Odmienne spojrzenie na: Anioły

Cylinder_Seal,_Achaemenid,_modern_impression_05

Czytanie starożytnej literatury to nie lada wyzwanie. Przeważnie problemem jest język, wszak historia Polski daleka jest dojrzałości, więc z definicji dzieła te muszą być napisane w innym od polskiego. Niemniej, nawet gdy jesteśmy w stanie je odczytać, to wciąż pojawia się w nich sporo archaizmów. Wydawałoby się, że to żadna przeszkoda, gdyż przy niewielkim wysiłku można znaleźć je w słownikach. Nadal jednak nie gwarantuje to właściwego zrozumienia tekstu, albowiem – jak się okazuje – wiele znanych nam współcześnie słów dawniej miało bardzo odmienne od dzisiejszego znaczenie; a o tym zwykle się nie mówi i ciężko znaleźć takie informacje, no bo kogo obchodzi umierający język, prawda?

Świetnym przykładem jest słowo “teoria”. Obecnie używa się go w idiotycznych wyrażeniach typu “to tylko teoria” (kiedy faktycznie ludzie mają na myśli “hipotezę”), by umniejszyć wartości jakiegoś stwierdzenia, lub jako oznaczające proste myślowe rozważania, jak gdy mówimy o czymś “w teorii”. Pierwotnie jednak było ono sensem bliższe (niby-)przeciwstawnej względem niej “praktyce”, a konkretniej, określało pewną formę kontemplacji (podobną do dharany w Radża Jodze), wykorzystywaną w starożytności, najpierw przez greckich filozofów, a potem w nieco innym kontekście przez Chrześcijan, jako wstępną praktykę do osiągnięcia Jedności z Bogiem.

Zabawna to sytuacja. Na całe szczęście, takie zniekształcenie znaczenia nie tyczy się słowa “anioł”. W końcu, gdy próbujemy skomplementować czyjeś piękno bądź dobroć, nazywając tak daną osobę, to wiernie odwzorowujemy jakości, jakie przypisuje się tym istotom. Albo przynajmniej wielu chciałoby, abym tak napisał, jednak – jako że ten pozornie niezwiązany z tematem niniejszego eseju wstęp odpędził (mam nadzieję) wszystkie myślące takoż (i takoż) ezograżyny, także możemy już przejść do rzeczy – przyznaję się, że skłamałem. Otóż, ten cudowny obraz Bożych sług niewiele ma wspólnego z tym, jak postrzegano je dawniej oraz tym, jak często faktycznie wygląda praca z tymi “pomocnymi, świetlistymi duszkami” w… ekhm, teorii.

O prawdziwości tego wielkiej wagi bluźnierstwa – które, gdyby nie wcześniejsze środki ostrożności, wywołałoby ogień nie tylko w przenośni – przekonałem się już na początku swojej magicznej drogi, gdy zacząłem pracować z Mniejszym Rytuałem Pentagramu. Nawiązując dzięki niemu kontakt z Czterema Archaniołami, odniosłem wrażenie, iż to bardzo oschłe istoty. Owszem, bywają one pomocne, ale tylko jeśli jest to zgodne z Boskim Planem. Z czasem, moje wnioski znalazły potwierdzenie w literaturze magicznej sprzed czasów, gdzie także daleko tym istotom do dzisiejszych wyobrażeń. Wielokrotnie podkreślałem tę kwestię przy omawianiu Magii Enochiańskiej i w jej tekstach czytelnik może się sam o niej przekonać. Świetnym przykładem jest także Wizja aniołów w Hekalot, czyli fragment “Hekalot Rabbati“, który najlepiej pokazuje ich bezwzględność i okrucieństwo.

Podarowałbym sobie pisanie o tym, gdyby oczywiście ten mniej przyjazny obraz anielskich istot nie był oparty na Biblii. Widzicie, niemal zawsze, gdy pojawia się w niej anioł, ludzie są przerażeni. Przykładowo: “I oto Anioł Pański stanął przy nich, a jasność Boża zewsząd ich oświeciła, i zlękli się bojaźnią wielką.” (Łk 2:9); “(…) otworzył Pan oczy Balaamowi i ujrzał anioła stojącego na drodze z gołym mieczem, i pokłonił się twarzą do ziemi.” (Lb 22:31); “Ten ujrzał wyraźnie we widzeniu (…) anioła Bożego, który wszedł do niego, i rzekł mu: Korneliuszu! A on wpatrując się weń, bojaźnią zdjęty, rzekł: Co jest, Panie?” (Dz 10:3-4). [Biblia Jakuba Wujka, 1599]. Nieprawidłowość popularnego obrazu anioła, jako skrzydlatego przystojniaka z aureolą i dającą po oczach śnieżno-białą kiecką (do tego wrócimy później), może nie być obca dla czytelnika. Tego samego spodziewa się jednak niewielu w kwestii okultystycznej idei anielskiej hierarchii.

