Gwiazda Poranna
Na początku, nim cokolwiek powstało, w ciemnej i mokrej materii była para kochanków. Mieli oni już wszystko, byli spełnieni. W ekstazie swej radości zapomnieli jednak, iż noc tę zwano Bożonarodzeniową. I zapadł wyrok w Niebiańskim Sądzie Sprawiedliwości – wygnany został pasożyt. Wrota Edenu zagrodził Michael swym płonącym mieczem.
Minęła noc i poranek, wiecznie zataczający koło cykl. O Panie, ześlij mi Anioła! Zbliżała się godzina ósma, a był to dzień, kiedy Słońce, Wenus, Merkury i Księżyc spoczywały w domu Panny. Zeszła tedy Gwiazda na Ziemię. I dalekie było jej wówczas wiedzieć, że moment ten przypieczętował jej los jako Pustelnika.
Jęk, plusk, klaps, wrzask: Narodziłem się!
Non serviam
Jak zapewne większość z nas, pierwszy rok swojego życia spędziłem głównie w mroku zamkniętych powiek. Kolejny obieg Słońca po Zodiaku odział mnie z kolei w pamięć. Pozwoliło mi to zarejestrować co następuje: Gdy wiekiem sięgnąłem Zrozumienia, pierwsze koszmary zaczęły nawiedzać moją dziecięcą jaźń.
Jeden z nich był wyjątkowo uciążliwy, bo nie dość, że nawiedzał mnie często, to dotyczył Boga – koncepcji zupełnie obcej dla nieochrzczonego jeszcze 3-latka. Ukazał się On jako docierające zza okien silne światło. Wołał mnie do Siebie. Mówił, bym Mu zaufał i przyłączył się do Niego, ale mama mnie uczyła, by nie rozmawiać z obcymi. Cóż. Gdy się sprzeciwiałem, przyciągał mnie do Siebie jak trąba powietrzna. Każdego ranka budziłem się przerażony i spotykałem słowa pocieszenia: “Nie płacz, to tylko zły sen.”
W wyniku negatywnych emocji, zdarzenie to silnie wryło się w moją podświadomość. Któregoś dnia, ocknąłem się we śnie chwilę wcześniej, jeszcze zanim to wszystko się zaczęło. Gdy “Boskość” ponownie zawitała do drzwi balkonu, byłem już całkowicie pewien: “To ten sen”. Jak zwykle, zadał On to samo pytanie: “Czy chcesz do Mnie dołączyć?” Z pełną świadomością odpowiedziałem: “Nie!” – i w złości trzasnąłem szybą przed Jego wielkim świetlistym nosem.
Wydarzenie to zasiało wiele niepewności i ostatecznie nigdy nie pozwoliło na oczekiwane przez rodzinę “przyjęcie Pana Jezusa do swojego serca”. Tak też od dziecka byłem ateistą. Do czasu…
Szlach li malach!
Jak opisałem powyżej, zjawisko świadomego snu towarzyszyło mi od dziecka. Rozwinięcie zainteresowania okultyzmem było więc tylko kwestią czasu. Po kilkunastu latach natrafiłem na informacje, które zdawały się opisywać moje doświadczenia – tak się wciągnąłem. Początkowo były to proste zabawy: głównie praca z dziennikiem snów, projekcją astralną i hipnozą. Nie traktowałem tego wtedy zbyt poważnie, ale z perspektywy czasu widzę, jak wielkie miało to znaczenie.
Doznania pozacielesne zaprowadziły mnie po raz pierwszy do mojego Świętego Anioła Stróża, wtedy jeszcze pod pojęciem “Mojej Totalnej Jaźni”. Spędziłem dobre kilka miesięcy zapraszając go do siebie różnymi metodami. Kilkukrotnie wydawało mi się nawet, że nawiązałem kontakt, ale ostatecznie niewiele się zmieniło. Po dość długim czasie, byłem już znudzony tym zakresem, ale jednak zaszedłem za daleko, by tak po prostu o wszystkim zapomnieć. Ruszyłem więc głębiej w magię.
Wczesny etap mojej praktyki przypominał zapewne początki wielu innych adeptów tamtych lat – składał się głównie z prostych rytuałów, jak MROP. Studiując system Zakonu Złotego Brzasku, doszedłem następnie do pojęcia Świętego Anioła Stróża, które liznąłem już wcześniej, czytając grimuar Abrahama Żyda. Nadal byłem daleko od rozumienia tego zagadnienia. Prawdę mówiąc, początkowo nawet nie połączyłem tego z ideą Wyższej Jaźni, zapewne przez moją awersję w stronę Kościoła.
