaci XIX wieku chciałbym zaliczyć tych dwóch autorów: Eliphasa Leviego (którego prawdziwe imię to Alphonse Louis Constant, 1810-1875) i Francisa Barretta. Ten pierwszy na temat okultystycznej filozofii napisał wiele tomów, bazując znów na bardzo wielu źródłach, do których później się częściowo odniesiemy. Kluczowym jego wynalazkiem było natomiast powiązanie Tarota z Kabałą. Złoty Brzask i Crowley zapożyczyli od niego sporą część stosowanej przez siebie symboliki. Podejrzewa się nawet, że strukturę słynnego Mniejszego Rytuału Pentagramu Mathers i Westcott stworzyli właśnie w oparciu o to, co na temat egzorcyzmu elementów i pentagramu pisał Levi.

Drugi z kolei to tajemnicza postać, znana głównie z opublikowanej w 1801 roku kompilacji wcześniejszych grimuarów – “The Magus”. Książka ta, będąc opartą w całości na zachodniej tradycji magicznej, udowadnia, że wszystkie te koncepcje magiczne, takie jak np. użycie wyobraźni, kwestia “zjednoczenia z Bogiem” czy “energia”, były jej częścią na długo zanim przywędrowały do nas mądrości Indii czy Chin. Istotnie, o swego rodzaju energii i o panowaniu nad nią z użyciem wyobraźni pisał już Heinrich Cornelius Agrippa (1486-1535), a co później, w czasach Epoki Oświecenia, kiedy prężnie rozwijała się nauka, rozwinął do idei “magnetyzmu” niejaki Franz Mesmer (1734-1815).

Warto tutaj wspomnieć, iż czasy, o jakich teraz mówimy, były pod silnym wpływem tego naukowego odrodzenia. Istniał wówczas wielki konflikt pomiędzy wiarą i rozumem. Ludzie obierali więc zwykle jedną z tych stron, co świetnie widać w religijnych pismach Leviego, czy w naukowym charakterze tekstów Mesmera. Idea “magnetyzmu” fluidycznej energii witalnej, znajdującej się w żywych stworzeniach i zachowującej się w sposób podobny do wody, aspirowała więc (bezskutecznie) do zostania uznaną w kręgach naukowych. Taki sposób opisu mechaniki działania naturalnych zjawisk to bardzo ciekawy kontrast do nieco wcześniejszych grimuarów, opartych o model spirytualny, jak np. “Lemegeton”. W pewnych kręgach wywarło to zatem ogromne wrażenie, czego skutki widzimy dziś właśnie w powszechności modelu energetycznego.

Mesmer nie wymyślił jednak pojęcia siły życiowej, istniało ono już dużo wcześniej. Nie zrobił tego też Agrippa. Jego źródło znajdziemy w starożytności. Nim jednak do tego przejdziemy, spójrzmy, co działo się pomiędzy.


Wieki XVI i XVII: Enochiana i Okultystyczna Filozofia

Wcześniejsze dwa stulecia były złotym czasem dla magów. Sztuki okultystyczne wyjątkowo prężnie rozwijały się w Europie, po tym jak Kabała stała się w niej czymś powszechnym. Do popularnych w tamtym czasie należały więc astrologia i alchemia. Bardzo często magowie zajmowali się też ewokacją duchów, co było uznawane za sztukę salomoniczną i poskutkowało powstaniem najbardziej znanej magicznej księgi – “Mniejszego Klucza Salomona”, z którego (między innymi) kabalistycznych formuł i zaklęć Złoty Brzask tworzył skrypty do niektórych własnych rytuałów. Nie wiemy jednak zbyt wiele o tych spirytualnych praktykach ówcześniejszych magów. Jednym z niewielu ocalałych dzienników, opisujących takie działania, były zapiski Dr Johna Dee (1527-1608).

Dee to niezwykle znana postać, tak dzisiaj, jak i wtedy. Był on intelektualnym geniuszem, uznawanym przez wielu za swoją wiedzę matematyczną, filozoficzną, czy okultystyczną. Jako bliski przyjaciel Królowej Elżbiety I (podobno nawet to on wymyślił określenie “Imperium Brytyjskie”), pracował jako jej nadworny astrolog i podróżował po świecie jako szpieg. Lubił wówczas korzystać w swojej pracy z nauk tajemnych i pewnego dnia, w ramach swojej misji, postanowił modlić się do Boga, aby ten ukazał mu, co dzieje się na dworze Polski. Anioły Boże miały jednak inny plan i podały mu bardzo skomplikowany system magiczny, który to miał być tą samą wiedzą, jaką posiadali biblijni prorokowie. Dee bardzo dobrze ukrył wszystkie materiały na ten temat, także pozostały one generalnie niezauważone, aż do końca XIX wieku, kiedy to przykuły uwagę założycieli Złotego Brzasku.

