Magija Enochiańska
System oparty na przekazach od aniołów
Długo się z tym wstrzymywałem, ale w końcu nadeszła na to pora. Najwyższy czas, abym zrecenzował jedną z najważniejszych książek na temat magii, jakie zostały wydane w dzisiejszych czasach. Osobiście posiadam jej egzemplarz z dedykowanym dla mnie autografem. Mam do niej ogromny sentyment, wobec czego, ostrzegam z góry, że będzie to długa recenzja.
Przed Wami “Magija Enochiańska” Lona Milo Duquette. Jest to jedyny w swoim rodzaju podręcznik traktujący o tytułowym systemie. Gdy po raz pierwszy książka ta wydana została w 2008 roku, nie istniało zbyt wiele materiałów dotyczących magii enochiańskiej. Co prawda, poza tekstami źródłowymi było już wtedy na rynku dostępne kilka tytułów traktujących o enochii, w tym “Enochian Magic for Beginners” Donalda Tysona, czy np. przełomowy “Enochian Magick Reference” Benjamina Rowe (którego jest też w internecie dostępne polskie tłumaczenie, w postaci luźnego e-booka). Jednakże, książki te, tak samo jak te autorstwa Jamesa Geoffreya, są jedynie teoretycznymi wprowadzeniami i zawierają naprawdę niewiele informacji praktycznych, więc jeśli ktoś te kilka lat temu chciał faktycznie używać tego systemu, musiał albo stworzyć swoje własne podejście, albo bazować na interpretacji członków Zakonu Złotego Brzasku. W końcu, gdy została wydana “Magija Enochiańska” Lona (w oryginale “Enochian Vision Magick”), znalazła się alternatywa dla złotobrzaskowych metod przyzywania aniołów.
Nim przejdę dalej, warto by było wspomnieć kilka słów o autorze. Lon Milo Duquette jest znanym praktykiem magii ceremonialnej i uznanym autorytetem w dziedzinie magii thelemicznej, goeckiej i oczywiście enochiańskiej. Urodził się w 1948 roku, a swoje wczesne lata spędzał w domu, z powodu (wyleczonego już) schorzenia uniemożliwiającego chodzenie. W życiu codziennym jest muzykiem, mężem i ojcem. Jego ogólna praktyka duchowa przekracza już w sumie 50 lat. W 1975 roku przyjął pierwszą inicjację w zakonie Ordo Templi Orientis, a poza tym, jest też konsekrowanym biskupem. Mimo swego podeszłego wieku, Lon pozostaje wciąż bardzo wesołym człowiekiem. I widać to nie tylko w jego książkach – o czym miałem okazję się przekonać osobiście na tegorocznych warsztatach magii enochiańskiej, które miały miejsce w Krakowie (gdzie system ten był otrzymywany). Jego genialne poczucie humoru sprawiło, że stał się również moim ulubionym autorem literatury magicznej.
Gdy kilka lat temu zaczynałem zgłębiać magię enochiańską, polski internet miał do zaoferowania jedynie kilka tłumaczeń tekstów Rowe’a, kilka przypadkowych opisów praktycznych, spisanych przez polskich thelemitów, oraz kilka artykułów Ophiela na jego stronie (ophiel.ciemnosc.com). Materiał był tak szczątkowy, że ciężko było coś z niego wynieść. Czytałem więc po angielsku książki Rowe’a, Tysona, Crowleya i Regargiego, ale wciąż jedyną enochiańską praktyką, jaką byłem wówczas w stanie naprawdę skutecznie wykonać, było przywołanie czterech elementarnych sił poprzez Większy Rytuał Inwokacji Pentagramu (i, co zabawne, zadowalało mnie to). Teoria była dla mnie zbyt zawiła, by móc dostrzec pułapki w tekstach Bestii, czy aby zrozumieć, do czego służą te wszystkie (często niepotrzebnie) opisywane informacje.