Najpowszechniejszą obecnie hierarchiczną strukturą jest ta, ustalona przez Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku. Można ją znaleźć m. in. w Liber 777 Crowleya, a także jest ona motywem przewodnim mojej Drabiny Świateł. W tym systemie, zestawione są ze sobą cztery kabalistyczne światy, jednak tutaj chciałbym się skupić tylko na zastępach anielskich, czyli świecie Jecira (patrz tabelka poniżej). Mianowicie, Złoty Brzask wzorował się tu akurat na hierarchii zaproponowanej przez Maimonidesa (1135-1204), która jest pierwszą taką w historii, a autorzy kolejnych podobnych ewidentnie znali dzieła owego filozofa, przez co możemy uznać go za wynalazcę tej idei. Oczywiście, pomysł nie był nieuzasadniony. W wielu klasycznych i średniowiecznych tekstach pojawia się bowiem motyw anielskich “rang”, podobny do podziału klas społecznych, czy stopni wojskowych. Istotnie, najwięcej aniołów w Biblii wystąpiło przy literaturze apokaliptycznej, gdzie “zastępy anielskie” rzeczywiście były niebiańskimi wojskami w walce z Bestią.

Hierarchia zastępów anielskich według Maimonidesa.

Maimonides doszedł do takich wniosków wskutek zaakceptowania innej idei, mianowicie że “anioły” to swego rodzaju duchowe emanacje Boga, pośrednicy, poprzez których osiąga on każdy ze swoich zamiarów. Innymi słowy, pojęcie “anioł” to metafora różnych naturalnych praw. Jak łatwo się domyślić, pogląd ten – znany głównie z Hermetyzmu i Gnostycyzmu – pobrał od Arystotelesa (384-322 BCE); ten natomiast pośrednio, przez Platonizm, zaczerpnął go od Ksenofanesa (570-475 BCE), który podobną interpretację zaaplikował wcześniej do greckich bogów. Obecnie podejście to dominuje, tak w środowiskach naukowych, jak magicznych, bo w końcu czym innym miałyby być anioły? Istotnie, traktowanie ich w ten sposób jest bardzo praktyczne; jest z nim bowiem tylko jeden problem. Nie ma ono za bardzo poparcia w Biblii.

Pismo Święte nie traktuje tych różnych chórów jednolicie, tak iż niektórzy teologowie się nawet zastanawiają, czy np. Ofanim to w ogóle są anioły. W końcu słowo “anioł” (gr. “angelos”, hebr. “malak”) znaczy dosłownie “posłaniec”, a to wszakże funkcja tylko jednego z dziesięciu zastępów w hierarchii, której pozostałe praktycznie nie pełnią. Wyjątkiem są Serafim, którzy okazjonalnie pośredniczą w kontakcie między Bogiem i człowiekiem, jednak następuje to tylko w wysokiej klasy wizjach; oraz Iszim (patrz Genesis 18), aczkolwiek opis tychże niczym nie różni się od ludzi. I w tym sęk. Aniołowie, jako niebiańscy posłańcy, są w Biblii ukazywani jako zmaterializowane istoty, a często są wręcz nie do odróżnienia od ludzi, póki w jakiś tajemniczy sposób nie znikną (patrz np. opis Rafaela w Księdze Tobiasza 5:4 i dalej). Natomiast, jak już pisałem w serii biblijnej, każdy z ich “cudów” jest możliwy do wyjaśnienia w racjonalny sposób i w tym sensie możemy jak najbardziej rzec, iż Bóg realizuje swoją Wolę poprzez prawa natury, tj. za pośrednictwem ludzi wtajemniczonych w tę wiedzę tajemną.