Teraz, choć osobiście wierzę w spirytualne źródło tego systemu, to nie można zaprzeczyć faktom, iż ewidentnie wzoruje się on na dawnym systemie mistycyzmu Żydów, czyli Mistyce Merkaby (jednocześnie korzystając też z innych grimuarów). Wyznaczenie wszystkich podobieństw to materiał na osobny artykuł. Do najoczywistszych i najprostszych należy odgrywający główną rolę motyw siódemki, jak i wizyjny charakter praktyki. Natomiast osoby, które się na tym temacie nieco znają, zauważą też kwestie Apokalipsy, niebios i pałaców oraz ich struktury, czy obycia samych aniołów. Dee oczywiście znał (choć nie mam pewności, czy rozumiał) tę symbolikę, wszak ewidentnie obracał się w towarzystwie wielu rabinów. Jest więc pewne, że miała ona wpływ na system magii enochiańskiej, a czy nasz brytyjski astrolog był tego świadom – to już inna sprawa.

Kolejnym źródłem, na którym wzorował się Dee (i wielu innych w tamtych czasach), był pewien wcześniejszy geniusz, zwany Corneliusem Agrippą, a o jakim już wspominałem. Jego dzieło “Trzy Księgi Okultystycznej Filozofii” było istotnie przełomowe, jako że zebrało w sobie mnóstwo elementów tradycji magicznej (wliczając w to filozofie i mitologię Greków, żydowską Kabałę oraz arabską magię i astrologię) jakie dotychczas były bardzo rozproszone w formie luźnych grimuarów i traktatów. Jak na geniusza przystało, sprawnie połączył on wszystkie te części w jedną spójną całość i generalnie to jemu zawdzięczamy okultyzm jako swego rodzaju system. Nie zrobił tego jednak zupełnie sam. Miała na niego wpływ jeszcze dwójka szczególnych osób.


Wiek XV: Trithemius i Paracelsus

Agrippa był uczniem niejakiego Johannesa Trithemiusa (1462-1516) i czerpał także z prac jego innego podopiecznego – Paracelsusa (1493-1541). Tych dwóch panów w mniejszym stopniu było magami, co bardziej astrologami. Ciężko powiedzieć, na czym dokładnie opierali swoją wiedzę, natomiast styl ich praktyk, szczególnie jak chodzi o Paracelsusa, odpowiadał praktykom poprzedzającym jeszcze słowo “magia” (o tym później). W czasach tamtych sporo było też problemów z Kościołem, więc nie przyznawali się oni do swoich okultystycznych zainteresowań. Paracelsus miał nawet odrzucić magiczną filozofię, jednocześnie skupiając się na materialnych metodach leczenia, przez co stał się symbolem nauki. Nie można jednak zapomnieć, iż to od niego Agrippa zapożyczył magiczny alfabet oraz astrologiczne talizmany.


Wieki Ciemne: Astrologia i Kabała

Przed wiekiem XV niewiele działo się w kwestii magii. Powód tego był prosty – rozprzestrzeniające się Chrześcijaństwo i Islam, wojny i zamazywanie dawnych kultur. Nie oznacza to, że nie powstawały wówczas żadne istotne dzieła – bo powstawały – ale przez wzgląd na działalność Kościoła, zwalczającą heretyków, tak naprawdę nie znamy kompletnie ich autorów, którzy zatajali swoją tożsamość najpewniej dla własnego bezpieczeństwa. Mamy więc księgi takie jak “Większy Klucz Salomona”, “Heptameron”, “Liber Juratus”, “Sefer Raziel”, “Miecz Mojżesza”, “Picatrix”, czy “Księgę Abramelina” – wszystkie mające duży wpływ na współczesną magię zachodu i bazujące albo na mistyce żydowskiej, albo na irańskiej magii.

W tym okresie zaczął też powstawać “Lemegeton”, wszak ewidentnie na topie było wtedy przypisywanie swoich dzieł biblijnym patriarchom, co było najpewniej skutkiem rozwijającej się wówczas Kabały. Jak wiemy, po zniszczeniu Drugiej Świątyni w roku 70, Żydzi byli ciągle pomiatani i przerzucani z miejsca na miejsce. W wyniku ekspansji Chrześcijaństwa, sporo nauk kabalistycznych się na szczęście uchowało i rozprzestrzeniło. Dlatego też, choć elementy tradycji zawartwej w Sefer Bahir i Sefer Zohar mają początek w późnej starożytności, to dopiero w XIII wieku zostały one skompletowane w znanej nam dziś formie. Podobnie doszło też do rozpowszechnienia perskiej astrologii przy okazji podbojów Europy przez Arabów. Być może właśnie to było powodem egzaltacji Salomona w ówczesnych pismach, albowiem był on wspólnym punktem uznania w każdej religii abrahamicznej.


