Drodzy czytelnicy, przepraszam was za tę ostatnią nieaktywność, niemniej była ona nieunikniona. Sporo czasu jednak minęło, więc poczułem konieczność rozwiania potencjalnych obaw. Pozwólcie więc, że wyjaśnię powód takiej sytuacji.

Właściwie, to powody są dwa. Pierwszy, to – jak być może wiecie – skupienie na projekcie biblijnym, który zresztą bardzo się skomplikował. Kopiąc korzenie hebrajskiego drzewa genealogicznego (nie Drzewa Życia, choć jego w sumie też), dokopałem się tak daleko, że moje badania nie tyczą się już tylko mistyki żydowskiej. Zawędrowałem bowiem dużo dalej niż Morze Czerwone (a właściwie, jak wiedzą czytelnicy serii biblijnej, Morze Trzcin) i ostatecznie suchą stopę musiałem zanurzyć w Praoceanie. Odstawiając te poetyckie żarciki na bok choć na chwilę, oznacza to, krótko mówiąc, iż końcowe dzieło będzie jeszcze lepsze. Dużo lepsze, niż sam na początku zakładałem… Niestety, wciąż sporo pracy przede mną, a nowe skarby ciągle wyłaniają się z głębin, co każe mi kontynuować kopanie. I jak już zwykle jestem bardzo staranny, tak do tego zadania pragnę przyłożyć się po siedmiokroć. Nie jestem więc w stanie ocenić, kiedy nastąpi zakończenie. Co mogę stwierdzić na pewno, to iż według planu, do końca tego roku skrócona wersja tych odkryć powinna zostać opublikowana. Tak długo jednak nie będę kazać wam czekać, więc postaram się jeszcze w tym miesiącu opublikować jakiś tekst, który uchyliłby choć troszkę rąbka tajemnicy. I tu właściwie wchodzi w grę powód oznaczony liczbą dwa…

Bo widzicie, nie jest tak, że w ogóle nie pisałem niczego na stronę. Przeciwnie – zacząłem pracę nad kilkoma różnymi artykułami. Specyfika etapu magicznej drogi, na którym się znajduję, strasznie jednak utrudnia ich dokończenie. Do tego dochodzą też jeszcze inne wydarzenia w moim życiu, niezwiązane z Ipsissimi, których był ostatnio większy niż kiedykolwiek dotąd natłok. (Dobre duszki podpowiadają mi, iż również moja leniwa natura mogła wyjątkowo ruszyć ręką i zamoczyć w tym palce, ale nie jestem na tyle szalony, by ich słuchać). W każdym razie, już wkrótce coś się tu pojawi.

Przy okazji, chciałbym też zakomunikować ważne wydarzenie. Jak część z was z pewnością wie, w momencie powstawania Ipsissimi, dwa główne cele przypisane zostały temu projektowi. Pierwszy, to doprowadzenie wszystkich trzech założycieli do stopnia Ipsissimusa. Gdyby cel ten podzielić na części, każdą z sefir Górnej Triady traktując jako pojedynczy kamień milowy na drodze do jego realizacji, suma koniecznych kroków wynosiłaby 9. Przyjmując taką mapę, mam przyjemność ogłosić, iż w związku z niedawnymi wydarzeniami (a dokładniej, mającymi miejsce na przełomie grudnia i stycznia), mianowicie: wyryciem kolejnych dwóch ludzkich oblicz na Wielkiej Górze, zwanej Merkabą lub Tronem Bożym, co – ignorując fakt, że jeden z pośród trzech Pustelników, jacy pierwotnie podążali za Gwiazdą, przeniósł swoją działalność do własnego ogrodu i teoretycznie powinien być tu pominięty – posuwa nas o kolejne dwa pola w kierunku mety; nasz obecny progres wynosi kolektywnie 5/9, a więc po nieco ponad dwóch latach od stworzenia tej strony, połowę drogi mamy już za sobą.

Drugi z celów Ipsissimi to oczywiście niesienie tego samego Światła wszystkim innym, co z założenia nie ma z góry ustalonej linii końcowej i wobec tego będzie kontynuowane niezależnie od stopnia postępu w wypełnianiu celu pierwszego. A gdy Koniec i Początek są Jednym (co wynika z nieskończoności tego Wielkiego Dzieła), zaś każda część składowa — całością, poczucie pośpiechu znika na rzecz Sztuki, gdzie istotna jest jakość, nie szybkość (o czym zresztą też wkrótce napiszę). Tak też, mam nadzieję, na tyle, na ile to możliwe, że zrozumiecie. Za to z góry dziękuję.

– Frater L.V.X.