Gdy natrafiłem na “Enochian Vision Magick” Lona, byłem pod ogromnym wrażeniem. Znając już trochę ten system szybko przyszło mi przyswojenie wiadomości i po kilku godzinach czytania poczułem siłę, by od razu móc faktycznie zabrać się za poważną praktykę. Wszystko, czego się wcześniej dowiedziałem, natychmiast uporządkowało się w mojej głowie w spójny i logiczny system. Pomyślałem, że przecież tak ważna książka musi zostać przetłumaczona na polski. Na przełomie 2012 i 2013 roku zdecydowałem się dokonać jej tłumaczenia, ale czas nie pozwolił mi podejść do tego zbyt poważnie. Gdy w końcu byłem już na to gotów, dostałem od jednego z Braci wiadomość z linkiem zapowiadającym wydanie “Magiji Enochiańskiej” przez Wydawnictwo Illuminatio. Zmieszany porzuciłem projekt i po prostu czekałem, aż po lekko opóźnionej premierze, książka w końcu trafiła w moje ręce.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to przepiękna, lśniąca okładka. W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć opinię samego autora: “Ze wszystkich obcokrajowych wydań ‘Magiji Enochiańskiej’, jakie miałem okazję zobaczyć, to ma najpiękniejszą okładkę.” – dlatego też grafikowi należy się ogromny plus. Sama oprawa jest też twarda, co ja osobiście uwielbiam, a co w literaturze podręcznikowej (do której książka ta się zalicza) jest naprawdę bardzo funkcjonalne. Mamy tutaj również do czynienia z moim ulubionym formatem A5, przy którym cała treść zajmuje 339 stron. Tłumaczenie jest bardzo dobre i świetnie oddaje styl autora. W całej książce znalazłem tylko jedną literówkę, więc i z korektą jest dobrze. Podsumowując, formę oceniam na bardzo dobrą.
Przechodząc do zawartości, autor podzielił swoje dzieło na pięć ksiąg, w których stopniowo wprowadza czytelników w system magii enochiańskiej. Warte podkreślenia jest, że zachowuje on tutaj chronologię wydarzeń, co pozwala przyjrzeć się historii powstania systemu. Jest to bardzo przydatny element, bo umożliwia przekonanie się, że Dee i Kelley otrzymali go od aniołów i to w bardzo spektakularny sposób. Czy rzeczywiście jest to wiarygodne, każdy powinien ocenić samemu, niemniej jednak mnie przekonało. Druga ważna rzecz, to że “Magija Enochiańska” skupia się przede wszystkim na praktyce. Teoria w tej książce jest ograniczona tylko do niezbędnych informacji, co jest oczywiście zaletą i wadą. Treść została rozłożona bardzo przejrzyście i zaplanowana w taki sposób, by czytelnik mógł zaraz po skończeniu książki stworzyć (lub nie) odpowiednie narzędzia, zacząć praktykę i wracać do lektury w poszukiwaniu wskazówek odnośnie uzyskanych doświadczeń. Jest to prawdziwy magiczny praktyczny podręcznik jak “Magija Współczesna” Kraiga (tyle że skupiony na znacznie mniejszym zakresie) i podobnie jak w jej przypadku, już sam wstęp (autorstwa Claya Holdena) niesie bardzo dużo interesujących informacji.
W księdze pierwszej autor opisuje początki systemu. Już w pierwszym rozdziale znajdziemy krótką ceremonię, jaką ułożył sam Lon, w której przedstawia, w jaki sposób wykorzystuje informacje na temat magii enochiańskiej zdobyte przez przeszłe pokolenia. Kolejne kilka rozdziałów krótko opisuje ojców tego systemu, czyli Dee i Kelleya, którzy go otrzymali, ale i adeptów Zakonu Złotego Brzasku, którzy wiele do niego wnieśli (a czy dobrego – to już kwestia sporna). Dowiemy się tam między innymi, kim byli ci renesansowi śmiałkowie rozmawiający z aniołami; co dodał, a co wyrzucił ze swoich praktyk Złoty Brzask; dlaczego Dee otrzymywał informacje w zakodowanej w tablicach formie; czym jest Księga Soyga; oraz jaką wartość w pracy magicznej ma modlitwa. Trzeba pamiętać, że rozdziały te opierają się na własnej interpretacji autora książki, więc nie każdy się z nimi tutaj zgodzi. Co jednak bardzo dobre, Lon sam podkreśla, że nie uważa swojego podejścia za jedyne słuszne i że choć nie jest to do praktyki potrzebne, to każdy sam powinien (prędzej czy później) zapoznać się z dziennikami Johna Dee i dokonać ich własnej interpretacji.
Księga druga opowiada o pierwszym okresie powstawania magii enochiańskiej. Wówczas otrzymany został pierwszy podsystem nazywany De Heptarchia Mystica (lub po prostu Heptarchią). Znajdziemy tu techniczne informacje na temat narzędzi, których powinno się używać w praktyce, a w tym: Pierścienia (“bez którego nie jesteś w stanie nic zrobić”), Lamenu, Świętego Stołu, Sigillum Dei Aemeth, Chorągwi Wszechświata i kilku innych mniej ważnych rzeczy. Te rozdziały były dla mnie największą pomocą, bowiem w niemal każdej książce o magii enochiańskiej wspomina się o tych narzędziach i o tym, jak anioły instruowały Dee o ich konstrukcji, ale nigdy wcześniej nikt nie wyjaśnił, do czego one mają w ogóle służyć. Lon rzuca światło na obie te kwestie, czym dokonał dużego przełomu w historii tego systemu. Szczególnie, że na przestrzeni wieków owe komponenty były przedstawiane graficznie w różny (czasem bardzo błędny) sposób, a jemu udało się zgromadzić poprawne (i przyjemne dla oka) ilustracje ich wszystkich. Autor zgadza się, że narzędzia nie są do niczego konieczne, ale mogą być bardzo pomocne. Zaś czytelnika, którego przeraża wizja kosztów, pociesza, że równie dobrze można je wszystkie zrobić z papieru, nie tracąc przy tym na ich skuteczności, a co ja sam (i wielu innych praktyków) mogę potwierdzić na bazie własnego doświadczenia.