Starożytność: Narodziny Kabały

Wszyscy wiemy, że Kabała wyrosła z Judaizmu – różne legendy opowiadają o różnych biblijnych patriarchach, którzy mieli otrzymać ją od Boga, z czego najpóźniejszy był Mojżesz. Mniej osób wie natomiast, iż ta mądrość Boża pierwotnie nazywała się Mistyką Merkaby i wyglądała zupełnie inaczej. Większość rzeczy, jakie dziś kojarzymy jako kabalistyczne, jak np. sefiry i ścieżki, są późnymi wynalazkami – mają swoje źródło dopiero w Sefer Jecira, czyli około II-IV wieku – ponad półtora tysiąca lat po tym, jak Mojżesz miał ustanowić Zakon. Czymże więc ci wszyscy żydowscy kapłani zajmowali się przez ten czas? Pre-kabalistyczny mistycyzm Żydów opierał się o równie starą koncepcję siedmiu niebios, przez które mistyk miał przejść podczas duchowej podróży – indukowanej rytualnie, za sprawą specjalnych praktyk ascetycznych i modlitw; bądź podczas snu lub w stanie bliskim śmierci – aby następnie przebyć siedem niebiańskich pałaców, odsłonić zasłonę Parokhet i na końcu swej podróży stanąć z Bogiem twarzą w twarz oraz zasiąść na tronie koło Niego.

Taka astralno-mentalna wędrówka wymagała sporych przygotowań. Po pierwsze, mistyk musiał doskonale znać Prawo i ściśle go przestrzegać, aby wieść iście święty żywot. Wtedy, poprzez specjalne obrzędy dodatkowo oczyszczał się z pozostałych grzechów. Gdy tak został już wyświęcony, wchodził w trans z pomocą określonych metod i zaczynał wędrówkę. To jednak nie koniec, ponieważ na swojej drodze musiał zmierzyć się ze strażnikami kolejnych niebios i pałaców, co miało miejsce za pośrednictwem przygotowanych wcześniej pieczęci i słów mocy. Te praktyki przeszły też właśnie do późniejszej tradycji magicznej jako magia Salomona, gdyż ten miał w podobny sposób ujarzmiać duchy za sprawą swojego pierścienia. W każdym razie, widzimy tu, że Mistyka Merkaby była bardzo zorientowana na praktyczne doświadczenie. Skąd więc wzięła się ta cała filozofia otaczająca Kabałę?


Filozofia Greków

Jak powyżej stwierdziliśmy, w tamtych czasach nie było dziesięciu sefir – ta idea została zapożyczona dopiero od Pitagorejczyków, najpewniej przy okazji zniewolenia Żydów przez Greków w IV wieku p.n.e. Podobnie nie było ścieżek, wszak bazują one na literach, a te były za czasów Mojżesza czymś generalnie rzadkim (Żydzi mieli swój alfabet stosować ponoć dopiero od X wieku p.n.e., ok. 300-500 lat po wyjściu z Egiptu). I tak też, choć Drzewo Życia jako idea już być może istniało, to wyglądało raczej jak koncentryczne okręgi siedmiu niebios. Tak samo inne idee omawiane w Zoharze i Bahirze, jak reinkarnacja czy emanacjonizm sefir, choć można się ich doszukiwać w Biblii, to w formie, w jakiej je znamy, żydowscy rabini najpewniej zaczerpnęli z filozofii, m. in. Platona. Fakt owego zapożyczenia był już znany za czasów Agrippy, co doskonale odzwierciedla się w jego książce.


Perscy Magowie

Skąd jednak wzięła się filozofia Greków? Tego na chwilę obecną nie sposób stwierdzić. Jednak, jako iż sporą uwagę zwracali oni na kwestie etyki, astronomii i nauki ogólnie, jak i ze względu na ich powiązania z Zaratusztrą, możemy przypuszczać, iż niektórzy nasi filozofowie bazowali na naukach Magów. Dochodzimy więc wreszcie do miejsca, gdzie definiujemy, czym właściwie jest “magia”. Otóż najstarsza istniejąca definicja tyczy się właśnie działań owych Magi (o których najwcześniejsze bezpośrednie wzmianki sięgają VI wieku p.n.e., ale oczywiście istnieli dużo wcześniej). A cóż takiego oni robili? Magowie byli kapłańską kastą perskiego (tj. irańskiego) ludu Medów. Byli oni zatem kapłanami Ahura Mazdy (lub Ormuzda), Boga Stwórcy w religii Zoroastra. Ich praktyki wiązały się z tzw. Wiecznym Ogniem, będącym według nich najczystszym, najbliższym Boskości przejawem materii. Wierzyli oni bowiem, iż aby dostąpić jedności z Bogiem, należy oczyścić się z grzechów czy demonów nieprawości, będących z kolei manifestacją wrogiego ludzkości i światu Angra Mainyu (lub Arymana).