Dochodzimy więc do wniosku, że aniołowie to zwykli ludzie, którzy poprzez oświecenie zyskali stanowisko w Boskiej Radzie. Istotnie, tak też zawsze byli opisywani w innych kulturach. Wspominałem już, iż sumeryjscy Apkallu, to nic innego jak biblijni Beni-Elohim (“Synowie Boży”). Podobnie, Elohim (“Bogowie”) to Anunnaki, zaś El to Anu. Co jednak ważne, to iż “Anunnaki” nie oznacza, wbrew powszechnej opinii, “potomstwo Anu i Ki”, lecz raczej “potomstwo o królewskiej krwi”. Wracamy więc do poruszanej przeze mnie wielokrotnie kwestii; mianowicie Bogowie w “politeistycznych religiach” to zdeifikowani władcy, pierwotnie czczeni jako zmarli przodkowie, a których ziemskie życie z czasem po prostu zostało wyparte z pamięci. Rola ta, tj. pół-boskiego króla czy faraona, pochodzi oczywiście od dawniejszych szamanów, przewodzących plemionami zanim zaczęliśmy wieść osiadły tryb życia. Wówczas wiedza tajemna była faktycznie nieznana powszechnie, więc jedynie kasty rządzące (szlachecka i kapłańska) miały dostęp do Misterium. Z trudnych do określenia przyczyn, ustrój monarchiczny począł jednak upadać. Zaczęli się pojawiać prorokowie nieprzynależni do wyższych klas społecznych i z podążającymi za nimi uczniami zakładający nowe szkoły misteryjne, tworząc osobne społeczeństwa.

Teraz, części wyda się to pewnie naciągane. Chciałoby się powiedzieć, że iluminacja to nowsza idea i aplikując ją do starożytnych religii dokonuję nadinterpretacji. Czy aby jednak na pewno? Idea Zjednoczenia z Bogiem, jako cel religii, nie jest wcale taka młoda, jak niektórym się marzy. Koncept Absolutu nie jest autorstwa Greków. Podobnie jak wiele innych rzeczy zapożyczonych z Persji i Mezopotamii, antyczni filozofowie go tylko rozwinęli. Ich źródłem w tej kwestii był niejaki Zaratusztra. Istotnie, wizja istot duchowych jako emanacji także ma swój początek u Persów. Powszechnie wiadomo jest natomiast, jak wielki wpływ Zaratusztrianizm miał na Chrześcijaństwo. W końcu, ostatecznym celem omawianej już teorii również jest theosis. Co zabawne, popularna współcześnie w magii idea Świętego Anioła Stróża, jako maski naszej wewnętrznej Wyższej Jaźni (Neszama), nie wywodzi się od greckiego Daimona, lecz oba te pojęcia pochodzą od perskiego Fravashi. Cóż, o ile bardzo nie podoba mi się niuejdżowe brzmienie następującego stwierdzenia, tak zmuszony jestem powiedzieć, że każdy człowiek jest w istocie “inkarnowanym (uśpionym) aniołem”.

Fravahar, symbol Zaratusztrianizmu. Przedstawia Ahura Mazdę i/lub wstępującą do Niebios duszę.
(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f9/Faravahar-Gold.svg/2000px-Faravahar-Gold.svg.png)

To nie wszystko. W tej chwili większość badaczy twierdzi, iż Judaizm był pierwotnie politeistyczny, a JHWH — bóstwem burzy. Dopiero później, pod wpływem Greków i powszechnej synkretyzacji, miał on zaabsorbować role innych bogów i urosnąć do statusu Absolutu. Wiele rzeczy wskazuje jednak na to, że te podejrzenia to tylko myślenie życzeniowe i JHWH od początku był symbolem Absolutu. Religie “monoteistyczne” istniały dużo wcześniej niż Judaizm i Zaratusztrianizm, np. kult Aszura w Mezopotamii, na którym zresztą Zoroaster bazował najpewniej swojego Ahura Mazdę, a więc znika podstawa dla ewolucyjnej teorii religii. Więcej napiszę o tym w przyszłości. W tej chwili pragnę zaznaczyć tylko jedną rzecz. Dzisiejsza technologia pozwala nam już stwierdzić, że mistyczne doświadczenie jest zakodowane w naszej neuroanatomii (zajmuje się tym dziedzina neuroteologii, o której wkrótce powstanie też osobny post). Technicznie rzecz biorąc, każdy zdrowy człowiek jest więc zdolny do osiągnięcia go przy odpowiednim przygotowaniu, a czasem również spontanicznie. Tak obecnie, jak i było to tysiące lat temu. Ten jeden dowód wywraca zupełnie kontekst, z jakim należy patrzeć na te dawne duchowe tradycje.