Kluczową rolę odegrał tu Tarot, którym dość intensywnie się wtedy zajmowałem. Wkrótce utożsamiłem Wyższą Jaźń z intuicją, czyli siłą sprawiającą, że jakieś pozornie losowe karty ukazują rzeczywiste odpowiedzi. W tamtym czasie, więcej uwagi poświęciłem również studiowaniu Kabały i pracy z energią. Powoli zestrajałem się z czterema elementami. W końcu doszło do tego, że zupełnie nieświadomie następującego faktu, na przestrzeni niecałych trzech lat pokryłem swoją praktyką główne zadania pięciu niższych stopni w Zakonie A∴A∴ i stałem się gotowym na Wiedzę i Konwersację Świętego Anioła Stróża.
Rozdwojenie jaźni
Pomimo silnych uprzedzeń do monoteistycznych koncepcji, w wyniku asymilacji wiedzy kabalistycznej, w końcu przekonałem się i zbudowałem swoją koncepcję Boga jako Absolutu. Nie minęło wiele czasu, jak odpowiedź na moje dawne wezwania została wreszcie udzielona. Pewnej nocy nie mogłem spać, kiedy to przeszedł mnie silny dreszcz i objawił mi się Anioł.
Nie był świetlisty, nie miał żadnych skrzydeł – swym wyglądem przypominał bardziej indiańskiego szamana lub buddyjskiego mnicha – ale był przepełniony bezwarunkową miłością, wyrozumiałością i opiekuńczością, co nie pozostawiało mi żadnych wątpliwości co do jego intencji. Takie też cechy wypromieniował na mnie samego. Początkowo wydawało się to trochę dziwne względem mojej hetero seksualności, bowiem zarówno on, jak i ja, jawiliśmy się w płci męskiej. Wszelki dyskomfort rozpuścił się jednak szybko, gdy dotarła do mnie ta Wiedza, że: „On wcale nie jest zewnętrzną istotą, tylko mną samym – prawdziwym mną!”
Kontakt z Wyższym Ja nie odbywał się rzeczywiście, ale nie mogę też powiedzieć, że wszystko działo się w mojej wyobraźni. Forma, za pomocą której dochodziło do komunikacji, przypominała telepatię, ale i to nie jest odpowiednie sformułowanie, ponieważ albo nie powstawały żadne “myśli”, albo też była ona od nich niezależna. “Intuicja” pasuje tu dużo lepiej, ale najlepszym określeniem będzie chyba po prostu Wiedza. Wiedza i Konwersacja ze Świętym Aniołem Stróżem, tak jak i przedstawia to imię Boga związane z sefirą Tiferet: Pan Bóg Wiedzy (JHWH Eloa ve-Daat).
Licząc włosy na brodzie Boga
Przez następne kilka godzin nieustannie pozostawałem w Konwersacji z tym drugim głosem wewnątrz mojej głowy. Doszedłem wtedy do kilku ciekawych wniosków. Pierwszym było to, że Wyższa Jaźń jest sumą oraz kombinacją wszystkich moich jaźni indywidualnych, czyli innymi słowy – wszystkich wcieleń, jakie przeszedłem (do tematu reinkarnacji wrócimy w kolejnej części). Druga ciekawostka to fakt, że wewnątrz mnie, czy też wewnątrz owej Wyższej Jaźni, wszystkie te przeszłe inkarnacje żyją jako osobne istoty, zdolne działać niezależnie ode mnie. Co więcej, do kontaktu z Większym Ja dochodzi się właśnie poprzez nie.
Dziwne? Owszem, jest to trudne do wytłumaczenia, ale z pomocą przychodzi nam model kabalistyczny. Wyższa Jaźń to Neszama, która istnieje ponad Otchłanią i wykracza poza jakikolwiek dualizm. Wszelkie jej projekcje, czyli indywidualne jaźnie Ducha – pojedyncze inkarnacje – to Ruach, mieszczące się w Tiferet na Drzewie Życia. Jeszcze niżej mamy Jesod i Nefesz, czyli “osobowość” – warstwę która sprawia wrażenie bycia odrębną istotą. Różne Nefesz zdają się działać od siebie niezależnie, ale w istocie wszystkie są objęte przez jedno Ruach, które z kolei jest połączone z innymi Ruach, gdyż choć tutaj tego jeszcze nie widać, to na poziomie Neszamy stanowią one Jedność.
Gdy adept wspina się wzwyż, z Malkut, przez Jesod, Hod i Necach, aż po Tiferet, po przejściu przez tzw. Zasłonę Paroket lub “Mniejszą Otchłań”, otrzymuje wejście do Sanktuarium Ducha Świętego (Ruach Elohim), gdzie spotyka wszystkie inne jaźnie indywidualne połączone ze sobą. Daje to magowi wgląd w jego poprzednie wcielenia, przyczyny jego obecnej inkarnacji, a także to, do czego zmierza, czy też inaczej – Prawdziwą Wolę.