Magi przypuszczalnie mieli wpływ również na wspomnianą Mistykę Merkaby, bowiem ich astrologiczne siedem planet zdecydowanie było powiązane z siedmioma niebiosami. Sama idea monoteistycznego Boga oraz grzechu również mogły do Judaizmu przeniknąć właśnie z Zaratusztrianizmu. Niewykluczone, że całe Prawo Mojżeszowe było oparte na tych misteriach. To jednak tylko spekulacje, natomiast jak chodzi o Chrześcijaństwo i Hermetyzm – tutaj nie ma już wątpliwości, iż wzorowane były na Mądrości Zoroastra, wszak choćby Hermes Trismegistos (“Potrzykroć Wielki”) nazwany był tak właśnie przez wzgląd na jego rzekome mistrzostwo w trzech sztukach magicznych, czyli alchemii, astrologii i teurgii.

Podsumowując powyższe, magię można zdefiniować jako działanie o charakterze:
a) astrologicznym, tj. odczytywanie znaków o przejawach Boskich Mocy, aby móc dostosować do nich swoje zachowanie i pozostać w Harmonii z Wszechświatem (wlicza się w to faktycznie wszelkiego rodzaju dywinacja);
b) alchemicznym, czyli transmutacji, tak siebie, jak i wszystkiego innego, w coraz czystsze, bliższe Woli Bożej;
c) teurgicznym – nakierowanym na bezpośrednie doświadczenie Jedności z Bogiem.
Oto, czym jest magia. Nasuwa się jednak pytanie, skąd się ona wzięła?


Pochodzenie Tradycji Magicznej

Ja jestem Magiem i Egzorcystą.

(Aleister Crowley, “Liber AL vel Legis”, II.7)

Badacze datują Mistykę Merkaby na VI wiek p.n.e., co jest związane z biblijną “Księgą Ezekiela”, a jej dokumenty z instrukcjami Mistyki Merkaby są generalnie datowane na przełom starej i naszej ery. Jednak jak chodzi o moje zdanie, to archeologiczne pozostałości Świątyni Salomona i opis owej budowli w Biblii (“Księga Królów”, VII w. p.n.e.) dowodzą, iż praktyki te istniały w tej formie już w okolicach X wieku p.n.e. Teraz, patrząc na biblijną mitologię, wiemy iż Salomon otrzymał swoją wiedzę od Dawida, który z kolei miał ją od proroka Samuela, jaki był natomiast uczniem Eli – ten zaś był obecnym arcykapłanem, czyli potomkiem (przypuszczalnie prawnukiem) Aarona – pierwszego żydowskiego kapłana, wyświęconego przez swego brata Mojżesza, pouczonego bezpośrednio z ręki Boga. Oczywiście, żadna z wyżej wymienionych postaci nie musiała w ogóle istnieć, ale nie można pominąć faktycznych związków z tego wynikających.

Ciekawą rzeczą jest między innymi to, że Mojżesz według opisu biblijnego trafił na dwór Egipcjan (jakby nie patrzeć, nawet jego imię jest pochodzenia egipskiego), gdzie z pewnością nauczył się ich magii, zwanej Heka (dosł. “działanie Ka”, gdzie “Ka” to swego rodzaju energia życiowa, którą można było manipulować w celach czarowniczych, a zatem mamy pierwotne źródło greckiego Arche, czyli starożytnego pierwowzoru dzisiejszego pojęcia “energii”). Heka to również imię bóstwa zrodzonego na początku świata z praoceanu Nu, a konkretniej twórcy wszystkiego – Atuma, co wyjaśnia, dlaczego według Talesa Arche miała być o wodnej naturze. W młodości Mojżesz został jednak wygnany z Egiptu i w swojej tułaczce znalazł się u niejakiego Jetro, madianickiego kapłana, czyli potomka Abrahama z innego syna. Według Genesis, pierwszy Żyd – Abram (zanim jeszcze nadano mu przydomek “Abraham”), miał pochodzić z Mezopotamii, a konkretniej z sumeryjskiego miasta Ur i miał żyć około 2000 roku p.n.e. I choć nie musimy brać tych wszystkich postaci zupełnie poważnie, to nie możemy jednak zaprzeczyć, że w czasach tamtych bardzo prężnie działała pewna forma kapłaństwa, określana jako “Aszipu”.

Aszipu, zwani też Masz-Masz (z czego “Masz” to ze staroakadyjskiego “oczyszczać”), byli w istocie źródłem wszelkiej magii, religii, filozofii, czy nauki. Jako że badali oni przyczynoskutkowość różnych naturalnych zjawisk, to można powiedzieć, iż praktykowali pierwsze formy astrologii, alchemii i teurgii. Wiele “cudów” jakie to niby przeprowadzał Mojżesz, jak np. osłodzenie gorzkiej wody w Marze poprzez wrzucenie do niej nieokreślonej gałązki, było zwykłym wykorzystaniem nieznanych wówczas kwestii chemicznych (w tym przypadku), lub fizycznych czy astronomicznych. Nie twierdzę tutaj przez to oczywiście, że Aszipu znali choćby układ okresowy pierwiastków, aczkolwiek zauważali związki między pewnymi wydarzeniami i starali się stworzyć z nich jakieś modele. I tak też, odnosząc się do powyższego przykładu, Mojżesz nie musiał wiedzieć, iż gorzkość owego źródła była spowodowana przez zawarty w niej siarczan wapnia, który z kolei mógł zostać strącony w formie osadu poprzez zmieszanie z nim kwasu szczawiowego, zawartego w pewnym krzewie – najpewniej po prostu widział związek: ten patyk + gorzka woda = woda pitna. W ten sposób Aszipu tworzyli podwaliny dla nauki i medycyny.