Aszur-Szamasz w swoim rydwanie, pierwowzór perskiego Ahura Mazdy i żydowskiego JHWH.
(Żródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/64/Ashur_god.jpg)

Skoro aniołowie Judaizmu oraz Bogowie różnych mitologii wokół Egiptu i Mezopotamii (w tym również grecka i hinduska, które – choć silnie zniekształcone – także mają w nich źródło) byli pierwotnie ludźmi, to nagle staje się jasne, skąd wziął się wizerunek skrzydlatego pięknisia. Jak wspominałem już w artykule o ewokacji, dawni żydowscy mistycy uważali, iż przystojna uroda to oznaka predyspozycji do magii wizyjnej. Jednocześnie, ważnym elementem przygotowawczym do praktyki była też zwykła fizyczna czystość, a w tym schludne odzienie. W tej samej tradycji, “Drabinę” Jakuba (Genesis 28:11-19) interpretowano jako metaforę końcowego rezultatu magicznych starań, gdy adept nauczy się wchodzić i schodzić do/z Niebios (tj. osiągać mistyczny stan świadomości) na życzenie. Podobnie, w należącej do tej samej tradycji starożytnej Księdze Enocha, dziś niesłusznie uważanej za apokryficzną, tytułowy potomek Adama wstępuje do Nieba i “przemienia się w anioła” – Metatrona. Znów, jest to dużo starszy motyw, niż się zakłada powszechnie, bo poprzedza powstanie Judaizmu. O tym też jeszcze będę pisać, tymczasem ważne jest, iż Metatron miał być wzorem dla ludzkości: Enoch pokazał, że śmiertelnik może dokonać wniebowstąpienia za życia.

Wyjaśniliśmy sobie już kwestię człekopodobnych (czyli właściwych) aniołów, tj. Iszim, Beni-Elohim, Elohim i Malakim, ale co z resztą? Jak chodzi o Chajot, to ich opis jest niestety zbyt ogólny, by cokolwiek o nich powiedzieć – mogą być właściwie czymkolwiek. W kwestii Ofanim, jeśli czytelnik przyjrzy się uważnie wcześniejszej ilustracji Aszura, zauważy, iż krąg, z którego wychyla się męska postać z łukiem, faktycznie ma też szprychy (stanowiące jednocześnie symbol Szemesza – Słońca), a więc mamy koło. Sam łucznik może być z kolei wzorem dla Aralim, choć tutaj także ciężko cokolwiek powiedzieć, bo tłumaczenie tego słowa nie jest w pełni jasne. Inne możliwe znaczenie to “Trony”, wówczas symbolizm jest oczywisty. Co do Haszmalim – nazwa mówi sama za siebie. W przypadku pozostałych dwóch – tu robi się ciekawie.

Serafim przedstawiane są często w ludzkiej postaci z wieloma parami skrzydeł. Na ich starożytny symbolizm składają się jednak smoki, bądź węże ze skrzydłami (“seraf” znaczy dosłownie “wąż”). Ten wizerunek jest istotnie bardzo stary. W starożytnym Egipcie, widzimy je jako towarzyszące Uddżet, czyli Oku Ra, zwanym też “Jutrzenką” lub “Gwiazdą Poranną”. Jeśli się wytęży wzrok, zobaczy się je za głową Aszura. Lepiej jednak widać je na egipskim grawerze poniżej, który czytelnik może skojarzyć z thelemicznym Haditem. Nie powinno to dziwić, wszak te same węże są też na kaduceuszu, a także właśnie o tych “smokach ciągnących rydwan Słońca” mówi Belzebul w “Testamencie Salomona”.

Uddżet, Oko Ra. Egipski słoneczny dysk, który stał się później aureolą.
(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5d/Flickr_-_Gaspa_-_Dendara%2C_tempio_di_Hator_%2871%29_d.jpg)