Jego inne wcielenia mogą się jawić jako osobne istoty albo pojedynczy Anioł Stróż. Mogą przybierać formę własną lub symboliczną, ludzką lub inną. Mogą w gruncie rzeczy być nawet bardziej lub mniej chętne do kontaktu. Trzeba tutaj jednak zauważyć, że nie są to zewnętrzne istoty. Nie można ewokować swojego Geniusza w sposób, w jaki robi się to z innymi istotami. Twój Anioł nie może się zmaterializować, ponieważ już to zrobił – to TY.
Nie chcę tutaj dyskredytować halucynacjo-podobnych wizji różnych ludzi. Niewykluczone, że część takich zjawisk faktycznie była kontaktem ze Świętym Aniołem Stróżem, ale nie jest to tym samym, co Wiedza i Konwersacja. Zdarza się, że oba te zdarzenia zachodzą równocześnie, ale w gruncie rzeczy to dwie osobne kwestie: pierwsza jest synchronizacją zjawisk w otaczającej nas rzeczywistości, np. w postaci konkretnego snu lub zbieżności padających w radiu zdań z panującą sytuacją; drugie jest zupełnie odmiennym stanem świadomości. I choć po samym doświadczeniu można mieć wrażenie, iż tak naprawdę Anioł był z nami w Wiedzy i Konwersacji cały czas, to sam stan jest całkowicie obcy naszemu postrzeganiu rzeczywistości – świadomość bardziej pobudzona niż kiedykolwiek dotąd.
Jak można się domyślić, skutki takiego przejścia są znaczące. O tych opowiem jednak następnym razem. Teraz spójrzmy na to, co TY możesz zrobić, by zacząć własne love story ze Świętym Aniołem Stróżem.
Pierwsze zadanie
Większość osób w temacie Thelemy kojarzy Wiedzę i Konwersację ze stopniem Adeptus Minor w Zakonie A∴A∴. Niewielu zdaje sobie z kolei sprawę, iż faktycznie jest to pierwsze z dwóch zadań, by stać się członkiem prawdziwego A∴A∴, czyli Wielkiego Białego Bractwa, jest to zatem jego “główny temat instrukcji”. Z drugiej strony, “Gwiazda na Horyzoncie” mówi:
Niemożliwe jest wyłożenie dokładnych zasad, poprzez które człowiek może osiągnąć wiedzę i konwersację swego Świętego Anioła Stróża; albowiem jest to indywidualny sekret każdego z nas; tajemnica nie do wypowiedzenia ani nawet przepowiedzenia przez kogokolwiek innego, niezależnie od jego stopnia. Jest to Święty Świętych, którego Arcykapłanem jest sam dla siebie każdy człowiek, a nikt nie zna imienia Boga swego brata, ani Rytuału, który Go przywołuje.
Oznacza to tyle, że niemożliwe jest stworzenie uniwersalnego rytuału czy metody do uzyskania Wiedzy i Konwersacji ze Świętym Aniołem Stróżem. Każdy człowiek musi przejść indywidualną drogę. Wiąże się to również z tym, że owe doznanie może nastąpić bardzo spontanicznie i niemożliwe jest przepowiedzenie, kiedy oraz gdzie się to wydarzy. Jak zatem można do tego dojść? Cóż można zrobić w takiej sytuacji? Ano jest rozwiązanie.
Otóż, zjawisko Wiedzy i Konwersacji nie jest zupełnie przypadkowe. Jeśli spojrzymy na nie czysto od strony technicznej, to można zauważyć pewne prawidłowości. Główną z nich jest fakt przeniesienia skupionej (ale rozluźnionej) uwagi na centralny ośrodek jaźni. Z historii wiemy, iż zachodzi to zwykle spontanicznie, wskutek koncentracji na modlitwie, mantrze, idei, czy podczas medytacji. Można to jednak wywołać także w sposób “sztuczny”.
W kwestii metody mag ma całkowitą dowolność. Oczywiście, jest w tym jednak ograniczony przez własne zdolności. Dlatego też nim dojdzie się w A∴A∴ do stopnia Adeptus Minor, konieczne jest opanowanie praktyk z dziedziny Magiji i Mistycyzmu, aby móc wykorzystać je do tego Wielkiego Dzieła. Jak za to słusznie zauważył Alan Chapman, to tak naprawdę jedyny cel tych wszystkich dodatkowych praktyk i nie ma żadnego sensu napinać się w osiąganiu mistrzostwa w każdej z nich.