Naturalnie, to tylko jeden przykład tego, czym się owi kapłani zajmowali. Byli oni również pierwowzorami dla późniejszych magów. Sam fakt, że ich imię pochodzi od określenia “oczyszczać” już na to wskazuje (swoją drogą to doskonale pokazuje, skąd u Żydów się wzięła ta ich obsesja na punkcie “czystości”). Praktyki astrologiczne czy magia rytualna to tylko świetnie podkreślają. No dobrze, ale otoczka ich praktyk jest dość inna, w końcu Aszipu nie mieli monoteistycznej religii… Niemniej, wierzyli oni, iż Bogowie (którzy stworzyli świat) w pewnym sensie stanowią zjednoczoną Wolę i że człowiek w swoim naturalnym stanie działa w zgodzie z tym, do czego go przeznaczyli (czyli zupełnie jak w Thelemie Crowleya, a co istotne – to dość nowe odkrycia i raczej nie wiedział o Aszipu). Samo stworzenie miało być jednak w jakiś sposób niedoskonałe i dlatego też różne wpływy, szczególnie astrologiczne (jak np. zaćmienia słońca czy [innych] planet), miały blokować ów harmonijny przepływ, w związku z czym człowiek musiał przechodzić specjalne procedury oczyszczające, z odwołaniem się do – uwaga – Szemesza, czyli starożytnego semickiego boga Słońca, aby pozostać w stanie równowagi z wszechświatem.

Konkretny rytuał, o którym tutaj mówię, datowany na III-IV tysiąclecie p.n.e., nazywa się Bit Rimki (“Dom oczyszczenia”) i polegał na przebyciu siedmiu trzcinowych chatek, z jednoczesnymi specjalnymi działaniami i modlitwami-hymnami ku Szemeszowi, w których to przechodzący rytuał (najczęściej król) stopniowo oczyszczał się ze swoich grzechów, wrogich sił, czy negatywnych wpływów planetarnych. Nieprzypadkowo o tym wspominam, ponieważ ryt ten ewidentnie był wczesną formą praktyk, jakie dziś znamy właśnie jako Mistyka Merkaby. Owe siedem czcinowych chatek to nic innego, jak siedem pałaców, w których mistyk stopniowo się oczyszcza i wynosi. Ciekawą różnicą jest natomiast to, iż w Bit Rimki procedura odbywała się fizycznie, nie na planie duchowym, aczkolwiek warto zauważyć, że ten rytuał był przeprowadzany na osobach niewtajemniczonych. Tak czy inaczej, związek jest ewidentny. Te specjalne działania, będące wczesnymi czarowniczymi formami odbijania różnorakich klątw czy innych niekorzystnych sił, później ewoulowały w magiczne pieczęcie chroniące przed personifikacją tychże złych mocy.

Oczywiście, nie oznacza to, że zaklęcia i pieczęcie słowne wtedy nie istniały. Ciekawym na to dowodem jest np. to, iż pentagram – według “Dawnych Dziejów Izraela” Józefa Flawiusza (37-100) i antycznego “Testamentu Salomona”, będący słynną pieczęcią owego króla – jest w istocie tą samą pieczęcią, jakiej potrzeba do minięcia strażników pierwszego (bądź siódmego, zależy jak na to spojrzeć) pałacu w tradycji Merkaby. Co jednak warto wspomnieć, oryginalny pentagram Salomona był znakiem UB (co znaczy “wklęsły” lub “wycofać”) z sumeryjskiego pisma klinowego i wyglądał mniej jak piragorejski symbol doskonałości, a bardziej tak:

Wspomniane siedem pieczęci, pojawiające się w starożytnych tekstach żydowskich i arabskich, również swoim wyglądem przypominają bardziej pismo klinowe, niż nawet (wzorowany na fenicjańskim) proto-hebrajski alfabet. Podobnie sprawa ma się z kwestią niebiańskich cherubów-strażników, którzy mieli strzec wrót do pałaców nieba. Niektóre ich sfinksopodobne wizerunki, w mitologii sumeryjskiej zwane Lamassu, znajdowane w wielu świątyniach w Mezopotamii, datuje się na III tysiąclecie p.n.e. Widzimy więc ewidentnie, że choć Mistyka Merkaby w znanej nam dziś formie zaistniała pewnie dopiero w okolicach XV-X wieku p.n.e., to wzoruje się na praktykach starszych o przynajmniej drugie tyle lat przed Chrystusem.