Teraz, uwaga, najciekawsze! Cherubowie obecnie wyobrażani są często jako mali nadzy chłopcy ze skrzydłami. Oczywiście, nijak się to ma do ich pierwotnej formy. Nie trudno się domyślić, iż ten “uroczy” obraz (żarty o księżach pedofilach same cisną się na język…) pochodzi od Kupidyna. Ten zaś to też tylko kolejna zniekształcona kopia Aszura. Prawdziwe Cherubim wyglądają jednak zupełnie inaczej. W późnej starożytności i we wczesnym średniowieczu, opisuje się je jako bestie o czterech twarzach: człowieka, orła, byka i lwa. To jednak także lekkie nieporozumienie; rzecz w tym, iż hebrajskie słowo “panim” (“twarze”), tyczy się ogólnie wyglądu, niekoniecznie zaś tylko przedniej części głowy. Faktycznie więc, zanim zaczęto to słowo brać zbyt dosłownie, Cheruby przypominały raczej Sfinksa: miały ciało lwa lub byka, ludzką głowę i skrzydła orła (patrz poniżej). W Mezopotamii nazywano je Lamassu lub Szedu. Ten właśnie wizerunek – dwa stojące po bokach wejścia Szedu – stał się wzorem dla aniołów strzegących niebiańskich wrót w Mistyce Hekalot.

Szedu/Lamassu, posągi ochronne przeciwko złym siłom. Nazywane też “sfinksami Mezopotamii”.
(Źródło: https://c1.staticflickr.com/1/6/86746793_8e16dff250_b.jpg)

Fakt, iż istoty te pełniły rolę strażników, nie wyjaśnia jednak ich dziwnie agresywnego zachowania, jakie przypisuje się im w tradycji Merkaby. Plot twist: To nie anioły, a demony. Jak już wspominałem niegdyś przy opisie magii salomonicznej, ma ona swoje źródło w praktykach niejakich Aszipu. Asziputu, czyli sztuka egzorcyzmu, bazuje na znacznie wcześniejszej wersji mitu Króla Salomona, gdzie Marduk (dawniejsza wersja archanioła Michaela), zwyciężając wielką przedpotopową wojnę (o której napisano również w Księdze Enocha, napomknięto w Genesis 6, oraz czemu poświęcono sporą część literatury apokaliptycznej), pokonał wojowników wysłanych przez Tiamat. Sumerowie wierzyli, iż dusza nieoświeconego człowieka, szczególnie pełna nienawiści, po jego śmierci może pozostać na Ziemi i nękać ludzi jako demon. By zapobiec problemom związanych z tymi nieuniknionymi konsekwencjami, Marduk nauczył ludzi egzorcyzmów i uczynił z wizerunków demonów talizmany bądź symbole ochronne. Początkowo zestawione były one z wizerunkami dobrych Apkallu, aby kontrować ich złe wpływy. Te gliniane lub drewaniane figurki z czasem przerodziły się w pieczęci magiczne, o jakich czytamy w tekstach Hekalot, a które stały się inspiracją dla różnych grimuarów, w tym popularnego dziś Lemegetonu. To pomieszanie Ugallu z Apkallu (demonów z aniołami), oraz Gehenny z Pardesem, doprowadziło do narodzin negatywnej wizji aniołów we wczesnej judeochrześcijańskiej mistycznej praktyce, oraz wymyślenia idei “upadłych aniołów”.

Podsumowując, mamy faktycznie cztery różne spojrzenia na tytułowe niebiańskie istoty. Są zatem anioły jako duchy natury i emanacje Absolutu, stanowiące różnego stopnia siły wszechświata, jakie by można nazwać “aniołami służebnymi”. Później, strażnicy Zaświatów, którzy właściwie nie są aniołami, a raczej demonami bądź duchami zmarłych. Dalej, aniołowie jako oświeceni mistrzowie, duchy przodków, którzy zjednoczyli się z Bogiem, a teraz pomagają innym przezwyciężyć demonicznych strażników i przebudzić się. Na końcu jest nasz własny wewnętrzny pomost do Boskości, Wyższe Ja, bądź nadświadomość – nasza osobista motywacja do duchowego rozwoju. Najlepszy w takim podziale jest fakt, że te różne perspektywy właściwie wcale się nie wykluczają i mogą stanowić po prostu współistniejące odrębne typy duchowych istot. Takie też jest moje końcowe stanowisko w tej kwestii. Tym samym życzę wam, abyście pokierowali anielskimi siłami tak, by udało się wam zyskać Wiedzę i Konwersację ze Świętym Aniołem Stróżem, a następnie z pomocą Braci Światła (wcielonych bądź nie) przezwyciężyć strażników Zaświatów i wrzucić swoją własną nieświadomą demoniczną psyche w Otchłań; tam – odnaleźć Ja swojego prawdziwego oddechu i zbudować swój rydwan, osobistą Drabinę Świateł, która ukaże wam Boży Tron. Amen.


Autor: Frater L.V.X.

Napisz Wiadomość | Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s