Kolejna część książki dotyczy anielskiego alfabetu oraz Liber Loagaeth, czyli tajemniczej księgi, którą otrzymał od aniołów Dee. Dowiemy się tutaj, że wszystkie poprzednie narzędzia miały zostać poprawione z pomocą znaków enochiańskich. Podsystemu Loagaeth Lon nie opisuje zbyt głęboko, a można by rzec, że tylko o nim wspomina. Prawdę mówiąc, wcale się mu nie dziwię, gdyż na temat tej księgi (składającej się z 48 kart, zawierających tablice wypełnione literami) wiemy najmniej. Powiedziałbym nawet, że nie wiemy prawie nic. Myślę, że warto jednak o tym pisać, bo a nuż jakiś czytelnik się zaciekawi i, wgłębiając się weń, odkryje coś przełomowego.
Księga czwarta opisuje kolejny podsystem – Enochianę, często nazywaną głównym systemem. To właśnie na podstawie dzienników z tego okresu Zakon Złotego Brzasku ułożył swoje enochiańskie praktyki. Można się domyślić zatem, że te materiały są najbardziej spopularyzowane i ogólnodostępne. Lon jednak przedstawia je dużo prościej i ciekawiej niż robi się to zazwyczaj, opowiadając tutaj o wizji Kelleya, dotyczącej Strażnic Wszechświata, i o tym, jak otrzymane wtedy tablice i zawarte w nich anielskie hierarchie się z nią wiążą. Poza standardowymi wprowadzeniami do 30 etyrów (niebios) i 91 części Ziemi jako mapy Wszechświata, znajdziemy w tej księdze również opis często pomijanej Okrągłej Tablicy Anioła Nalvage (zwanej też Tablicą Boga), w której Lon dostrzegł wielką magiczną wartość. Można tutaj przeczytać o przygodzie, jaką przeżył autor w związku z tym narzędziem, którą osobiście uważam za bardzo godną uwagi.
I w końcu dochodzimy do ostatniej, piątej księgi, która jest poskładaniem całej tej teorii i wykorzystaniem jej w praktyce. Mamy tutaj opisy praktyk enochiańskich, w tym tych związanych z przywoływaniem aniołów Czterech Strażnic, jak i operacji dotyczących podróżowania po etyrach. Wszystko jest rozpisane tak dokładnie, od początku do końca, że czytelnik może z powodzeniem praktykować magię enochiańską natychmiast po przeczytaniu książki, o czym wiem z własnego doświadczenia. Na szczególną uwagę zasługują też genialne dodatki, w których mamy: dokładniej opisaną ceremonię przygotowującą, stworzoną przez autora; poprawne zewy (klucze) enochiańskie, wraz z tłumaczeniami i ściągą odnośnie ich funkcji; artykuł Robina Cousinsa o geograficznym położeniu 91 części Ziemi; poprawne (!) ilustracje tablic żywiołów ze ściętymi piramidami, wraz z opisem ich hierarchii i funkcji poszczególnych grup aniołów; przykłady wizji magii enochiańskiej, które pozwalają na wyobrażenie sobie, jak taka praktyka mniej więcej wygląda. Jak sam autor słusznie stwierdził, do tej części książki zagląda się najczęściej. A nie można również nie wspomnieć o przydatnej bibliografii, kierującej na dalszą edukację w tym kierunku.
Szczególnie pomocne w dalszych poszukiwaniach są też zawarte przez Lona na początku książki opisy oryginalnych manuskryptów, sporządzone przez Jamesa Geoffreya. Także podsumowując, “Magija Enochiańskia” to naprawdę genialna pozycja, która dzięki luźnemu językowi autora jest łatwa w odbiorze dla każdego, niezależnie od stopnia zaawansowania. Po tak długiej i pozytywnej recenzji nikogo nie powinno dziwić, dlaczego w swoim e-booku na temat enochiańskiego systemu tak bardzo ją wychwalałem. Polecam i będę polecać ją każdemu, gdyż jest to moim zdaniem pozycja obowiązkowa na półce każdego, kto jest zainteresowany magią enochiańską. Moja całościowa ocena to w pełni zasłużone 5*.
Autor: Frater L.V.X.
Pierwszy raz opublikowano: 19.12.2016
Edycja: 21.02.2016