W powyższym widzimy więc bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie, iż pierwsi magowie byli faktycznie egzorcystami. Tak, magia polegała głównie na odpędzaniu złych sił – czyli na egzorcyzmach. W dawnych czasach stosowano do tego różnego rodzaju zaklęcia i symbole literowe, takie jak powyższy pentagram (i – będący jego późniejszą odmianą – heksagram). Pamiętacie, jak wspomniałem, że rytuały odpędzające Złotego Brzasku były przełomowe? Chodziło mi wówczas właśnie o to. Dziś zarzuca się, jakoby były one nowoczesnym wynalazkiem, jednak w świetle tego, co zostało napisane w niniejszym tekście, jasne jest, iż Rytuał Odpędzania Pentagramu jest wzorowany na jednej z najstarszych praktyk magicznych. (Oczywiście, nie twierdzę, że Mathers i Westcott, czy nawet Crowley, o tym wiedzieli, ale to nie zmienia faktu, że ich metody w pewnym sensie przywróciły dawny sens magii). Nasuwa się jednak kolejne pytanie: Gdzie i kiedy Aszipu zaczęli działać?


Początek kapłaństwa

Aby znaleźć ten Początek, którego od Początku szukamy, musimy zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze, skąd w ogóle wzięli się Bogowie, do jakich odwoływali się mezopotamscy kapłani? Jeśli były to istoty niewidzialne, skąd znali magiczne praktyki, które umożliwiały im kontakt z Nimi? No i ostatecznie, skąd się wzięła ta cała symbolika rydwanów, cherubów i wizerunki bóstw? Żeby sobie odpowiedzieć na te pytania, posilmy się znów mitem biblijnym.

Według szacunków czasowych w Biblii, Aszipu w czasach Noego już najprawdopodobniej istnieli. Jakby nie patrzeć, “(Trzecia) Księga Enocha” zdaje się opowiadać o pewnych czarownikach, którzy to omamieni symbolami zaczęli praktykować bałwochwalstwo, co było przyczyną potopu. Inna, starsza wersja tego mitu mówi o przeludnieniu. Cóż natomiast mogłoby spowodować przeludnienie? Zapewne swego rodzaju remedium na różne katastrofy czy choroby – takim czymś była magia. Tak więc według tych legend, Bogowie (lub pewne anioły) dali ludziom metody, z jakimi mieli oni prowadzić się przez życie harmonijnie i w wyniku tego musieli ostatecznie ich zgładzić – i tu w grę wchodził Noe, będący zapewne wzorowanym na takim właśnie kapłanie-egzorcyście.

Jak wiemy, poza “Księgą Enocha” jest jeszcze kilka innych równie starych tekstów, jakie nie weszły w kanon biblijny, a jakie odwołują się właśnie do kwestii magicznych. Jednym z nich jest utwór o tytule “Apokalipsa Mojżesza”, który sugeruje, jakoby Adam również w chwili śmierci poleciał na rydwanie do Nieba i na powrót zjednoczył się z Bogiem. Nie jest to oczywiście żaden dowód, niemniej wiadome jest, że w czasach, w jakich miałby żyć Adam, istniały już pierwsze rydwany, a zatem nie jest to wcale dziwna koncepcja. Kto więc wynalazł rydwany? Mówi się, iż był to lud zwany Pra-Indo-Europejczykami.

Teraz, bardzo ciekawym jest związek owego ludu z postacią Adama. Wiemy bowiem, iż Żydzi uważali się za “naród wybrany”. Podobnym terminem (“szlachetny”) określał się niegdyś lud zwany Ariami – a tak według pewnych historyków nazywano też wszystkich Pra-Indo-Europejczyków (skąd wziął się Hitlerowski Nazizm, ale to już inna historia…). Inna interesująca rzecz, to iż w Biblii dwaj synowie Adama rozeszli się w przeciwnych kierunkach. Podobnie też Pra-Indo-Europejczycy, którzy według różnych badaczy w okolicach V-III tysiąclecia p.n.e. dokonali migracji w kierunku Indii (Kain) i Bliskiego Wschodu, a w tym Mezopotamii (Set). Czasowo zgadzałoby się to nawet z wydarzeniami w Biblii i tłumaczyłoby, dlaczego mitologia Hindusów jest tak podobna do tej w Mezopotamii.

Pochodzenie Pra-Indo-Europejczyków nie jest pewne. Według J. P. Mallory’ego, żyli oni w okolicach Stepu Pontyjskiego, czyli na terenie dzisiejszej Rosji, na wschód od Morza Czarnego; skąd rozeszli się w wyżej wspomnianych kierunkach około 3500 roku p.n.e. Teraz, niezależnie od tego, kiedy i czy w ogóle żył ktoś taki jak Adam, możemy założyć, iż skoro twórcy Biblii obrali sobie kogoś takiego za pierwszego proroka, najpewniej uważali, iż musiał on doznać Jedności z Bogiem. Innymi słowy, to nie tak, że Adam był uważany za pierwszego człowieka. Był on pierwszym prorokiem biblijnym, czy też najstarszym przodkiem, do jakiego potrafią się odnieść, a którego duchowa wizja była właśnie opisem z Genesis. A jako że ani Żydzi, ani Judaizm, ani też nawet język hebrajski za czasów Adama jeszcze nie istniały, to owa wizja przetrwała najpierw w formie sumeryjskiego lub akadyjskiego pisma klinowego – tzw. “Enuma Elisz” i dopiero potem była przerobiona na mit biblijny.

