Numerologia Chaldejska
Na dźwięk słowa “numerologia” miałem kiedyś w zwyczaju reagować obrzydzeniem. Słowo to kojarzyło mi się bowiem z przesłodzonymi forami ezoterycznymi, na których robiono hurtowo numerologiczne portrety, analizy karmiczne i inne takie. Każdy zamawiał sobie wtedy taki portret i w większości przypadków było tak, że wynik pokrywał się z rzeczywistością w około 70% (rzadziej więcej). Byłem wówczas bardzo sceptyczny co do tego, czy można odszyfrowując imię i nazwisko dojść do esencji ludzkiej osobowości. Moje podejście zmieniło się dopiero gdy pojąłem znaczenie liczb zajmując się Kabałą. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż gardzę numerologią pitagorejską, która (jak dla mnie) nie jest zbyt skuteczna. Jednakże, ze względu na to, że Kabała wyrasta między innymi właśnie z mądrości Chaldejczyków (choć niewykluczone, że mogło być odwrotnie), postanowiłem dać szansę “Numerologii Chaldejskiej”.
Natrafiłem na tę książkę w zasadzie dzięki jej okładce, na której widnieją litery i odpowiadające im liczby. Od razu rzuciło mi się w oczy, że to taka sama numeracja, jak w alfabecie hebrajskim. Następnie zwróciłem uwagę na tytuł i skojarzyłem, że Chaldejczycy to przecież ten starożytny lud, z którego astrologicznych i magicznych nauk korzystamy do dziś. Nie mogłem przejść obok tego obojętnie, tak więc plus za chwytliwą okładkę. Po otwarciu książki jest jednak trochę gorzej. Nie wiem, może się mylę, ale zakładam, że jeśli ktoś chce uczyć się numerologii i wykorzystywać ją, to będzie zaglądał do niej często, zanim wykuje wszystkie informacje na pamięć. Otrzymujemy jednak spis treści, w którym są jedynie tytuły rozdziałów. Nie ma już podpisanego, jaka liczba albo litera na której jest stronie – musisz czytelniku kartkować kilkukrotnie za każdym razem, gdy kogoś przeliczasz. (Ewentualnie, możesz też zrobić sobie zakładki). Więcej zastrzeżeń do formy nie mam – niech będzie, że jest dobra.
Pora jednak powiedzieć parę słów o autorce. Heather Alicia Lagan przedstawiona jest jako mistrzyni numerologii z dwudziestoletnim doświadczeniem i – jak twierdzi – stuprocentową prawidłowością. Prawdę mówiąc, nie wątpię w rzetelność systemu chaldejskiej numerologii, ale sama autorka wydaje mi się trochę taka jakaś… Niegodna zaufania? Ciężko mi tutaj ubrać to lepiej w słowa, gdyż zdaję się teraz w tej kwestii całkowicie na moje przeczucie. Nie kwestionuję jej wiedzy numerologicznej, ale przy zagadnieniach bardziej filozoficznych odnoszę po prostu wrażenie, że sama nie do końca wie, o co jej chodzi. Oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie, nie mające uzasadnienia w żadnych konkretnych argumentach. Na plus jest to, że głęboko wierzy ona w to, co robi. Można to dojrzeć patrząc choćby na sposób, w jaki się podpisuje – dwa imiona i nazwisko. Pozostawiam więc tę kwestię do własnej oceny czytelnika.
Przechodząc do treści, trzeba napisać, iż książka jest dość spora, bo ma aż 328 stron. Początkowo zastanawiało mnie, co tam tak wiele miejsca zajmuje. Jak się okazało, w numerologii chaldejskiej poza wartościami liczbowymi, same litery też mają bardzo duże znaczenie i wszystkie zostały potraktowane indywidualnie. Ta dodatkowa szczegółowość mi się podoba. Co mi jednak już nie odpowiada, to zastosowanie tutaj zwykłego alfabetu angielskiego. Niby nam to pomaga, ale sądzę, że lepszym wyjściem byłoby poświęcić dodatkowy (pod)rozdział na opis alfabetu, z którego korzystali sami Chaldejczycy. Drugą rzeczą, która nie przypadła mi do gustu, jest pominięcie dziewiątki w wartościach liter. To jest już wynalazek samych mędrców – uważali oni 9 za świętą liczbę nieskończoności. Nie czepiam się więc tego jakoś specjalnie, bo taką w końcu mieli wizję. Po prostu zawiodłem się trochę, że numeracja jednak nie jest całkiem zgodna z alfabetem hebrajskim.