Jakieś umiejętności trzeba jednak nabyć. Z perspektywy czasu widzę, że gdyby nie moje początkowe praktyki, nie posiadałbym odpowiednich zdolności wizualizacji oraz wchodzenia w trans, które stworzyły płaszczyznę porozumienia. Gdyby nie Tarot, nie nauczyłbym się łączyć z głosem intuicji. Zaś bez praktyki rytualnej oraz energetycznej, a w tym harmonizacji czterech elementów i sprowadzania światła “z góry”, mógłbym nigdy nie dojść do przesunięcia uwagi i zauważenia działania swojego Świętego Anioła Stróża. Nie byłem mistrzem w żadnej z tych rzeczy, ale posiadałem określoną wprawę i to, jak widać, wystarczyło.
Przy tworzeniu swojego osobistego rytuału, należy spojrzeć przede wszystkim na wszelkie kabalistyczne korespondencje. Osiągnięcie Wiedzy i Konwersacji ma nastąpić w Tiferet, co znaczy Piękno. Na poziomie mikrokosmicznym, centrum jest reprezentowane przez żywioł ducha lub eter; na makrokosmicznym – astrologiczne Słońce. W świecie astralnym lub królestwie aniołów, do szóstej sefiry przypisani są Melekim (Królowie), którymi przewodzi “Ten będący jak Bóg” – Michael. Na płaszczyźnie mentalnej, jej strażnikiem jest Rafael, Boski Uzdrowiciel. Ponad wszystkimi stoi wspomniany już Pan Bóg Wiedzy (JHWH Eloa ve-Daat).
Możesz zatem stworzyć własny rytuał lub kilka rytuałów z użyciem symboliki poszczególnych planów. “Liber Samekh” Crowleya to chyba najlepszy przykład takiego rytu, skoncentrowany na czterech elementach i duchu. Równie dobrze można jednak po prostu medytować nad daną ideą. Inną metodą jest recytacja modlitwy. Jeszcze kolejną jest wędrówka świadomością przez sfery Drzewa Życia, aż dotrze się do Tiferet. Daj się ponieść wyobraźni. Jeśli korzystasz z Tarota, możesz nawet zapytać karty o drogę.
Oblubieniec i Oblubienica
Trzeba tutaj pamiętać tylko o zachowaniu skoncentrowanej i rozluźnionej uwagi. To się może wydawać sprzeczne, ale wcale tak nie jest. Chodzi w gruncie rzeczy o to, aby być skoncentrowanym na celu, na zjednaniu ze Świętym Aniołem Stróżem, ale nie napinając się przy tym, tylko poddając Jego działaniu, ponieważ my nie możemy zmusić Go do ukazania się nam – musimy Mu na to pozwolić i stale czujnie wyczekiwać. W praktyce rytualnej uzyskuje się to bardzo łatwo poprzez “rozpalenie w modlitwie”, gdzie nasza uwaga w zachwycie rozpływa się w powtarzanej idei. Podobny efekt można uzyskać także w wyniku aktywacji sigila z użyciem orgazmu. Taki rodzaj koncentracji rzeczywiście jest podobny do stanu zakochania. Nie bez powodu stopień ten nazywa się stopniem Kochanka.
Moim zdaniem, ostatecznie najważniejsze jest zdecydowanie, że się tego chce oraz potrafi się do tego dojść. W ostatnich latach tyle mitów narosło wokół tego zjawiska, iż mało kto szczerze uważa osiągnięcie tego za możliwe. Albo patrzy się na znane osobistości i przyrównuje do nich, albo spogląda na przewodniki i daje się nabrać na to, iż każdą dróżkę trzeba przebyć, każdą atrakcję zwiedzić i w każdej sobie zrobić zdjęcie – nawet jeśli jakoś specjalnie nas do niej nie ciągnie. Wydarzenie to stało się dziś tak przekolorowane, że strach się do niego przyznać. Ludzie z jakiegoś powodu wolą czytać baśniowe legendy o takich doznaniach, zamiast instrukcje, jak można dojść do tego samemu.
Pamiętaj, że w przeszłości osiągnięcie Wiedzy i Konwersacji zajmowało magom więcej czasu nie z powodu trudności tego zadania, ale z braku odpowiedniej wiedzy. Wiedzy, która dziś jest na wyciągnięcie ręki. Gdy z kolei wszystkie potrzebne informacje są na miejscu, wystarczy od sześciu do osiemnastu miesięcy regularnej praktyki. Tak. Tylko tyle. W istocie, taki przedział czasowy był właśnie pierwotnie ustalony w “Księdze Magii Abramelina” w XVw. Nie daj się więc tym wszystkim kanapowym czarnoksiężnikom. Uwierz w siebie!
Autor: Frater L.V.X.