Przed samym eposem (datowanym na II tysiąclecie p.n.e.), mit stworzenia istniał w formie legend o Bogach. Skąd więc wzięli się owi Bogowie? W wielu kulturach politeistycznych religii od zawsze istniało przeświadczenie, iż owe bóstwa niegdyś stąpały po Ziemi. To ciekawe, albowiem oznaczałoby to, iż były śmiertelnikami i stały się nieśmiertelne. Jest to oczywiste nawiązanie do kwestii oświecenia. Gdy człowiek zjedna się z Bogiem, jego ego w pewnym sensie umiera, a zatem jest on już martwy, więc jest też nieśmiertelny. W podobny sposób Enoch miał stać się archaniołem Metatronem. Nie była to jednak faktyczna, fizyczna śmierć. Nie, według “(Pierwszej) Księgi Enocha”, najpierw wydarzyło się to w formie wizji, z której Enoch wrócił, a dopiero jakiś miesiąc później zmarł on fizycznie. Podobnie było też w przypadku innych proroków biblijnych, którzy to mieli ujrzeć twarz Boga w okolicznościach zagrożenia życia, ale które ostatecznie cudownie przeżyli.


Pierwotne Misterium

Jak więc widzimy, inicjacja miała się od początku wiązać w jakiś sposób ze śmiercią. I teraz, bardzo podobny motyw widzimy w najstarszych duchowych praktykach zwanych szamanizmem. W tej kulturze kandydaci przechodzili tzw. chorobę szamańską, podczas której to mieli ewoluować w Szamanów. Wtedy dopiero mogli oni prawdziwie komunikować się z duchami i czynić swoje uzdrowicielskie cuda. Szaman był więc w istocie człowiekiem oświeconym. Jak wiemy natomiast, ludy w tamtych czasach kultywowały pamięć o swoich przodkach, czego ślady również bardzo dobrze widać u Żydów, szczególnie w Biblii. Możemy więc przypuszczać, że koncept politeizmu narodził się z kultu przodków. Wokół owych oświeconych mistrzów i ich cudownych działań z czasem narastało po prostu tak wiele legend, iż stawali się mitycznymi postaciami, a jako że nie mieli już ciał fizycznych, istnieli tylko duchowo – byli nieśmiertelni, a z czasem zapomniano, iż byli oni naszymi przodkami, przez co powstał mit kreacji, gdzie to Bogowie (tj. oświeceni przodkowie indywidualnie oraz kolektywnie, jako Absolut) stworzyli świat i człowieka.

Tak więc, ten nasz teoretyczny Adam miałby być człowiekiem, który zwyczajnie doznał oświecenia i w swojej wizji ujrzał swoich przodków – tych opisał w swoim micie, przypisując im różne jakości, na bazie symboliki, jaka była dla jego czasów dostępna. Przykładowo, jedną z podstawowych i prawdopodobnie najstarszą z religijnych koncepcji w mitologii Pra-Indo-Europejskiej jest motyw walki światła i ciemności (również ognia i wody), który w wielu mitach był reprezentowany jako bitwa między solarnym lub burzowym bóstwem ze swego rodzaju smokiem lub inną morską bestią. Jak możemy się domyślać, tego rodzaju metafora duchowej idei dualizmu pochodzi najpewniej z prymitywnego rytuału przejścia, w którym to młodzieniec stawał się mężczyzną poprzez upolowanie swojej pierwszej zwierzyny – szczególnie jeśli był to jakiś wielki kraken czy inny dziwny stwór. Rytuał ów widzimy nawet jeszcze dziś w takich kulturach jak np. inuicka.

Bit Rimki, a później także Mistyka Merkaby, to zatem jedne z pierwszych (a przynajmniej jedne z najstarszych, jakie znamy) procedur na zasadzie rytuału przejścia, wykorzystujące symbolikę owego mitu “Bohatera” (jak to nazywał Joseph Campbell) czy “Chaoskampf”, gdzie zwykły człowiek może stać się nieśmiertelny, równy Bogom czy też Jednym z Bogiem, jeśli tylko oczyści się ze swoich “grzechów” oraz powodujących je negatywnych wpływów z otoczenia, poprzez swego rodzaju zwycięstwo nad strażnikami do kolejnych pałaców, za pomocą specjalnych magicznych zaklęć, działań i pieczęci. Szaman, aby móc stanowić funkcję lidera i uzdrowiciela (co także miało dziać się za sprawą wypędzania z ludzi złych duchów), musiał najpierw sam zmierzyć się z własnym wewnętrznym demonem i go wypędzić. Tylko wtedy mógł tę procedurę powtarzać na innych ludziach.