Idąc dalej, otrzymujemy informacje, w jaki sposób poprowadzić numerologiczną analizę na podstawie odpowiednich danych. Miejscami miałem problem połapać się w tym wszystkim i musiałem czasami czytać coś kilka razy, ale na końcu książki są przykłady takich interpretacji, więc można tam już sprawdzić, czy dobrze zrozumieliśmy opisy poszczególnych metod. Same metody są bardzo proste i zrozumiałe. Autorka wspominała, że wiedza o chaldejskiej numerologii przetrwała w całości, nienaruszona, pomimo czasu. Problem tkwi w tym, że nie zaznacza ona, gdzie jest ten antyczny przekaz, a gdzie współczesne dodatki. Co prawda nie znam się, ale trochę dziwne wydaje mi się, aby powszechne było w starożytności posiadanie np. dwóch imion, które między innymi się tu przelicza i interpretuje.
Pomimo dość wątpliwego źródła omawianych metod, zrobiłem sobie jako taki “portret” i byłem zaskoczony. Faktycznie wszystko się zgadza w stu procentach. W tej chwili nie będę jednak dociekał tego, czy nie jest to czasem kwestia bogatych opisów, gdzie prawie każdy znalazłby coś dla siebie. Chciałbym poruszyć inny temat, a mianowicie, po co w ogóle się w to bawić? Najczęściej spotykałem się na forach internetowych z takim “sprawdzaniem czy się zgadza” i na tym się w sumie kończyło. System podany w tej książce daje jednak coś więcej. Liczby traktuje się tutaj także jako lata, co pozwala nam na śledzenie na bieżąco wydarzeń mających miejsce w naszych życiach. Nie jest to jedynie jednorazowa zabawa, ale faktycznie, jak w astrologii, możemy badać swoje relacje ze światem w poszczególnych etapach naszej drogi, gdzie nasze imiona i nazwisko są jej mapą. Ta część książki najbardziej mnie zainteresowała.
Tutaj trzeba powiedzieć, że opisy są bardzo obfite i szczegółowe – zawierają np. odniesienia do Wielkich Arkan Tarota (choć w trochę dziwny sposób). Czasami miałem jednak wrażenie, że autorka niepotrzebnie leje wodę. To z kolei sprawiało, że bardzo męczące było dla mnie jej czytanie. Nawet jak na książkę dla początkujących (angielski tytuł brzmi “Chaldean Numerology for Beginners”) była dość nudna. Przesadnie ezoteryczny język autorki też mocno mnie drażnił, szczególnie w rozdziale piątym. Ciężko mi opisać treść tego rozdziału. Powiedzmy, że zawiera opis bazującej na naukach chaldejczyków filozofii autorki. Dla kogoś kompletnie świeżego w ezoteryce zapewne byłoby to coś dobrego, ale osobiście sądzę, że równie dobrze mogłoby tego rozdziału nie być i czytelnik nie odniósłby w związku z tym żadnej straty.
Jak wcześniej wspomniałem, jest na końcu rozdział z przykładami numerologicznych analiz kilku znanych osobistości. To dobry dodatek, choć myślę, że tutaj także można by trochę bardziej to streścić. Poza tym, przyczepię się jeszcze do samego systemu, a konkretnie do “liczb mistrzowskich” (11, 22, 33, itp.). Nie bardzo bowiem rozumiem, co to w ogóle jest. Niby osoby je przedstawiające mają być jakieś bardziej uduchowione, ale to takie naciągane. W praktyce wygląda to nie raz tak, że osoby o ich braku są bardziej oświecone niż te, które mają ich wielokrotność. Równie dobrze można by je zatem redukować do cyfr i całe to pojęcie “liczb mistrzowskich” wymazać, bo tak naprawdę o niczym specjalnym nie świadczą.
Cała ta recenzja może się w sumie wydawać dość negatywna. Faktycznie jednak spodobał mi się ten system i myślę, że będę do tej książki wracał. Polecam ją osobom, które chciałyby dowiedzieć się czegoś więcej o wyzwaniach przypisanych ich liczbom, a także (w podobny do astrologii sposób) monitorować przebieg swojego życia z duchowego punktu widzenia. Polecam ją też tym, którzy rzygają już wszechobecną numerologią pitagorejską. Szczególnie, że na polskim rynku nie znajdzie się chyba żadnego innego tworu w temacie numerologii chaldejskiej. Moja ocena końcowa to 4/5.
Autor: Frater L.V.X.
Pierwszy raz opublikowano: 15.07.2015
Edycja: 24.02.2016