Kwestia owej szamańskiej choroby jest dość złożona. W wielu kulturach do inicjacji stosuje się psychodeliczne rośliny, w innych – szczególnie ostry ascetyzm. Podstawą było doprowadzenie się do swego rodzaju wyczerpania fizycznego z jednoczesnym zachowaniem pełnej uważności. Gdy to się udało, wtedy człowiek mógł zasnąć twardo, całkowicie rozluźniając swoje ciało, nie tracąc jednocześnie świadomości (co w normalnej sytuacji jest praktycznie niemożliwe, dlatego też bardzo rzadko i bardzo fragmentarycznie pamięta się sny doświadczane w fazie głębokiego snu) i wznieść się na najwyższy lub najgłębszy poziom rzeczywistości bez faktycznej, fizycznej śmierci (choć w pewnym sensie oba te stany są identyczne).

Ciekawym jest, iż słowo “szaman” pochodzi najpewniej z kultury ewenkijskiej, panującej w okolicach Rosji, Mongolii i Turcji, czyli w miejscu bliskim temu, gdzie rozciąga się wspomniany Step Pontyjski, będący głównym obszarem rezydencji późniejszych Pra-Indo-Europejczyków. Inny interesujący fakt, to iż Aszipu zwani są także “Masz-Masz”, co jest po prostu odwróconą pierwszą częścią wyrażenia “szam-an”. Jak natomiast wiemy, pierwotnie pismo klinowe miało kierunek od prawej do lewej i później dopiero zostało zmienione na odwrotny. Oczywiście, to nie musi niczego znaczyć, ale zawsze to jakiś trop. Tutaj jednak ślady się urywają. Nie jesteśmy zdolni do prześledzenia źródła duchowości u szamanów. Wiadome jest, iż wyznawali oni animizm, tj. wierzyli, że wszystko ma swojego ducha. Niemniej, w jaki sposób były owe duchy postrzegane, nie możemy wiedzieć na pewno. Cóż, być może po prostu wtedy ludzie mieli bardziej wyostrzone zmysły, albowiem tego wymagało od nich życie jako drapieżników i jako ofiar. Albo po prostu przypadkiem zjedli jakieś halucynogenne rośliny i od tego się zaczęło. Chyba nigdy się tego nie dowiemy…

Tak czy inaczej, doszliśmy niniejszym do końca naszej wędrówki. Dotarliśmy do najstarszych duchowych praktyk – szamanizmu. Wiemy zatem, że magia w swojej nawcześniejszej formie sprowadzała się do dwóch rzeczy: egzorcyzmów (tj. oczyszczenia) i duchowej wędrówki przez kolejne płaszczyzny kreacji. Widzimy więc, że najważniejszą praktyką każdego maga powinno być ciągłe podnoszenie swoich “wibracji” – jakkolwiek pseudoezoterycznie niuejdżowo to nie brzmi – aby ostatecznie były one tak szybkie, iż wydadzą się stałe. Oczywiście, nie ma potrzeby, aby robić to w pradawnym stylu Szamanów czy Mistyków Merkaby. Równie dobrze można osiągnąć ten stan dzisiejszymi metodami. Wystarczy poddać się choćby praktyce kabalistycznego ścieżkowania i zwiedzać astralnie Drzewo Życia, zaczynając od Malkut i kończąc na Keter, aby ostatecznie ujrzeć, iż “Smutek jest Radością, Zmiana jest Stałością, a Bezosobowość jest Jaźnią”. Wtedy też możemy powiedzieć: “Oto Śmierć, oto Zjednoczenie z Bogiem”. I na nowo zostanie wydany Logos, znów struny rozbrzmieją Słowem: BERESZIT. Albowiem oto Alfa et Omega, Alef wa-Tau – oto TO, TAO. OTO ŹRÓDŁO WSZYSTKIEGO. Amen.


Autor: Frater L.V.X.

2 comments

  1. Edward · August 25, 2017

    Ale magię chaosu można rozumieć szerzej – jako meta-paradygmat, albo meta-model. W ten sposób można być chaotą (level1), ortodoksem (level2) i praktykować jakąś wybraną szkołę magii (level3), po czym zmieniać tylko level 3 w zalezności od potrzeby. Oczywiście wymaga to wiedzy i praktyki, ale jest możliwe. Dla mnie M.CH. to przede wszystkim praktyka zmiennych wierzeń które są traktowane przedmiotowo i prowadzą do tego samo celu. Bardzo cenię zjawisko magii chaosu własnie za to. Oddaliła praktykę magiczną zarówno od religijnej nabożności jak i naukowej skostniałości, przesuwając ją w stronę sztuki.
    Jak zwykle świetny text, pozdrawiam!

    Like

    • Ipsissimi · August 30, 2017

      Tak, dlatego też pisałem, iż Magia Chaosu to w istocie zaawansowana praktyka.

      Like

Napisz Wiadomość | Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s